Państwo Islamskie rekrutuje specjalistów. Z tej pracy nie można zrezygnować
Na rynku pracy krążą kuszące oferty pracy dla specjalistów z różnych dziedzin na całym świecie. Wynagrodzenia za zdalną prace są konkurencyjne w stosunku do największych, globalnych korporacji. Jest tylko jeden haczyk – pracodawcą jest Państwo Islamskie.
28.02.2017 | aktual.: 28.02.2017 12:17
Policja w miasteczku Young, ok. 150 km na północ od Canberry, stolicy Australii, aresztowała 42-letniego elektryka podejrzanego o wspieranie programu rakietowego Państwa Islamskiego. Nie budował pocisków, ani nie planował zamachu terrorystycznego. Nigdy wcześniej nie zajmował się też budową rakiet czy technologią laserową. Mimo to headhunterzy z ISIS znaleźli zastosowanie dla jego umiejętności.
- ISIS poszukuje wysoko wykwalifikowanych fachowców w różnych dziedzinach, od elektroników po lekarzy, programistów, finansistów, grafików czy prawników. To jest państwo wirtualne, ale szuka wszystkich, których mogłoby zatrudnić normalne państwo – mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Borkowski, wieloletni korespondent na Bliskim Wschodzie, wykładowca Collegium Civitas. – Warunek religii w ogóle nie występuje, a wynagrodzenie jest konkurencyjne wobec wielkich, międzynarodowych korporacji. To może być kilka tysięcy dolarów miesięcznie, ale słyszałem o kwotach rzędu 20, a nawet 30 tys. dolarów miesięcznie.To zależy od pracy i specjalizacji.
Nie wiadomo ilu specjalistów zdalnie zatrudnia Państwo Islamskie, ale najprawdopodobniej są ich tysiące. Rekruci pochodzą głównie z Niemiec, Francji i Hiszpanii, ale także z Wielkiej Brytanii i krajów skandynawskich. Od czasu do czasu pojawiają się doniesienia o zatrzymaniach w Azji czy Ameryce. Elektryk z Young nie był pierwszym aresztowanym Australijczykiem. Zdalna praca przez zaszyfrowane łącze powoduje, że zlecenia islamistów wykonywać można z dowolnego miejsca na Ziemi.
Kariera bez odwrotu
Rekrutacja rozpoczyna się dokładnie tak samo, jak w przypadku szeregowych dżihadystów i kandydatów na terrorystów samobójców. - Headhunterzy wykorzystują media społecznościowe. Kontakt fizyczny nie jest potrzebny. Szukają specjalistów, którzy z jakiegoś powodu nie zostali docenieni w swoim zawodzie, są sfrustrowani, przechodzą załamanie albo po prostu mają problemy rodzinne lub finansowe – tłumaczy Borkowski. – Motywacją, która powoduje że człowiek staje się podatny na wpływy, może być chęć przynależności do większej grupy, albo niesienia pomocy ludziom cierpiącym, prześladowanym i bombardowanym przez Amerykanów.
Początkowo współpracownik nie wie, o co chodzi. Jest urabiany powoli. Po jakimś czasie pojawia się bardzo atrakcyjna oferta finansowa. Są zawody, które wymagają wyjazdu. Najlepiej udokumentowane są przypadki lekarzy, którzy dostali propozycje pracy w świetnie wyposażonych, nowoczesnych szpitalach zajmujących się leczeniem i rehabilitacją rannych na Bliskim Wschodzie. Tutaj w grę wchodzi także możliwość spełnienia ambicji zawodowych. Pełnienie funkcji niedostępnej w kraju pochodzenia.
Borkowski podkreśla, że zdalni pracownicy ISIS wiedzą, kto ich zatrudnia. Często są z tego dumni. Islamiści nie występują pod przykrywką, nikogo nie udają, a ludzie, którzy zdecydowali się z nimi współpracować, wiedzą, że ceną za duże pieniądze i możliwość samorealizacji jest niemal zakonna lojalność. Nie mają odwrotu. Islamiści dają do zrozumienia, że w chwili potrzeby wyciągnęli pomocną dłoń, ale ta sama dłoń bezlitośnie karze nielojalność. Ten wątek nigdy nie pojawia się na początku procesu rekrutacji. Pojmani i aresztowani współpracownicy ISIS przyznają niekiedy, że strach przychodzi, gdy jest już za późno.