PE kończy 5‑letnią kadencję wzmocniony i bardziej upolityczniony
Parlament Europejski kończy swą 5-letnią
kadencję wzmocniony w porównaniu z pozostałymi instytucjami
unijnymi i bardziej upolityczniony. Był to pierwszy PE, w którym
zasiedli eurodeputowani z krajów byłego bloku radzieckiego.
10.05.2009 | aktual.: 10.05.2009 12:41
Ostatnia sesja PE obecnej kadencji odbyła się w ubiegłym tygodniu. Sesja inaugurująca PE nowej kadencji odbędzie się 13 lipca, po czerwcowych wyborach (w różnych krajach odbędą się one w okresie od 7 do 13 czerwca).
W czasie kończącej się kadencji eurodeputowanym udało się radykalnie zmienić kilka kluczowych projektów legislacyjnych w stosunku do propozycji Komisji Europejskiej i stanowisk rządów państw członkowskich, ale też kilkakrotnie udało się pokazać prawdziwy ząb polityczny.
Tak było już od pierwszych dni funkcjonowania parlamentu, kiedy jesienią 2004 roku posłowie zagrozili, że nie zatwierdzą składu nowej Komisji Europejskiej pod wodzą Jose Manuel Barroso. Powód: nie chcieli, by komisarzem ds. wolności i sprawiedliwości został głoszący homofobiczne hasła włoski polityk Rocco Buttiglione. Pod presją eurodeputowanych Barroso zażądał od Rzymu przysłania do Brukseli innego komisarza.
Na kolejny sygnał polityczny PE nie trzeba było długo czekać. Eurodpeutowani jako pierwsi stanęli po stronie Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie. I kiedy inne unijne instytucje nie wiedziały jeszcze jak zareagować, eurodeputowani solidaryzowali się z marznącymi na ulicach Kijowa manifestantami, wysyłając na Ukrainę kolejne delegacje i demonstracyjnie występując na sesji w Strasburgu w pomarańczowych szalikach.
Tę wrażliwość na sprawy wschodnie Parlament Europejski nabył bez wątpienia pod wpływem eurodeutowanych z Polski, Łotwy czy Litwy, którzy po raz pierwszy znaleźli się w jego szeregach. To oni zainspirowali przeprowadzenie w PE kilku symbolicznych debat historycznych, zwłaszcza w maju 2005 roku z okazji 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej. W przyjętej wówczas rezolucji, PE przypomniał, że dla niektórych narodów koniec wojny oznaczał tyranię narzuconą przez stalinowski Związek Radziecki.
- Niech żyje rozszerzenie! Nareszcie świętujemy koniec II wojny światowej - powiedział wówczas w Strasburgu w imieniu luksemburskiego przewodnictwa w UE premier Jean-Claude Juncker.
Inne polityczne osiągnięcie PE, to bez wątpienia ustanowienie tymczasowej komisji ds. domniemanych lotów i więzień CIA w Europie, która napiętnowała udział państw UE w amerykańskiej wojnie z terroryzmem.
Kończący kadencję PE był też bardziej wpływowy, jeżeli chodzi o legislację. Korzystając z tzw. procedury współdecydowania z Radą UE (czyli rządami), która obowiązuje w kilkudziesięciu dziedzinach, głównie dotyczących rynku wewnętrznego, transportu, środowiska, energii czy spraw konsumentów, eurodeputowani radykalnie zmienili kilka nowych dyrektyw.
Tak było w przypadku słynnej dyrektywy usługowej czy pakietu REACH, wprowadzającego rejestrację i klasyfikację substancji chemicznych. W obu tych przypadkach eurodeputowanym udało się osiągnąć większość parlamentarną, by stępić liberalne, wolnorynkowe ostrze dyrektyw, uwzględniając wrażliwość na socjalne, prokonsumenckie i ekologiczne postulaty obywateli UE. Najnowszym przykładem takiego podejścia było głosowanie na ostatniej sesji, kiedy PE stanął w obronie prawa dostępu do internetu i odrzucił pakiet telekomunikacyjny, uzgodniony już z krajami UE, który dawał rządom możliwość odcinania internautów od sieci bez wyroku sądu.
Podsumowując w środę w Strasburgu mijającą kadencję PE, przewodniczący Hans-Gert Poettering podkreślił udaną integrację posłów z dwunastu nowych krajów. - Zakończona sukcesem integracja parlamentarzystów z nowych krajów członkowskich, które przystąpiły (do UE) w latach 2004-2007 oraz dostosowanie pracy PE do większego i bardziej zróżnicowanego grona to bez wątpienia znaczące osiągnięcia tej mijającej kadencji - powiedział Poettering.
Kilku polskich posłów zostało szczególnie zauważonych i docenionych przez unijnych parlamentarzystów. Zmarłego tragicznie w ubiegłym roku Bronisława Geremka już na samym początku kadencji wyróżniono, zgłaszając jego kandydaturę na przewodniczącego PE. Kiedy Geremek sprzeciwił się w 2007 r. swojej ponownej lustracji, za co groziła mu utrata mandatu, szefowie grup politycznych stanowczo stanęli w jego obronie, a sprawa trafiła na czołówki europejskich gazet.
Inny polski eurodeputowany cieszący się uznaniem to zwycięzca wielu rankingów Jerzy Buzek, który ma spore szanse na objęcie w lipcu funkcji przewodniczącego PE nowej kadencji.
W pamięci dziennikarzy i eurodeputowanych zachowały się też wystąpienia polskich posłów o eurosceptycznych poglądach. Prawdziwą burzę wywołała wystawa zorganizowana przez LPR w 2005 r. w Strasburgu, porównująca aborcję do holokaustu, oraz uznana za antysemicką książeczka autorstwa europosła LPR Macieja Giertycha, którą wydał w 2007 r. z logo PE.
Większość europarlamentarzystów z liczącego 783 członków PE była w mijającej kadencji orędownikami dalszej integracji europejskiej. PE zdecydowanie opowiadał się za przyjęciem eurokonstytucji, a następnie Traktatu Lizbońskiego i przyjął w tej sprawie wiele rezolucji, wywierających presję na państwa członkowskie.
Inga Czerny