Paulina K. założyła zbiórkę. Ogromna fala hejtu
Fala hejtu pod internetową zbiórką założoną przez Paulinę K., która została ranna w wypadku na trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Była partnerka Łukasza Ż. chce zebrać 200 tys. zł na powrót do zdrowia.
"POMOC dla Pauliny po wypadku" - brzmi nazwa zbiórki, która powstała na portalu pomagam.pl.
Organizatorem jest Paulina K. - młoda kobieta, która była pasażerką volkswagena Arteona kierowanego przez 26-letniego Łukasza Ż. Kilka dni temu 20-latka przerwała milczenie i zabrała głos w wywiadzie, który ukazał się na kanale "Złamane Prawo" w serwisie YouTube.
- Każdy w życiu popełnia błędy i nie było to celowe. Ja naprawdę nie pamiętam w ogóle momentu wsiadania do auta - stwierdziła. Wyznała też, że dla Łukasza Ż. i znajomych "była nikim". - Byłam zwykłym śmieciem, który po prostu z nimi podróżował, a najłatwiej będzie zwalić na mnie, bo już tam leżałam i umierałam - przyznała.
Paulina K. po wypadku była w ciężkim stanie. Jak sama mówiła, przeszła siedmiogodzinną operację szczęki oraz rekonstrukcję twarzoczaszki. Przekazała też, że miała złamane oczodoły, krwiaka wewnątrzczaszkowego i uraz rdzenia kręgowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W serwisie zrzutka.pl czytamy, że "w jednej chwili jej życie zostało wywrócone do góry nogami. Czekają ją długie miesiące kosztownego leczenia, rehabilitacji i walki o powrót do pełnej sprawności".
"Wierzymy, że dzięki Waszej pomocy uda się zapewnić jej najlepszą opiekę medyczną, które pomogą jej odzyskać siłę i radość życia. Każda, nawet najmniejsza kwota, ma ogromne znaczenie. Jeśli nie możecie pomóc finansowo, prosimy, udostępnijcie tę zbiórkę - każda forma wsparcia jest bezcenna. Razem możemy dokonać cudu i dać jej szansę na lepsze jutro" - brzmi opis zbiórki.
Fala hejtu w komentarzach zbiórki
Do godz. 13 w czwartek zebrano niewiele ponad 2 tys. zł z celu wyznaczonego na 200 tys. zł. Wśród wpłacających pojawiły się osoby, które same przyznały, że przelały symboliczną złotówkę tylko po to, aby napisać negatywny komentarz pod adresem rannej w wypadku.
"Gdy pomyślę o Tobie to... nie mam dla Ciebie za grosz współczucia - dlaczego? Bo po części Ty sama ponosisz odpowiedzialność za to co się stało. Niewinny człowiek, który był mężem, ojcem, synem dla kogoś niestety nie żyje! Jak myślisz, co czuje teraz jego rodzina? Jak myślisz - co czuje jego żona i dzieci? Dzieci nigdy nie zobaczą już ojca! Nigdy ich już nie przytuli, nie pocałuję, nie opowie bajki na dobranoc. To nie jest z mojej strony hejt - to są słowa prawdy. A Ty teraz zbierasz pieniądze, aby pomóc sobie, a pomyślałaś o tym mężczyźnie co zginął, o jego najbliższych? Przecież Ty sama miałaś wybór, mogłaś nie wsiadać, ale nie..." - napisał jeden z wpłacających i dodał, że "na Twoim miejscu po prostu zamknąłbym tą zbiórkę".
"Wpłaciłam złotówkę, żeby mieć okazję przekazać te kilka słów - to jest szczyt bezczelności, jak serwis pomogłam może akceptować zbiórkę dla osoby, która pozwoliła pijanemu wsiąść za kierownicę!!! A teraz zbiera znów na operację plastyczną [...] Zabiłaś - tak zabiłaś, bo dla mnie jesteś współsprawczynią - ojca rodzinie i bezczelnie zbierasz na operację plastyczną" - to kolejny komentarz, który pojawił się na portalu pomagam.pl
Mimo hejtu pojawiają się też wpisy ze wsparciem: "Wracaj do zdrówka Paulinko!!! Będzie dobrze... Przytulam" - napisała inny wpłacający.
Zabił ojca dwójki dzieci. Źle zachowuje się w areszcie
W wypadku na trasie Łazienkowskiej zginął pasażer prawidłowo jadącego forda, w którego uderzył rozpędzony przez Łukasza K. volkswagen. 37-latek osierocił dwójkę dzieci. Jak przekazała prokuratura, Ż. zanim wsiadł za kierownicę, wypił osiem kieliszków wódki po 50 ml. Jak informował, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Piotr Antoni Skiba, auto prowadzone przez Łukasza Ż. osiągnęło prędkość 226 km/h.
Łukasz Ż. do dziś nie wyraża skruchy za wypadek. Mężczyzna został sprowadzony do Polski po ucieczce do Niemiec. 14 listopada trafił do aresztu na Białołęce. Już w drodze do Warszawy był arogancki i nie chciał stosować się do poleceń.
- Próbuje gwiazdorzyć, jest wyjątkowo bezczelny i butny. Za swoje zachowanie i sprzeciwianie się panującym w areszcie zasadom ma już dwa wnioski o zastosowanie kary dyscyplinarnej - twierdzi rozmówca Onetu.
Łukasz Ż. jest traktowany jak każdy inny tymczasowo aresztowany. Został umieszczony w celi wieloosobowej, wraz z nim przebywają tam również inni więźniowie. Za swoje zachowanie będzie odpowiadał przed dyrektorem aresztu, który w ramach kary będzie mógł umieścić go na 14 dni w celi izolacyjnej.
Wpis trafi również do jego akt. Opis zachowania będzie brany pod uwagę w przyszłości, gdy złoży wniosek o przepustkę lub gdyby został skazany i ubiegał się o przedterminowe zwolnienie.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj też: