Paweł Deresz: celowo zadaję ból Antoniemu Macierewiczowi
Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, tragicznie zmarłej pod Smoleńskiem, pytany, czy wyjazd Donalda Tuska do Nigerii 10 kwietnia jest ucieczką czy tylko niestosownością, odpowiada, że "ani jednym, ani drugim". - Normalna wizyta państwowa - zaznacza i dodaje, że będzie bronił premiera, tym bardziej, że spotyka się z nim 10 kwietnia o 6:00 na cmentarzu Powązkowskim.
10.04.2013 | aktual.: 10.04.2013 09:09
Prowadzący rozmowę Sławomir Jastrzębowski zwraca uwagę, że Deresz jest autorem karkołomnej tezy sugerującej, że to poseł Macierewicz miałby zysk z zamachu. Mszcząc się za ocenę raportu z likwidacji WSI i aneksu, który źle ocenił Lech Kaczyński - tłumaczy naczelny "SE" i sugeruje Dereszowi, że przecież sam w to nie wierzy. W odpowiedzi mąż tragicznie zmarłej Jolanty Szymanek-Deresz zaznacza, że dodałby jeszcze, że "poseł Macierewicz mógł lecieć razem z Lechem Kaczyńskim samolotem, a jednak wybrał inną drogę do Smoleńska". Jednocześnie przyznaje, że te słowa są przewrotnością z jego strony i celowe sprawianie bólu Macierewiczowi.
Jastrzębowski zwraca uwagę, że choć Deresz mówi, że nie chce nikogo ranić, można przeczytać na blogu: "wcześniej czy później zostanie ujawnione nagranie amerykańskich i rosyjskich służb, które potwierdzi, że w czasie rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z Lechem padło określenie - lądujcie koniecznie w Smoleńsku"; tym samym więc rani.
- To moje przypuszczenie, ale myślę, że niepozbawione racji. Cały świat jest dziś obserwowany przez rozmaite służby amerykańskie, izraelskie... - odpowiada Deresz i zaznacza, że jeśli jednak okaże się, że takiej rozmowy nie było, wtedy przeprosi.