PolskaPaulin z Jasnej Góry: wizyta Franciszka może zmienić Polskę

Paulin z Jasnej Góry: wizyta Franciszka może zmienić Polskę

Wizyta papieża Franciszka na Jasnej Górze będzie początkiem procesu, który może zmienić podzieloną sporami Polskę - mówi o. Stanisław Jarosz, paulin z klasztoru na Jasnej Górze w Częstochowie. Ten proces nie zacznie się od góry, ale od dołu, w sercach ludzi, którzy nie chcę nienawiści - dodał.

Paulin z Jasnej Góry: wizyta Franciszka może zmienić Polskę
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk

PAP: Za kilka godzin, w czwartek, tu na Jasną Górę przybędzie papież Franciszek. Co oznacza dla paulinów jego wizyta?

O. Stanisław Jarosz: Wielką radość i to, że to Bóg jest panem historii. Proszę pamiętać, że gdy w 1966 roku na Jasnej Górze obchodziliśmy 1000-lecie chrztu Polski, to w tym miejscu stał pusty fotel dla papieża Pawła VI, którego komunistyczne władze nie wpuściły do Polski.

Dziś, gdy minęło 50 lat, gdy obchodzimy 1050-lecie chrztu naszej ojczyzny, ten fotel już pusty nie będzie. Powtórzę - to pokazuje, że Bóg jest panem historii. Również w tym sensie, że Polska przez chrzest została złączona w Chrystusie. Podobnie jak ja, ci wszyscy pielgrzymi, którzy są tu z nami.

PAP: Dzisiejsza msza z udziałem papieża Franciszka będzie poświęcona 1050-leciu chrztu Polski. Dlaczego właśnie to wydarzenie w polskich dziejach jest tak ważne?

O. Stanisław Jarosz: To pokazuje scena z Ewangelii, kiedy Jezus nie musiał być chrzczony, a mimo to poszedł na chrzest, żeby pokazać jego głęboki sens. W życiu każdego z nas, każdego chrześcijanina. Bo kiedy Jezus wszedł w wody Jordanu, gdy duch święty zstąpił na niego, to Bóg powiedział: +To jest mój syn umiłowany+. To się stało kiedy ja byłem chrzczony, pan i każdy z nas. I - odpowiadając na pana pytanie - to się stało, kiedy Polska była chrzczona.

Dla mnie wizyta Ojca Świętego w taki dzień, kiedy celebruje się mszę świętą dziękczynną za 1050-lecie chrztu Polski, ma właśnie taki wymiar. Ręka boska nie osłabła, mimo zmian cywilizacyjnych ludzie mają w sercu wiarę, chcą pójść z nią ku przyszłości - bez lęku, bez wstydu, bez tego co im zagraża w codziennym życiu. Pamiętajmy, że to przez chrzest mamy prawo mówić do Boga ojcze, co oznacza, że Bóg chce być dla nas rodziną! W modlitwie mówimy przecież "ojcze nasz". To przesłanie jest bardzo istotne również dla Franciszka, które podejmuje je przyjeżdżając do Polski.

PAP: Nawiązując do nauczania Franciszka, jego encyklik, co paulini na Jasnej Górze uznają z jego nauki najważniejsze?

O. Stanisław Jarosz: Dla mnie najważniejsze jest to, że jest podobny do Jezusa. W prostocie, w otwartym sercu do ludzi. Niektórzy zarzucają mu, że wchodzi w kontakty z różnymi ludźmi, ale przecież to Jezus szedł do grzeszników. Przyjmował ich, rozmawiał z nimi, co mieli mu za złe.

Papież Franciszek ma tę świadomość, że współczesnemu światu potrzeba dobrej nowiny o Bogu, który kocha człowieka. Bogu, który się nie gorszy grzechem, wie, co w naszych sercach jest, a mimo to nie przestaje nas kochać. Dla mnie, i jak myślę dla wielu nas, właśnie ten wymiar posługi papieskiej jest najbardziej istotny.

PAP: Czy zdaniem ojca pielgrzymka Franciszka do Polski podzielonej sporami, może zmienić Polaków na lepsze? Czy może zmienić ją obserwowana od kilku dni w Krakowie energia młodych ludzi na Światowych Dniach Młodzieży?

O. Stanisław Jarosz: To na pewno będzie początek pewnego procesu, który może się stać tak, jak stał się już w naszej historii. Gdy ludzie zobaczyli, że więcej rzeczy nas jednoczy, niż dzieli. Takie zgromadzenia jak tu dziś na Jasnej Górze, obecność tylu tysięcy ludzi pokazuje, że myślimy tak samo, że jesteśmy jednością, że różnią nas tylko niuanse.

Owszem jest pewne grono ludzi w Polsce bardzo skonfliktowanych, które wymachuje szabelkami, ale zwykły szary człowiek patrzy na świat inaczej. Dziwię się niektórym politykom czy dziennikarzom, że są tak daleko od rzeczywistości kobiety, mężczyzny, rodziny, człowieka starszego lub takiego, któremu doskwiera bieda.

I przypuszczam, że ten proces zjednoczenia Polaków nie zacznie się od góry, ale właśnie od dołu, w sercach zwykłych ludzi, którzy nie chcę nienawiści. Zacznie się w rodzinach, parafiach, dzielnicach, szkołach, i tak dalej. To moja nadzieja, że możemy być razem, bo sam Jezus mówił, że jego uczniowie są tymi, którzy się kochają, szanują, wspierają. Dobra wokół nas jest bardzo dużo, wystarczy je pozbierać.

Rozmawiał Norbert Nowotnik

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (96)