Partia ciamajdów
"Na początku prezentowali nurt sierocy w kabarecie. Wyglądali, mówili i zachowywali się jak sieroty, ale nie, że bez rodziców, tylko że
ciamajdy, niedorajdy. Nie, że kreowali, tylko tacy po prostu byli.
Trwało to kilka lat. Potem wydorośleli". Tak na swojej stronie
internetowej przedstawia się zielonogórski Kabaret Jurki. Wikipedia
dodaje z kolei, że Jurków charakteryzuje "specyficzny wygląd,
egzaltowana mowa, przepraszające zachowanie i dobieranie o dwa numery
za małych strojów". Podobnie jest z Jurkami w Sejmie.
23.04.2007 | aktual.: 23.04.2007 11:01
Oni tacy są
Odchodząc z PiS i tworząc własną partię, Marek Jurek, Artur Zawisza, Marian Piłka, Dariusz Kłeczek i Małgorzata Bartyzel zostają sierotami na własne życzenie. - Będziemy walczyć o cywilizację życia - zapowiada Marek Jurek, ogłaszając powstanie swojej partii. Zdaniem posła PiS wywodzącego się z Porozumienia Centrum, to za mało do nawiązania walki. - Oni mają jedno hasło, my cały program. To tak, jakby ktoś wyszedł z gołymi pięściami do walki z nowoczesną armią - ironizuje.
Jurki są skazane na porażkę nawet w konfrontacji z LPR. Z partią Romana Giertycha nie wygrają w licytacji na radykalizm, w dodatku wszystko wskazuje na to, że nie dostaną też wsparcia od swojego, wydawałoby się, naturalnego sprzymierzeńca - o. Tadeusza Rydzyka. Świadczy o tym fakt, że już kilka godzin po konferencji rozłamowców do telewizji Trwam został zaproszony nie Marek Jurek, a Jarosław Kaczyński.
Samo ogłoszenie powstania nowej partii przypominało kabaretowy skecz Jurków pozujących na "ciamajdów" i "niedorajdów". Zamiast podwinąć rękawy, zdjąć krawaty i walić pięścią w mównicę, Jurki wbijały wzrok w podłogę (jak Artur Zawisza), przemawiały cicho i przepraszająco (jak Marek Jurek), wyszły przed kamery w trzyczęściowym garniturze (jak Dariusz Kłeczek) i stały z torebką przewieszoną przez ramię (jak Małgorzata Bartyzel).
W przeciwieństwie do cynicznego Giertycha Jurki się nie kreują. Oni naprawdę tacy są. Idealnie pokazuje to anegdota dotycząca Artura Zawiszy, najbardziej charyzmatycznego spośród nich. Kilkanaście miesięcy temu grupa posłów PiS wybrała się autokarem do Wilna. W wycieczce uczestniczyła także rodzina Zawiszów. Po kilku godzinach nudnej podróży ktoś wpadł na pomysł, żeby włączyć jakiś film. - Jak Artur usłyszał, że chcemy puścić "Chłopaki nie płaczą", zaczął krzyczeć, że ten film to deprawacja. Wszyscy zbaranieli i w końcu żadnego filmu nie włączyliśmy - relacjonuje jeden z uczestników wycieczki. Duże dzieci
Z Jurkami jest podobnie jak z Zawiszą, który chciałby, żeby cały świat uznał, iż "Chłopaki nie płaczą" to "deprawacja". Marek Jurek żądał, by całe PiS głosowało w sprawie ochrony życia tak jak on. A że tak się nie stało, rzucił partyjną legitymację. Nie pomyślał, że zakładając kanapową partię, raz na zawsze traci szanse, by w ogóle mieć okazję głosować w tej sprawie. Bo czy ktokolwiek usłyszy, czego domaga się przewodniczący pięcioosobowego koła chrześcijańsko-konserwatywnego?
Po ostatnich wyborach Marek Jurek dostał od Jarosława Kaczyńskiego szansę życia: był wiceprezesem najpotężniejszej partii w kraju i marszałkiem Sejmu, czyli drugą osobą w państwie. Mógł wejść do politycznej ekstraklasy, elitarnego grona kilkunastu osób, które mają realny wpływ na rzeczywistość. Z tej szansy nie skorzystał. Woli razem z Małgorzatą Bartyzel i Dariuszem Kłeczkiem pełnym głosem domagać się zmiany konstytucji w sprawie ochrony życia. Problem w tym, że ten głos nie przedostanie się poza cztery ściany sejmowego pokoju, który jakiś nowy marszałek Sejmu łaskawie przydzieli poselskiemu kołu Jurka.
- Szkoda chłopa. Być takim ideowcem to wielkie nieszczęście - mówi całkiem poważnie jeden z ważnych polityków Samoobrony. Paradoksalnie jednak to właśnie on, a nie Jurek, ma większe szanse na zrealizowanie swoich politycznych wizji. Inna sprawa, czy w ogóle je ma.
Krótkie dzieciństwo
Kabaret Jurki pisze o sobie, że zanim wydoroślał, minęło kilka lat. Na wydoroślenie Marek Jurek miał tych lat znacznie więcej. Dotychczas z nich nie skorzystał. Teraz na porzucenie politycznego dzieciństwa Jarosław Kaczyński daje mu kilka tygodni. "Jeśli zechce zmienić zdanie, na pewno nie będzie przeszkód. Ale trzeba pamiętać, że zawsze działa czas. Jeśli coś trwa dłużej, to potem trudno się z tego wycofać. Mam nadzieję, że ten moment zastanowienia przyjdzie szybko" - zadeklarował premier w telewizji Trwam.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że sejmowe Jurki wydorośleją tuż przed wyborami, kiedy pojawi się groźba znalezienia się poza parlamentem. Tyle że wtedy Kaczyński nie zaproponuje już żadnemu z nich stanowiska wiceprezesa PiS ani marszałka Sejmu. Co najwyżej "ogony" na wyborczych listach.