PolskaPanie Premierze: więcej odwagi w reformowaniu

Panie Premierze: więcej odwagi w reformowaniu

Rząd Donalda Tuska staje przed dylematem typowym dla każdej nowej władzy: czy podejmować ważne reformy ryzykując utratą poparcia, czy też starać się raczej pielęgnować owo poparcie, nie podejmując głębokich reform. Do pewnego stopnia jest to jednak dylemat pozorny, gdyż powstrzymanie się od reform w końcu może skutkować utratą poparcia, a ich podjęcie daje szanse na odzyskanie tego poparcia, jeśli nawet początkowo by spadło. Wynikałoby z tego, że z czysto racjonalnej kalkulacji widać, że jednak reformowanie może się opłacić politykom. Pewnie to prawda, gdy politycy są przekonani co do sensu i kierunku reformy, czyli gdy mają jej wyraźny projekt. Nie wiem wciąż jeszcze, czy rząd Tuska spełnia ten warunek.

Panie Premierze: więcej odwagi w reformowaniu
Źródło zdjęć: © WP.PL | Konrad Żelazowski

Jest bowiem moim zdaniem z jego dotychczasową oceną podobny problem, jak z oceną sejmowego expose Premiera. Po początkowym sformułowaniu diagnozy okresu rządów PiS i zasadniczej idei nowej władzy, co uczynił Tusk z pasją i widoczną wiarą, przyszło mozolne i rozwlekłe prezentowanie zamierzeń, wedle logiki „Polski resortowej” (to dla rolnictwa, to dla szkolnictwa, a to dla przemysłu, itp.), gdzie już zagubiła się jakaś idea porządkująca, jakiś główny pomysł, a rozwlekłość o dziwo wcale nie zawsze szła w parze z konkretnością. A przecież wiadomo, o jakie cele reform chodzi: o wzmocnienie i zarazem „uproszczenie” państwa, o finanse publiczne, ułatwienia w przedsiębiorczości, radykalny skok w infrastrukturze czy też opiece zdrowotnej.

Na razie jednak jest trochę tak, jakby nowa władza kierowała się tym, co niedawno zauważył Jan Rokita, że ludzie by chcieli, „żeby było miło”. To na pewno jest ważne, ale może być paraliżujące. Podobnie odwraca uwagę od reform koncentracja na „odkręcaniu” decyzji poprzedników. Paradoksalnie, oby nie stało się tak, ze władza, od której spora część wyborców oczekiwała, że w odróżnieniu od poprzedników skoncentruje się na przyszłości, będzie podobnie jak i oni zwrócona w przeszłość. Dobrze by było też, aby koncentracja na stylu rządzenia nie zastępowała myślenia o jego treści. Te wszystkie rezygnacje z ochrony, latanie rejsowym samolotem - nie wiem, czy są to ruchy potrzebne. A już naprawdę anegdotycznie brzmią deklaracje o rezygnacji z zakupu samolotów rządowych, szczególnie, gdy muzealny kilkudziesięcioletni "Jak-40" naszego rządu po raz kolejny odmówił posłuszeństwa, tym razem w czasie kontroli po remoncie.

Tak nie zachowuje się rząd, którego główna partia wyraźnie wygrała wybory. Tak może zachowywać się rząd, który albo wygrał ledwo-ledwo, albo jest w swej schyłkowej fazie. A przecież nasz rząd nie jest staruszkiem - więcej wigoru, chciałoby się powiedzieć. Inaczej część wyborców skłonna może być myśleć, że naprawdę głównym celem Premiera jest przyszła elekcja prezydencka i dlatego nie chce drażnić ludu żadnymi reformami.

A przede wszystkim: niektóre posunięcia rządu wyglądają tak, jakby ich autorzy przeceniali skalę populizmu i roszczeniowości Polaków, jakby się społeczeństwa trochę bali. Taka optyka nie bierze pod uwagę tego, że nasze społeczeństwo się przecież zmienia, a o wygranej PO zdecydowali chyba jednak ludzie dalecy od wyznawania prostego populizmu. Przeciwnie, wygraną swą PO ma prawo, a nawet absolutnie powinna rozumieć jako silne przyzwolenie na głęboką reformę państwa, na cywilizacyjny skok w kierunku modernizacji. Wciąż mam nadzieję, że wielki narodowy program takiej przemiany niebawem poznamy, a wtedy ja będę mógł być słusznie skarcony za nieuzasadnioną niecierpliwość.

Prof. Andrzej Rychard dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)