PolskaPięcioletnia Zuzia zginęła na dzikiej kolonii

Pięcioletnia Zuzia zginęła na dzikiej kolonii

W poniedziałek wieczorem na polecenie Prokuratury Rejonowej w Lubaniu przeprowadzono sekcję zwłok Zuzi, która zmarła po wypadku w Wolimierzu, gdzie przebywała na warsztatach teatralnych. Jak ustaliła "Polska Gazeta Wrocławska", obiekt nie był dopuszczony do organizowania wypoczynku, a kolonia nawet nie została zgłoszona w Kuratorium Oświaty.

Pięcioletnia Zuzia zginęła na dzikiej kolonii
Źródło zdjęć: © Polska Gazeta Wrocławska

12.07.2011 | aktual.: 13.07.2011 09:57

Pięcioletnia dziewczynka razem z dziesięcioosobową grupą wychowanków domu dziecka z Poznania przebywała na warsztatach teatralnych, prowadzonych przez aktorów teatru Klinika Lalek. W sobotę po kolacji, gdy bawiła się na hamaku, przewrócił się na nią olbrzymi, drewniany kloc, do którego ten hamak był przymocowany.

Sekcja ma dać odpowiedź na pytanie, co konkretnie było przyczyną śmierci dziecka. Lubańska prokuratura bada także pozostałe okoliczności zdarzenia. - Wiemy na pewno, że opiekunowie dzieci byli trzeźwi. Sprawdzamy, czy mieli odpowiednie uprawnienia - powiedziała nam prowadząca sprawę prokurator Kamila Wolańska. Prokuratura ustala też, czy obiekt, w którym odbywały się warsztaty, był dopuszczony do organizowania w nim letniego wypoczynku dzieci.

Jak ustaliła "Polska Gazeta Wrocławska", obiekt nie był dopuszczony do organizowania wypoczynku! Warsztaty odbywały się na terenie tzw. Stacji Wolimierz, czyli dawnej stacji kolejowej, zaadaptowanej przez artystów teatru Klinika Lalek. Pobyt dzieci w tym obiekcie nie był zgłoszony w kuratorium oświaty. - Można to zresztą łatwo sprawdzić na naszej stronie internetowej: www.wypoczynek.men.gov.pl - mówi Waldemar Urbaniak, kierownik jeleniogórskiego oddziału Dolnośląskiego Kuratorium Oświaty.

- Na terenie powiatu lubańskiego nikt z Wielkopolski nie zarejestrował żadnego wypoczynku dzieci, a powinien. To była dzika kolonia - dodaje. Oznacza to, że obiektów, w których przebywały dzieci, nie mogły sprawdzić pod kątem bezpieczeństwa żadne służby: ani straż pożarna, inspekcja sanitarna, ani też wizytatorzy kuratorium.

W poniedziałek m.in. na ten temat przesłuchiwany był w prokuraturze Artur Nawrot, dyrektor poznańskiego domu dziecka, którego podopieczną była Zuzia. - Dyrektor przyznał, że nie było zgłoszenia - potwierdza prok. Wolańska. Dodała, że tragedia w Wolimierzu została wstępnie zakwalifikowana jako nieszczęśliwy wypadek.

Wstrząśnięta nim jest Maria Remiezowicz, dyrektor Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych Urzędu Miasta Poznania. - Dyrektor placówki, razem z psychologiem i dodatkowymi wychowawcami jeszcze w sobotę w nocy udali się na miejsce tej tragedii - mówi. - Na początku dzieci zadeklarowały chęć pozostania na warsztatach w Wolimierzu do końca - czyli do wtorku. Jednak dyrektor podjął decyzję o skróceniu pobytu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (30)