Peter Loew: Polska powinna odgrywać znaczącą rolę w Europie
- Polska polityka zagraniczna PiS zaczęła sprowadzać się do polityki wewnętrznej, prowadzonej w oparciu o krajową opinię publiczną i oczekiwania własnego elektoratu - mówi dr Peter Oliver Loew, szef niemieckiego Instytutu Spraw Polskich.
DW: Premier Matusz Morawiecki przedstawił skład nowego rządu. Jedną ze zmian jest wydzielenie z MSZ pionu europejskiego, który przechodzi pod kontrolę KPRM. De facto powstało w Polsce nowe ministerstwo ds. Unii Europejskiej. Jak pan ocenia taki ruch?
Peter Oliver Loew: Myślę, że z jednej strony jest to sygnał, że polskiemu rządowi bardzo zależy na Europie i chce aktywnie działać w tym obszarze. Zobaczymy, czy to będzie działalność, której celem będzie raczej odpieranie zarzutów ze strony instytucji europejskich, czy będzie to próba nowego otwarcia w polskiej polityce europejskiej. Z drugiej strony taka zmiana osłabia ministerstwo spraw zagranicznych, które traci znaczącą część swoich kompetencji. Również w polskich mediach padły przypuszczenia, że z pewnością dojdzie do sporów kompetencyjnych.
Takie zastrzeżenia zgłaszał m.in. były minister spraw zagranicznych w rządzie PiS Witold Waszczykowski.
Ten podział faktycznie może wydawać się problematyczny, choć w np. Niemczech też jest tak, że pewne kompetencje polityki zagranicznej znajdują się w Urzędzie Kanclerskim. Być może polski rząd chce w jednej orkiestrze grać dwoma różnymi instrumentami i nadawać inne tony z dwóch stron. Jeśli to dobrze rozegra, koncepcja może okazać się korzystna. Czas pokaże, czy ta zmiana wzmocni polską politykę europejską, czy raczej ją osłabi.
PiS rozpoczyna drugą kadencję rządów. Jaki jest stan stosunków polsko-niemieckich po minionych czterech latach?
Na początku poprzedniej kadencji stosunki polsko-niemieckie wyraźnie się pogorszyły. Z Warszawy popłynął komunikat, że Niemcy nie są już przyjacielem Polski, ale jedynie pragmatycznym partnerem w Europie. Doszło więc do pewnego ochłodzenia, ale było ono raczej retoryczne. Do dziś pamiętamy wypowiedzi ówczesnego ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, który w wywiadzie z niemiecką gazetą mówił o rowerzystach i wegetarianach jako emanacji lewicowej polityki. Te wypowiedzi były u nas traktowane z niedowierzaniem, ale i gorzką cierpliwością, co będzie dalej. Po pewnym czasie okazało się, że rządowi PiS zależy jednak na współpracy. Doszło do małej stabilizacji we wzajemnych stosunkach. Natomiast na poziomie regionalnym ta współpraca cały czas przebiegała dość normalnie. Pogorszeniu nie uległa też współpraca organizacji obywatelskich, w sferze kultury i nauki. Te kontakty nadal są zacieśniane.
Niedawno niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas podkreślał znaczenie Polski dla koalicyjnego rządu CDU/CSU-SPD. Zwracał uwagę, że zwłaszcza po brexicie Polska "powinna stać w Europie w pierwszym szeregu”.
Polska powinna odgrywać znaczącą rolę w Europie. Jest w końcu jednym z jej największych krajów. Przed 2015 rokiem, przez 8 lat rządów Platformy Obywatelskiej i jej koalicjantów, ta rola rzeczywiście taka była. Sytuacja uległa zmianie, kiedy PiS doszło do władzy. Polska polityka zagraniczna zaczęła sprowadzać się do polityki wewnętrznej, prowadzonej w oparciu o krajową opinię publiczną i oczekiwania własnego elektoratu.
Jednym z tematów, który rozpala polską opinię publiczną jest kwestia reparacji wojennych. Czy pana zdaniem, Polska ma jakiekolwiek szanse, by je od Niemiec uzyskać?
Nie ma żadnych szans. Reparacji nie będzie, bo z punktu prawnego ta sprawa została ostatecznie zakończona tzw. traktatem dwa plus cztery, już w 1990 roku. Strona polska nic nie uzyska na tej płaszczyźnie.
Jak w Niemczech traktowane jest podnoszenie tematu reparacji przez polskich polityków?
Domaganie się reparacji 75 lat po zakończeniu wojny to czysto polityczna zagrywka, głównie na potrzeby polityki wewnętrznej. Chociaż poprzez podnoszenie tej tematyki uwrażliwiono opinię publiczną w Niemczech, a nawet w całej Europie na gehennę, jaką w związku z wojną przeszli Polacy. Strona niemiecka chyba bardziej zrozumiała, że polskie społeczeństwo do dziś żyje w cieniu tamtych wydarzeń. Myślę, że Niemcy powinni w związku z tym wykonać jakiś gest w kierunku Polski.
Jaki?
Pojawiła się np. propozycja utworzenia polsko-niemieckiego funduszu przyszłości, z którego można by wspierać inicjatywy polsko-niemieckie lub w symboliczny sposób pamiętać o roli nazistowskich Niemiec wobec Polski.
Proces polsko-niemieckiego pojednania trwa. Jak przeprowadzać go w sposób skuteczny?
To nie jest coś, co można dekretować jednym aktem prawnym. Potrzebne jest rozbudowane kształcenie obu społeczeństw. Niemcy muszą rozumieć, że Polska nie jest jakimś tam małym krajem, gdzieś na wschodzie, lecz prawie 40 milionowym państwem, drugim co do wielkości sąsiadem Niemiec i ważnym graczem w Europie. Pytanie, czy można poprawić tę świadomość, tak jak robi to obecny prawicowy rząd - tupiąc nogą i krzycząc: "my chcemy”. Czy nie byłoby lepiej, gdyby te nastroje w Niemczech zmieniać poprzez rozsądną politykę, opartą na wzajemnym zrozumieniu?
Na jakich tematach oba kraje powinny się skupiać w przyszłości?
Nasza wspólna przeszłość miała bardzo ciemne strony. Nawet jeśli mówimy o przyszłości, to dla nas Niemców ta przeszłość będzie i musi być obecna. Nie trzeba o niej zawsze mówić, ale trzeba być jej świadomym. Jeżeli chodzi o przyszłość, to oczywiście musimy rozmawiać o sprawie migracji, nie tylko pomiędzy naszymi krajami. To temat bardzo ważny, bo w przyszłości bez migrantów nasze gospodarki nie będą mogły funkcjonować. Musimy wiele uwagi poświęcać naszym stosunkom gospodarczym. Dla mnie osobiście ważne są także sprawy kultury. Polska w ostatnich latach w dość ciekawy sposób wzbogaciła europejski krajobraz kulturalny, wprowadzając nowe tematy i nowe ciekawe indywidualności, rozwijając też w sposób absolutnie zaskakujący kulturową witalność wielkich miast.
W Niemczech sporą popularność zdobyła polska noblista Olga Tokarczuk.
Tokarczuk jest jedną z tych postaci, które w Niemczech są i będą obecne przez następne dziesięciolecia, które mają coś do powiedzenia, i przez które Polska staje się bardziej zrozumiała i ciekawsza dla niemieckiej opinii publicznej. Zadaniem rządów zarówno w Niemczech, jak i w Polsce jest zagwarantowanie twórcom odpowiedniej przestrzeni do działania, w której mogą wyrastać takie indywidualności jak Olga Tokarczuk. Polski rząd próbuje obecnie centralnie sterować życiem kulturalnym. To nie pomaga w znalezieniu następnych wybitnych indywidualności. W sferze kultury konieczne jest zagwarantowanie szerokiej przestrzeni wolności.
Niebagatelną rolę w kształtowaniu wzajemnych relacji i uwrażliwiania Niemców na sprawy polskie pełni instytut, któremu pan szefuje.
Staramy się zmienić nastroje wśród Niemców. Stworzyliśmy np. projekt PolenMobil. Mamy obecnie dwa samochody, które podróżują po wszystkich landach i odwiedzając szkoły promują Polskę, jej kulturę i język. Innym ważnym projektem jest pomnik polskich ofiar II wojny światowej. Inicjatywa powstała dwa lata temu. Chodzi nie tylko o to, by postawić widoczny znak pamięci, ale by otoczyć go też programem edukacyjno-informacyjnym o wydarzeniach na ziemiach polskich podczas II wojny światowej.
Kiedy pomnik pojawi się w krajobrazie Berlina?
Ostateczną decyzję o budowie pomnika i jego kształcie musi podjąć Bundestag. Trwa przekonywanie posłów, by poparli projekt. Jeśli zostanie on przegłosowany w Bundestagu, rząd będzie musiał się tym zająć. Zanim pomnik stanie, może to potrwać nawet kilka lat. Bardzo ważne są jednak dyskusje, które toczą się wokół takich idei i budują świadomość w naszych społeczeństwach. Te cenne dyskusje są już częścią pomnika.
Jest pan szefem Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich od października. Nowy dyrektor oznacza też nowy kurs? Co będzie pana priorytetem?
Będziemy się starać wyraziście wzbogacać stosunki polsko-niemieckie. Chcemy pokazywać ich wartość poprzez różnego rodzaju projekty. Jeden z nich, który obecnie realizujemy, dotyczy polsko-niemieckiej komunikacji, tego jak i o czym rozmawiamy ze sobą prywatnie i w dyskusjach publicznych. Będziemy pokazywać różne sfery polsko-niemieckiego sąsiedztwa, zwłaszcza te mniej znane, jak np. obecność Polaków we współczesnej historii Niemiec. Wiele uwagi zamierzamy też poświecić stosunkom gospodarczym. Chcemy też być blisko polityki i doradzać, co jeszcze można zdziałać w kwestii stosunków polsko-niemieckich. Chcemy rozbudzać u Niemców ciekawość Polską. Pokazywać, że Polska to bogactwo kultury, gospodarki, krajobrazu, polityki i historii, a także nasz ważny partner i sąsiad na wschodzie.