Piąty dzień kryzysu: w Kijowie panuje spokój
W piątek rano, piątego dnia kryzysu politycznego na Ukrainie, centralny plac Kijowa, Majdan Niepodległości, był pusty.
Na ogromnej scenie, ustawionej przez przeciwników przedterminowych wyborów parlamentarnych nic się nie działo, a zapowiedzianych 40 tysięcy zwolenników prorosyjskiej koalicji parlamentarnej nikt tu jeszcze nie widział.
Czekamy na demonstrację i wystąpienia polityków. Na razie oglądamy posiedzenie parlamentu, rozmawiamy, a niektórzy jeszcze śpią - powiedziała mieszkająca w miasteczku namiotowym zwolenników koalicji w centrum stolicy Irena, "członkini Partii Regionów Ukrainy z Lwowszyzny".
W rozmowach o rozwiązaniu obecnego kryzysu nastąpił całkowity pat. Zdaniem ukraińskich komentatorów rozmowy o zażegnaniu konfliktu ustały ze względu na nadchodzące święta wielkanocne. Ich kontynuacji można oczekiwać dopiero w następnym tygodniu.
Kryzys polityczny na Ukrainie wybuchł w poniedziałek, kiedy prezydent Wiktor Juszczenko ogłosił dekret o rozwiązaniu parlamentu i ogłosił przedterminowe wybory. Rząd Wiktora Janukowycza i koalicja Partii Regionów Ukrainy, socjalistów i komunistów odmówiły podporządkowania się decyzji szefa państwa. Żadna ze stron nie okazuje chęci do zawarcia kompromisu.
Od wtorku w Kijowie trwają wielotysięczne protesty zwolenników koalicji. Przywożeni są oni do stolicy wynajętymi autobusami i pociągami na jeden-dwa dni, po czym wracają do domów. Według mediów za udział w protestach ludzie ci otrzymują ok. 20 dolarów dziennie.
Prozachodnia opozycja nie prowadzi żadnych protestów. Według jednej z jej przywódczyń, Julii Tymoszenko, opozycja przystąpiła już do przygotowań do wyborów. Zgodnie z dekretem Juszczenki mają się one odbyć 27 maja.
Jarosław Junko