Papież Franciszek przeprosił za postawę Kościoła podczas ludobójstwa w Rwandzie. Abpa Hosera nie stać na taki gest
Papież Franciszek przeprosił za postawę Kościoła i jego przedstawicieli podczas ludobójstwa w Rwandzie. Jednym z nich był abp Henryk Hoser, dzisiaj arcybiskup warszawsko-praski.
22.03.2017 | aktual.: 22.03.2017 16:18
Papież Franciszek "ponowił błaganie o Boże przebaczenie za grzechy i uchybienia Kościoła i jego członków, w tym księży, zakonników i zakonnic, którzy ulegli nienawiści i przemocy, zdradzając swoją ewangeliczną misję". To fragment komunikatu Stolicy Apostolskiej po spotkaniu głowy Kościoła z prezydentem Rwandy Paulem Kagame.
W 1994 roku przez sto tragicznych dni w Rwandzie sąsiedzi zabijali sąsiadów, koledzy z pracy kolegów z pracy. Ludobójstwo dokonane przez Hutu na członkach plemienia Tutsi pochłonęło około miliona ofiar. Świat przyglądał się temu bez jakiejkolwiek reakcji: zarówno przebywający w Rwandzie żołnierze ONZ, jak i duchowni.
W Rwandzie działali wówczas także polscy misjonarze. Do dzisiaj cieniem kładzie się na nich sprawa masakry w parafii w Gikondo, dzielnicy stołecznej Kigali. Bojówki Hutu w ciągu dwóch godzin zabiły maczetami ok. 100 osób, które schroniły się w misji pallotyńskiej. Nie udało im się uchronić swoich wiernych.
Te wydarzenia to jeden z wątków reportażu "Dzisiaj narysujemy śmierć" autorstwa Wojciecha Tochmana. Jak opisywał, polscy duchowni biernie przyglądali się tragedii. Mieli bardziej skupiać się na ochronie Najświętszego Sakramentu. Sprawę masakry w Gikondo bada Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy. Tak opisuje to Tochman.
Rozmawiano o tym, co dzieje się w mieście. I o tym, że nie należy się wtrącać. To nie nasza sprawa, nie nasz biznes. Ale Najświętszy Sakrament tak. Jest w kościele. Zagrożony. (...) Cokolwiek się tam stanie, nie wolno dopuścić do profanacji. Najświętszy Sakrament trzeba ocalić! Ale co zrobić, by ocalić ludzi - o tym, według Jerzego Mączki, przy śniadaniu księża nie rozmawiali wcale. Dlaczego? Czy dlatego, że ofiarami byli Tutsi, a mordercami Hutu? Księża podjęli decyzję: idziemy ocalić Chrystusa, który za nas cierpiał rany.
Także o tę sprawę reportażysta pytał abpa Henryka Hosera, dzisiaj arcybiskupa warszawsko-praskiego i jednego z najpotężniejszych ludzi w polskim Kościele. Hoser przez dwie dekady był misjonarzem w Afryce, a od 1994 do 1996 roku zastępował Nuncjusza Apostolskiego, czyli przedstawiciela papieża, w Rwandzie. Hoser nie pozwolił zacytować ani jednej odpowiedzi z 20-minutowej rozmowy, więc Tochman zacytował tylko pytania, jakie zadał biskupowi.
- Czy i dlaczego Kościół w Rwandzie faworyzuje Hutu?
- Czy postawa rwandyjskiego Kościoła mogła sprzyjać ludobójstwu
- Co w kwietniu 1994 roku stało się na Gikondo, które ksiądz świetnie zna?
- Czy mieszkający tam Pallotyni mogli zachować się inaczej?
- Czy mogli zachować się inaczej, gdy wrócili z ucieczki?
- Czy katoliccy księża brali udział w ludobójstwie w 1994 roku?
- Czy w latach dziewięćdziesiątych XX wieku w Rwandzie było jedno, czy dwa ludobójstwa?
- Czy Kościół neguje ludobójstwo 1994?
- Co księdzu wiadomo o ukrywaniu przez Watykan duchownych ludobójców?
- Czy ksiądz arcybiskup pomagał w ich ewakuacji z Rwandy?
- Dlaczego ksiądz do Rwandy już nie jeździ?
Znacznie więcej mówił ksiądz Jean Ndorimana. W opublikowanym kilka lat temu wywiadzie dla serwisu naTemat stawia poważne oskarżenia wobec Henryka Hosera: - Podczas gdy ludobójstwo toczyło się w najlepsze, ksiądz Hoser wielokrotnie podróżował z Burundi do Rwandy i z powrotem. Był w dobrych stosunkach z osobami dokonującymi ludobójstwa, gdyż w czasie, gdy trwała rzeź ludności Tutsi, bez trudu przekraczał granicę i przemieszczał się między rozmaitymi punktami kontrolnymi w samej Rwandzie.
Według rwandyjskiego duchownego także po ludobójstwie postawa Hosera pozostawia wiele do życzenia. - Zachowywał się nieodpowiednio, wielokrotnie dając wyraz swojemu negacjonizmowi - mówił. Dodawał, że Hoser wielokrotnie miał wzywać do pomagania biskupom wywodzącym się z Hutu, czyli plemienia sprawców ludobójstwa.
Po słowach papieża Franciszka, spytaliśmy rzecznika abpa Hosera, jak jego przełożony odebrał gest przywódcy Kościoła. A przede wszystkim, czy sam abp Hoser ma sobie coś do zarzucenia w sprawie jego działalności w Rwandzie. Mateusz Dzieduszycki w odpowiedzi przesłał nam krótki wykład na temat tego co stało się w Rwandzie i dlaczego. Samego arcybiskupa dotyczą bezpośrednio tylko dwa zdania:
Misja abp Hosera polegała właśnie na ograniczaniu napięć społecznych i ograniczaniu wzajemnej wrogości. Współpracował z nowym rządem Rwandy w perspektywie powrotu uciekinierów i emigrantów, pomocy społecznej i zabezpieczenia porzuconego mienia, odbudowy służby zdrowia i uruchomienia szkół.
Poza tym rzecznik abpa Hosera przekonuje, że Kościół w Rwandzie dążył do zakończenia wojny domowej, do uspokojenia napięć między Tutsi a Hutu, a już po ludobójstwie do zabliźnienia ran oraz wielokrotnie przepraszał za udział członków Kościoła w zbrodni. Papież uznał jednak, że te przeprosiny nie wystarczą. Bo już w 2000 roku przepraszał Jan Paweł II. Franciszek, ponawiając ten gest, wyraźnie pokazał, że jego zdaniem Kościół wciaż nie rozliczył się z tragedii.
Nie rozliczył się także abp Hoser, który wkrótce odejdzie na emeryturę - w listopadzie skończy 75 lat. Gest papieża Franciszka mógłby być dla polskiego duchownego impulsem do odpowiedzenia na te najtrudniejsze z pytań. Wygląda jednak na to, że tak się nie stanie.