"Buntownicy" w TK napisali nowy list. Odpowiadają Kaczyńskiemu
Za sprawą Krystyny Pawłowicz do sieci trafił najnowszy list sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy nie uznają prezesury Julii Przyłębskiej. Piszą w nim, że są "gotowi do niezwłocznego" orzekania ws. ustawy dot. Sądu Najwyższego, czego domagał się ostatnio Jarosław Kaczyński. Utrzymują przy tym dotychczasowe żądanie wskazania nowego prezesa TK, co z kolei podważał prezes PiS.
"Zamiast życzeń świątecznych otrzymałam do wiadomości, od 5-ciu zbuntowanych kolegów-sędziów TK, nie szanujących decyzji większości, takie pismo… Kolejny akt uzurpacji. Błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, Koledzy!" - napisała z pretensją Krystyna Pawłowicz, sędzia Trybunału Konstytucyjnego.
"Buntownicy" nie odpuszczają Przyłębskiej. Chcą nowego prezesa TK
Wpis na Twitterze byłej polityk PiS zawiera także sam skan listu, który autorzy skierowali do "sędzi kierującej pracami Trybunału". Takie określenie nie jest przypadkowe, bo podpisani pod nim podkreślają, że nie zmieniają zdania w sprawie prezesury Przyłębskiej. Jak utrzymują, zgodnie z ustawą o TK, jej 6-letnia kadencja w grudniu dobiegła końca. W liście zauważają, że oczekują od niej - jako najdłużej zasiadającej w TK - zorganizowania wyborów na kandydatów na prezesa sądu konstytucyjnego.
Wszystkie pozostałe działania Przyłębskiej określają jako "nieskuteczne i łamiące obowiązujące prawo".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na uwagę zwraca też inny fragment - także z początku listu. Autorzy deklarują, że wyrażają "gotowość do niezwłocznego podjęcia prac nad sprawą o sygn. Kp 1/23". Wymienienie tej sygnatury również nie jest przypadkowe. Kryje się pod nią ustawa dotycząca Sądu Najwyższego, która miała otwierać drogę do uzyskania przez Polskę środków z KPO. Do TK skierował ją prezydent. Aby wydać w jej sprawie wyrok, Trybunał musi się zebrać w pełnym składzie, czyli przy obecności 11 sędziów, co przy "buncie" jest wykluczone.
To jeden z głównych przedwyborczych problemów PiS, bo partia na ostatniej prostej kampanii liczyła na unijne pieniądze.
Naciski Kaczyńskiego w sprawie Przyłębskiej
Sprawa i treść listu ma tym samym jednoznaczny wątek polityczny. Także za sprawą reakcji Jarosława Kaczyńskiego. Pod koniec marca, w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej, podkreślił, że uznaje Julię Przyłębską za prezes TK. - Tutaj nie ma żadnego sporu prawnego, a wyłącznie kwestie związane z ambicjami niektórych osób, którym się spieszy do tego stanowiska - mówił prezes PiS, nazywając "spór wymyślonym".
- Mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy sędziowie, którzy tutaj zajmują tego rodzaju nieuzasadnione stanowisko, jednak wybiorą sprawę racji stanu - dodawał wówczas Kaczyński, jednoznacznie naciskając w tej sprawie.
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, sędziowie odebrali słowa Kaczyńskiego jako "kolejną niedopuszczalną presję zewnętrzną", czego zresztą nie ukrywali politycy obozu rządzącego. - To miał być sygnał i do Bogdana Święczkowskiego, i do Mariusza Muszyńskiego. Oni mają największe ambicje w TK - twierdził jeden z naszych informatorów.
Tym bardziej ciekawe z tej perspektywy są podpisy pod środowym listem. Choć dotychczas sześciu sędziów odmawiało uznania prezesury Przyłębskiej, w dokumencie widnieje pięć podpisów - Jakuba Steliny, Andrzeja Zielonackiego, Wojciecha Sycha oraz dwa inne, trudne do odczytania. Jak wskazuje "Gazeta Wyborcza", prawdopodobnie chodzi o Zbigniewa Jędrzejewskiego i Mariusza Muszyńskiego.
Oznaczałoby to, że listu nie podpisał związany przez lata ze Zbigniewem Ziobrą Bogdan Święczkowski. Brak byłego prokuratora krajowego wśród "zbuntowanych" dawałby PiS więcej szans na wyrok w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym. Konieczne do tego byłoby "przekonanie" już tylko jednego sędziego.