Pełczyńska-Nałęcz: formuła dwustronnych rozmów Polska-Rosja nie ma uzasadnienia
Po wytycznych UE dwustronne rozmowy z Rosją na wysokim poziomie nieodnoszące się do Ukrainy są nieuzasadnione - zaznacza Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która zostanie ambasadorem RP w Moskwie.
PAP: Kończy Pani pracę jako wiceminister w MSZ. Odpowiadała Pani m.in. za sprawy wschodnie. Teraz udaje się Pani do Moskwy, gdzie będzie ambasadorem. Trafia Pani na trudny czas. Jakie będą Pani priorytety?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz:Czasy są trudne. Mamy do czynienia z kryzysem unijno-rosyjskim, a kryzys na linii Polska-Rosja jest elementem tego szerszego. Zamierzam trzymać się linii wyznaczonej przez Unię Europejską. Spójność unijna jest podstawą naszej polityki. Chcę prezentować polski punkt widzenia i Polskę taką, jaka ona rzeczywiście jest: nowoczesną, pokojową, stroniącą od wojen i konfliktów, promującą ład europejski. Ten obraz nie zawsze w Rosji tak wygląda.
Potrzebne są intensywne kontakty międzyludzkie po to, żeby kryzys w jak najmniejszym stopniu odbił się na wzajemnym postrzeganiu narodów. Ważnym obszarem jest mały ruch graniczny między Kaliningradem a Polską, ale też podróże zwykłych Rosjan do Polski. Chcemy utrzymać wymianę młodzieży prowadzoną przez Centrum Dialogu i Porozumienia.
Mamy Polonię w Rosji, która ma swoje problemy i wymaga, zwłaszcza w obecnej sytuacji, szczególnej uwagi ze strony polskiego państwa. W tej trudnej sytuacji Rosja nie przestaje być ważnym partnerem gospodarczym. Mimo ograniczeń, jakie zostały wprowadzone, należy podejmować starania, aby minimalizować straty dla polskiego biznesu.
Jeszcze są sprawy bilateralne; większość z nich trudnych, nierozwiązanych od lat. Klimat polityczny nie sprzyja ich rozwiązaniu, ale trzeba o nich rosyjskim partnerom przypominać.
PAP: Nawiązała Pani już do tego, że Rosja wprowadziła embargo na polskie owoce m.in. jabłka. W 2012 roku obroty handlowe między naszymi krajami wyniosły 37,9 miliarda dolarów. Jak może się zmienić sytuacja? Ile mogą stracić polscy przedsiębiorcy i w jakich branżach?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Wprowadzając sankcje wszystkie kraje Unii Europejskiej liczą się ze stratami. Dolegliwość takiej polityki nie dotyczy tylko Polski, ale także innych krajów, każdego w inny sposób. Dolegliwość dla Polski nie jest zupełnie nieoczekiwana. Braliśmy coś takiego pod uwagę jako możliwy, negatywny scenariusz. Główne działania w tej sprawie są między Warszawą a Unią, a następnie Komisją Europejską i Moskwą. To Komisja powinna nas reprezentować w tym sporze z Rosją - w naszym przekonaniu, że restrykcje są bezzasadne.
PAP: Czy uważa pani, że ostatnie sankcje nałożone przez Unię i USA na Rosję zmuszą Moskwę do zmiany kursu? Władze rosyjskie je bagatelizują.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Sankcje są obustronnie kosztowne. Są instrumentem, który ma prowadzić do politycznego rozwiązania konfliktu na Ukrainie. Sankcje nie są celem samym w sobie. Czy doprowadzą do zmiany kursu? Do rozmowy trzeba dwojga. Mamy nadzieję, że ta polityka unijna doprowadzi do dobrego, pokojowego porozumienia.
PAP: Przejdźmy do nierozwiązanych spraw w stosunkach polsko-rosyjskich. Jak wygląda sprawa nieruchomości w Warszawie przekazanych ZSRR w latach 70., które Polska chce odzyskać? I z drugiej strony - kiedy będzie spełniony polski postulat, aby rosyjskie władze umożliwiły wpisanie nieruchomości polskiej ambasady w Moskwie do ksiąg wieczystych?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz:Negocjacje w tej sprawie powinny toczyć się obok spraw polityki. Sprawa ma wymiar symetryczny. Oczekujemy czegoś od Rosji, strona rosyjska oczekuje czegoś od nas. My stawiamy swoje warunki, oni swoje. Bez rozwiązania naszych problemów nie będzie rozwiązania problemów rosyjskich. Ostatnio odbyły się negocjacje na poziomie prawników. Rozmowy będą kontynuowane. Na razie jednak wielkich zmian w tej sprawie nie ma.
PAP: Czy jedzie Pani do Moskwy z instrukcjami dotyczącymi zwrotu wraku Tu-154M i czarnych skrzynek? Czy będzie Pani, w imieniu Polski, dalej ubiegać się o ich zwrot?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Sytuacja jest niezmienna od 4 lat. Uważamy, że po 4 latach samolot powinien nam być zwrócony. Tak się nie dzieje. Ta sprawa jest podnoszona regularnie, przy wszystkich możliwych okazjach; jako ambasador, będę również poruszała tę kwestię. Nie akceptujemy odpowiedzi strony rosyjskiej, że dopóki toczy się śledztwo wrak pozostanie w Rosji. Uważamy, że wrak powinien być w Polsce.
PAP: Kiedy i w jakim trybie zapadła decyzja o odwołaniu Roku Rosji W Polsce i Roku Polski w Rosji? Posłowie PiS skarżyli się, że Pani na posiedzeniu komisji spraw zagranicznych twierdziła, że jeszcze nie ma decyzji w tej sprawie, a tego samego dnia rzecznik rządu ogłosiła, że inicjatywa została odwołana.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz:Na komisji powiedziałam, że rząd podejmie stosowną decyzję. I to znalazło odzwierciedlenie w rzeczywistości. Była wola po naszej stronie, aby utrzymać tę inicjatywę tak długo, jak długo było wrażenie, że konflikt nie będzie eskalował. Jednak ze względu na zestrzelenie samolotu, nowe, ostrzejsze sankcje unijne, przestała wpisywać się w polską i unijną politykę wobec Rosji.
Odwołując Rok Rosji i Rok Polski chcemy utrzymać szereg wydarzeń kulturalnych, które były planowane. Będą zrealizowane nie w ramach tej inicjatywy, ale jako wydarzenia, które pokazują kulturalne oblicze Polski w Rosji.
PAP: Jak, w obecnej sytuacji, wygląda przyszłość inicjatyw takich jak Komitet Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej, dorocznych spotkań pod przewodnictwem szefów MSZ Polski i Rosji?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Nieformalne wytyczne unijne dotyczące wszystkich krajów członkowskich są takie, żeby zawieszać tego typu regularne spotkania, które nie odnoszą się bezpośrednio do rozwiązania konfliktu wokół Ukrainy. Polska będzie się tych instrukcji trzymać. Formuła dwustronnych, regularnych rozmów między Polską a Rosją nie znajduje dzisiaj uzasadnienia.
PAP: Co zatem z "Programem 2020 w relacjach polsko-rosyjskich" podpisanym w grudniu przez ministrów Radosława Sikorskiego i Siergieja Ławrowa po posiedzeniu Komitetu Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej? Przypomnę, że jeden z zapisów mówił, że mają odbywać się "regularne konsultacje na temat różnych aspektów bezpieczeństwa". Program obowiązuje?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Program nie jest dokumentem prawnym. To deklaracja intencji. Polska podpisywała ją z przekonaniem, że będzie wyrazem naszej woli budowania dobrosąsiedzkich stosunków. Jeżeli po drugiej stronie intencje nie zostały zrealizowane, wówczas realizacja intencji po stronie polskiej nie jest dzisiaj możliwa. To nie oznacza, że w przyszłości, gdyby sytuacja się zmieniła, Polska nie ma woli budowania dobrosąsiedzkich stosunków z Rosją, z Rosją pokojową, przestrzegającą zasad międzynarodowych.