Piękne i niebezpieczne - kobiety w akcjach likwidacyjnych polskiego podziemia
Jedna z osób rozpracowywanych przez Izabellę została zlikwidowana przed wejściem do kościoła, inna zginęła otwierając jej drzwi własnego mieszkania. Irena i Leta osobiście zastrzeliły konfidenta, który przyczynił się do śmierci ich koleżanek. Kobiety zapisały piękną kartę historii polskiego podziemia nie tylko jako łączniczki i sanitariuszki, były wśród nich także uczestniczki akcji likwidowania zdrajców i agentów Gestapo - pisze Wojciech Königsberg w artykule dla WP.
10.03.2015 15:56
W strukturach Armii Krajowej funkcjonowało kilka oddziałów specjalizujących się w wykonywaniu wyroków. Jednym z najsłynniejszych był "Wapiennik", noszący w późniejszym czasie kryptonim "993/W". Wchodził w skład Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego Komendy Głównej ZWZ-AK. Jego głównym zadaniem była likwidacja obcej agentury, wykonywanie wyroków Wojskowych Sądów Specjalnych oraz operacji służących ochronie struktur podziemia. Kobiety służące w jego szeregach zajmowały się rozpracowywaniem wywiadowczym osób skazanych na śmierć oraz tzw. "cynkiem", czyli wskazywaniem podczas akcji celu do zlikwidowania. Ponadto do ich zadań należało dostarczanie na wskazane miejsce broni oraz jej sprawna ewakuacja po zakończeniu.
"Zdjęty" na ulicy
Niekwestionowaną bohaterką oddziału była Izabella Horodecka "Teresa" (siostra aktorki Ireny Malkiewicz). Jak wynika z jej wspomnień, praca wywiadowcza była niezwykle monotonna i wymagała dużej cierpliwości, bowiem obserwacje ciągnęły się czasami tygodniami. Jednak zdarzało się, że mimo starannego przygotowania, godzin poświęconych na inwigilację, wpływ na powodzenie akcji miał zwykły przypadek. Tak było między innymi latem 1943 roku, gdy otrzymała zadanie rozpracowania Wandy Mostowicz, zamieszanej w sprawę aresztowania Dowódcy AK gen. Stefana Roweckiego "Grota". Namierzenie ofiary udało się przez niezwykły zbieg okoliczności. Okazało się, że szwagier Horodeckiej ma zostać ojcem chrzestnym córki swego znajomego, a matką chrzestną ma być właśnie owa Mostowiczowa. Izabella po kryjomu, także przed szwagrem, obserwowała spotkanie przyszłych rodziców chrzestnych. Dzięki temu zdołała zidentyfikować konfidentkę, która została zastrzelona 3 września 1943 roku przed kościołem na ul. Tamka.
Jedną z najbardziej elektryzujących akcji, w jakiej uczestniczyła "Teresa", była likwidacja w marcu 1944 roku kolaborującego z Niemcami Mychajło Pohotowki - szefa warszawskiego oddziału Centralnego Ukraińskiego Komitetu Narodowego. W celu ustalenia jak wygląda i jakie ma zwyczaje jej ofiara, zaczęła uczęszczać na niedzielne przedstawienia w domu ukraińskim, mieszczącym się w tym samym budynku co biura komitetu. W końcu udało jej się zidentyfikować Pohotowkę. Niestety, podczas dalszej obserwacji okazało się, że Ukrainiec niezwykle rzadko opuszcza budynek. Dlatego zrezygnowano z pomysłu "zdjęcia" go na ulicy na rzecz likwidacji w biurze.
31 marca Horodecka wraz z Włodzimierzem Bieżanem "Klawiszem" (znanym powojennym muzykiem) udała się do siedziby komitetu. Przez uchylone drzwi gabinetu dostrzegli Pohotowkę. "Klawisz" czym prędzej opuścił budynek, aby powiadomić grupę wykonawczą o możliwości działania. Tymczasem "Teresa" pilnowała delikwenta, aby przypadkiem nie ulotnił się. Jednak wkrótce zaczęła się nerwówka. Minęło już przeszło dwadzieścia minut, a likwidatorów wciąż nie było. Co gorsza zaczął ją bacznie obserwować jakiś nieznajomy mężczyzna, siedzący w sąsiednim pokoju. Jak wspominała: "uparcie w dalszym ciągu pozostawałam w przedpokoju, niby korzystając z dużego lustra-trema znajdującego się tam, niby poprawiając sobie kapelusz lub malując usta". Na szczęście, po upływie pół godziny w budynku pojawiło się trzech braci Bąków z "993/W": Bolesław "Szlak", Leon "Doktur" oraz Stanisław "Burza". Izabella wskazała im cel i poprosiła, aby dodatkowo zlikwidowali obserwującego ją od dłuższego czasu osobnika. Akcja zakończyła się podwójnym
sukcesem. Drugim zastrzelonym okazał się zastępca Pohotowki, również skazany przez sąd podziemny na karę śmierci.
Oko w oko z ofiarą
Najbliższy kontakt z ofiarą miała podczas likwidacji Kazimierza Lubarskiego - właściciela perfumerii przy ul. Wileńskiej. Dość szybko zdołała ustalić jak wygląda oraz gdzie mieszka mężczyzna. Poznała także układ domu, w którym mieściło się mieszkanie, aby zabezpieczyć ewentualne drogi ewakuacji. Aby dostać się do środka użyto podstępu. "Teresa" podszyła się pod kuriera z przesyłką z perfumerii. Gdy niczego nie świadomy Lubarski otworzył drzwi, czterech żołnierzy wpadło do mieszkania i zlikwidowało zdrajcę. W późniejszym czasie Horodecka uczestniczyła w akcjach z bronią w ręku jako żołnierz osłony. Jednak nigdy nie wykonywała wyroków. Także jej koleżanki z oddziału nie strzelały do zdrajców.
W historii polskiego podziemia znane są jednakże wyjątki od tej zasady. Najsłynniejsza tego typu akcja miała miejsce wiosną 1944 roku i była następstwem wydarzeń z końca 1943 roku. Kilka dni przed Bożym Narodzeniem, w bramie kamienicy przy ulicy Miodowej w Warszawie, Gestapo aresztowało Jadwigę Kuberską "Meę" - żołnierza oddziału kobiecego Kedywu Okręgu Warszawskiego AK. Tego samego dnia w mieszkaniu Kuberskiej zatrzymane zostały dalsze osoby: Irena Kalinowska "Ludka" (podkomendna "Mei" z oddziału), dwaj oficerowie Kedywu Komendy Głównej AK: kpt. Jerzy Kleczkowski "Jurek" (zastępca dowódcy słynnej akcji "Góral") oraz por. Edward Madej "Felek" (uczestnik tejże akcji). Gestapo aresztowało ponadto ojca i dwie siostry Kuberskiej. Wszystkie osoby zostały osadzone na Pawiaku, skąd "Mea" zdołała przesłać gryps, w którym poinformowała, że za aresztowania odpowiada niejaki Mieczysław Darmaszek, który zidentyfikował ją podczas zatrzymania. Mężczyzna znał Kuberską i Kalinowską z Ośrodka Pomocy Społecznej Zarządu
Miejskiego, w którym obie w różnych okresach pracowały.
W lutym 1944 roku cała siódemka została rozstrzelana. Gdy informacja dotarła do dowództwa okręgu warszawskiego, przeprowadzono śledztwo, które potwierdziło winę Darmaszka. Szef sztabu okręgu mjr Stanisław Weber "Chirurg" przesłał oskarżenie dotyczące zdrajcy do prokuratora Stefana Robaka "Grabca" z żądaniem skierowania sprawy do rozpatrzenia przez sąd podziemny. Cywilny Sąd Specjalny, po zbadaniu materiałów, orzekł wobec oskarżonego karę śmierci za konfidencką współpracę z policją niemiecką. I tu wydarzyła się rzecz niespotykana, dowództwo AK zgodziło się aby likwidację wykonał oddział macierzysty "Mei" i "Ludki". Mieczysław Darmaszek został zastrzelony w biały dzień 15 marca 1944 roku w Warszawie na ulicy Miodowej u zbiegu z ulicą Kapitulną. Pamięć pomordowanych pomściły Irena Bredel "Alina" oraz Leta Elżbieta Ostrowska "Justyna", które zgłosiły się do tej niesłychanie trudnej akcji na własną prośbę.
Osobom zainteresowanym rozwinięciem tematu polecam książkę Izabelli Horodeckiej pt. "Ocalone od niepamięci. Wspomnienia z lat 1939-1945".
Wojciech Königsberg dla Wirtualnej Polski