PolskaPiękna pogodynka mogłaby zostać prezydentem Polski?

Piękna pogodynka mogłaby zostać prezydentem Polski?

- Polacy mają dosyć partyjności prezydenta i to jest ten "złoty" moment by wypromować kogoś spoza partii politycznej - mówi Piotr Tymochowicz, specjalista od wizerunku i marketingu politycznego w rozmowie z Wirtualną Polską o tym, czy w przyszłorocznych wyborach prezydenckich czekają nas jakieś personalne niespodzianki. Dodaje, że jeśli ktoś zacząłby promować takich ludzi jak. np. Dorota Gardias (prezenterka pogody z TVN) - to wszystko jest możliwe.

Piękna pogodynka mogłaby zostać prezydentem Polski?
Źródło zdjęć: © PAP

WP: Czy myśli pan, że można byłoby wypromować nowego, świeżego kandydata na prezydenta, który liczyłby się w generalnym wyścigu?

Piotr Tymochowicz: Wypromowanie świeżej osoby zawsze jest możliwe. Tak naprawdę zauważmy jedną rzecz, nie wyznając spiskowej teorii dziejów, spójrzmy chłodno na całą sprawę: komu zależy na tym, byśmy nie wierzyli, że można wypromować niezależnego kandydata? Jest to bardzo proste: wszystkim partiom politycznym, które usiłują nam wmówić, że taka kreacja nie ma sensu, że trzeba mieć bazę partyjną, że trzeba mieć bazę polityczną. Oni wystawiają swoich kandydatów i zrobią wszystko, żeby to ich kandydaci zdobyli jak najwięcej głosów. Gdyby nagle nam zaczęli uświadamiać, jak to jest w istocie, że baza partyjna nie ma tu nic do rzeczy, szczególnie jeśli mówimy o funkcji prezydenta, no to działali by na własną niekorzyść.

A prawda jest taka, że jest to jak najbardziej możliwe, tym bardziej z takim wyprzedzeniem, jakie mamy w tej chwili. Nie mówię tu o wypromowaniu osób zupełnie nieznanych, bo czym innym jest wytworzenie wysokiego stopnia rozpoznawalności, to jest inna sprawa, to jest trudne zadanie. Ale gdybyśmy teraz zaczęli promować niezależnych ludzi, takich jak np. pani Dorota Gardias, która jest znaną pogodynką, to teoretycznie jest to możliwe. Ona żadnej bazy politycznej nie potrzebuje, nawet brak takiej bazy partyjnej byłby jej atutem. Czy też Andrzej Olechowski, jeśli odłączy się całkowicie od stronnictwa Demokratycznego i będzie niezależny, to łatwiej by było mu się wypromować niż osobie, która jest silnie identyfikowana z partią. Myślę, że ludzie mają dosyć partyjności prezydenta i to jest ten złoty moment by wypromować kogoś spoza partii politycznej.

WP: A czy osoba niepubliczna, całkowicie nierozpoznawalna miałaby szansę w wyścigu o fotel prezydenta, czy promocja tej osoby na taką skalę jest możliwa?

- To też jest możliwe, ale problem polega na tym, że ta osoba musiałaby w mocny sposób zaistnieć, bo ewolucyjnie nie ma na to czasu. Taki spokojny, stopniowy proces trwa 3-4 lata. Natomiast jeśli mówimy o nagłej kreacji, a taka byłaby potrzebna, to musi być bardzo mocne zdarzenie, to musi być coś naprawdę ważnego.

WP: Myśli pan, że w przyszłorocznych wyborach będziemy mieli takiego świeżego kandydata, że pojawi się zupełnie nowa osoba?

- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie z prostego powodu, nie jestem wróżką.

WP: A czy ktoś zgłaszał się do pana z prośbą o pomoc w przygotowaniu do kandydowania?

- Owszem zgłasza się wiele postaci, mniej lub bardziej egzotycznych. Ja bym powiedział tak: im ktoś bardziej chory psychicznie, tym bardziej chce być prezydentem, nikt normalny nie będzie chciał nim być.

Rozmawiała Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)