Panika, lęki, apatia. Z tym mierzą się w jaskini Tham Luang
Kilkanaście osób, ciasna jaskinia, ciemność. I niepewność, czy wszyscy przeżyją. - Ci chłopcy mają szczęście. Jest z nimi człowiek, któremu oni ufają - mówi o uwięzionych w Tham Luang psycholog dr Aleksandra Piotrowska.
09.07.2018 | aktual.: 09.07.2018 14:07
Akcja w Tajlandii została wznowiona. Ratownicy wyciągnęli z jaskini Tham Luang już ośmiu uwięzionych. Nurkowie walczą z brakiem tlenu i poziomem wody, który podnosi się po ulewach.
Chłopcy i ich trener uwięzieni są w jaskini już ponad dwa tygodnie. Pod ziemią jest jeszcze pięć osób. Psycholog opowiada nam, co w takich sytuacjach dzieje się z ludzką psychiką.
Największe zagrożenie: panika
Strach to coś zupełnie normalnego. Szczególnie gdy jesteśmy w sytuacji zagrożenia życia. Jednak może on narastać i przyjąć niebezpieczną postać paniki. - Wtedy jest duże ryzyko, że zachowania robią się destruktywne. I pogarszamy swoją sytuację - tłumaczy dr Aleksandra Piotrowska.
To jedno z najpoważniejszych zagrożeń, które czyha na uwięzionych w jaskini. Irracjonalne zachowania, które nie przynoszą żadnego rezultatu. - To tak, jakbyśmy zbłądzili w lesie, ale zamiast wspiąć się na najwyższe drzewo i rozejrzeć po okolicy, to biegalibyśmy w kółko bez kontroli - wyjaśnia.
Jednak jak na razie chłopcy i ich trener potrafią strach opanować. - Wtedy energia, która dzięki niemu się pojawia, zostanie skierowana na działania konstruktywne - mówi Piotrowska.
Drugi biegun, czyli apatia
Z drugiej strony pojawia się zagrożenie, które skutkuje zupełnie odmiennym zachowaniem. - Bardzo silne emocje nie mogą utrzymywać się przez długi czas. A zatem emocje opadają i może pojawić się apatia - tłumaczy psycholog.
Dlatego trener musiał walczyć z tymi dwoma skrajnościami: strachem i rezygnacją. Objawami paniki, a myśleniem, że już można po prostu usiąść i nic nie robić. I to właśnie on, zdaniem psycholog, jest osobą, dzięki której chłopcy tak dobrze radzą sobie z tą kryzysową sytuacją.
- Ci chłopcy mają szczęście - powtarza dr Piotrowska. - Jest z nimi człowiek, któremu oni ufają. To ich trener, nauczyciel duchowy. Znają go od lat.
Zwraca też uwagę na fakt, że trener jest byłym mnichem buddyjskim i nauczycielem medytacji.
Ciemności są sprzymierzeńcem
Chłopcy uwięzieni są na półce skalnej. Wokół nich jest ciemność, co jednak może mieć, paradoksalnie, pozytywny wpływ. - Ciemności są ich sprzymierzeńcem - stwierdza dr Piotrowska. - One nie wydobywają przestrzeni. Nie podkreślają ani tego, że jaskinia jest ogromna, jak również nie uwypuklają tego, że może tam być bardzo ciasno.
Również wiek chłopców może im bardziej pomagać, aniżeli przeszkadzać. - W takim wieku chłopcy mają potrzebę mierzenia się ze swoimi możliwościami. Pragną wykazywać, udowadniać swoją siłę. To może sprzyjać im w przetrwaniu - wyjaśnia psycholog.
Te obrazy będą powracać
Jednak pewne jest, że tym, którzy wydostaną się na powierzchnię, ten czas zostawi rysę na psychice. - U chłopców dominuje teraz lęk przed utratą życia. Przed brakiem tlenu, czyli uduszeniem. Lęk przed zalaniem. Mają świadomość, że poziom wody się zmienia. Wiedzą przecież, co sprawiło, że są uwięzieni - mówi dr Piotrowska.
Po wszystkim będą musieli zostać otoczeni specjalistyczną opieką psychologiczną. - Wiele bodźców, jak dźwięki, zapachy czy obrazy, może im przez długi czas kojarzyć się z tą sytuacją. I natychmiast będzie uruchamiać takie odczucia, jakie towarzyszyły im w jaskini.
- Nie można mówić: czas leczy rany. Tak dzieje się u ok. 30 proc. ludzi. Reszta, niepoddana specjalistycznej terapii, do końca życia pozostaje ludźmi zaburzonymi - podsumowuje dr Piotrowska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Syryjscy uchodźcy w Jordanii. Życie jest silniejsze od wojny