Parlament w Belgii się rozwiązał, wybory 13 czerwca
Na skutek dymisji rządu Yvesa Leterme'a belgijski parlament zadecydował o swym rozwiązaniu, otwierając drogę do przedterminowych wyborów parlamentarnych, które mają się odbyć 13 czerwca, krótko przed objęciem przez Belgię unijnej prezydencji.
Izba deputowanych podjęła taką decyzję, przyjmując na wniosek rządu listę 50 artykułów konstytucji, które mają mają być zrewidowane przez parlament następnej kadencji. Zgodnie z prawem, jej przyjęcie skutkuje automatycznym rozwiązaniem parlamentu i rozpisaniem przedterminowych wyborów w ciągu 40 dni.
- Data wyborów jest ustalona na 13 czerwca - ogłosił przewodniczący Izby Deputowanych Patrick Dewael, nie czekając na decyzję rządu w tej sprawie, która formalnie ma być podjęta w piątek.
Przedterminowe wybory są skutkiem kolejnego fiaska prób przezwyciężenia animozji między Flamandami, którzy stanowią 60% ludności w ponad 10-milionowej Belgii, a francuskojęzycznymi mieszkańcami Walonii i Brukseli.
Nie powiodły się negocjacje, które miały położyć kres zadawnionym sporom koncentrującym się wokół wyborczych i językowych praw frankofonów mieszkających we flamandzkich gminach pod Brukselą. Celem rządu Leterme'a było rozwiązanie tego konfliktu do czasu belgijskiej prezydencji. Gdy to się nie udało, premier podał się do dymisji 22 kwietnia, przyznał się do porażki i przywództwo w swojej partii flamandzkich chadeków przekazał eurodeputowanej Marianne Thyssen.
Po wyborach Belgia na nowo będzie musiała budować w bólach koalicję rządzącą, choć komentatorzy chcą wierzyć, że perspektywa unijnej prezydencji rozpoczynającej się 1 lipca skłoni polityków do schowania personalnych animozji do kieszeni i konstruktywnego, szybkiego działania. Przewodniczący Dewael wezwał przyszłych deputowanych, by "wytrwale pracowali na rzecz budowy przyszłości kraju zarówno na poziomie krajowym, jak i międzynarodowym".
Nie czekając na oficjalne ogłoszenie daty wyborów, partie rozpoczęły już kampanię wyborczą, stawiając warunki przyszłych sojuszy i wzajemnie oskarżając się o fiasko negocjacji nad zakończeniem konfliktu flamandzko-frankofońskiego. Są obawy przed dalszym wzrostem autonomicznych dążeń we Flandrii. Najnowsze sondaże pokazują rosnące poparcie dla flamandzkiej partii niepodległościowej NVA, obecnie w opozycji, która wyprzedziła dominujących dotąd chadeków, osiągając 22,9%.
Wieczorne posiedzenie parlamentu zakłócił jeden z posłów skrajnej, izolowanej na scenie politycznej partii flamandzkich nacjonalistów Vlaams Belang, który wstał, krzycząc: "Niech żyje wolna Flandria, a Belgia niech zdechnie!".
Yves Leterme wrócił na stanowisko premiera w listopadzie ubiegłego roku, po wyborze dotychczasowego szefa rządu, Hermana Van Rompuya, na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Przez ostatnie pięć miesięcy z trudem starał się odbudować reputację po swoich rządach w 2007-2008 roku, które przebiegły pod znakiem niekończącego się kryzysu politycznego na skutek sporów Flamandów i frankofonów i kiedy kilkakrotnie składał dymisję.
Nowy parlament będzie musiał wyłonić nową koalicję rządzącą, która na nowo zajmie się rozwiązaniem flamandzko-francuskojęzycznego konfliktu, i nic nie zapowiada, by były na to większe szanse niż w kończącej się w złej atmosferze kadencji.
Niektórzy Belgowie zaczynają już wykazywać zniecierpliwienie i brak zrozumienia dla ciągłych kryzysów politycznych w swoim kraju. Na popularnym portalu internetowym Facebook kilka tysięcy osób zapisało się do grupy "13 czerwca zamiast na wybory idę na basen", nie bacząc, że w Belgii głosowanie jest obowiązkowe i za niedopełnienie obywatelskiego obowiązku teoretycznie grozi grzywna.