Pani wójt kontra dyrektor sanepidu
- Dwa lata temu dostałam korupcyjną sugestię od szefa inspekcji sanitarnej - ujawnia Krystyna Helbin, wójt Polskiej Cerekwi. To kolejny zarzut pod adresem tego inspektora - pisze "Nowa Trybuna Opolska".
20.02.2004 | aktual.: 20.02.2004 08:03
W środę w Komendzie Powiatowej Policji w Kędzierzynie-Koźlu Krystyna Helbin złożyła zeznania obciążające dr. Jana Chylę, wojewódzkiego inspektora sanitarnego w Opolu, w śledztwie prowadzonym w jego sprawie. Przed przesłuchaniem udzieliła ona wywiadu reporterowi "NTO".
- To był początek roku 2002, gdy zadzwonił do mnie doktor Chyla, wówczas jeszcze szef Sanepidu w Kędzierzynie-Koźlu. Zaprosił mnie na rozmowę do swojego biura - opowiada Krystyna Helbin.
Wówczas już od roku trwały przepychanki między Sanepidem a gminą Polska Cerekiew. Inspekcja sanitarna wykryła, że w sali gimnastycznej szkoły podstawowej w Polskiej Cerekwi unosi się ostry, drażniący zapach. Badania wykazały obecność w powietrzu oparów formaldehydu - rakotwórczej substancji użytej w latach 70. do izolacji parkietu w sali. Stężenie przekraczało dopuszczalne normy. Sanepid polecił zlikwidować przyczynę występowania zapachu i tę substancję do końca 2001 roku.
Gmina zamontowała w sali nowoczesne wywietrzniki. Taki sposób rozwiązania sprawy nie spodobał się jednak inspektorowi Chyli. - Należy wyeliminować przyczynę zapachu, a nie jego skutek - mówił wówczas Jan Chyla na łamach "NTO", domagając się, by tym razem gmina wyremontowała podłogę sali gimnastycznej.
- Mieliśmy w planach również remont podłogi, ale ze względu na bardzo wysokie koszty jego przeprowadzenie nie było możliwe w tak krótkim czasie, jaki wyznaczył Sanepid. Prosiliśmy o przedłużenie terminu, ale inspektor Chyla był nieugięty - wspomina dyrektor podstawówki Tadeusz Smykała. - Jego postawa dziwiła nas o tyle, że w swojej pierwszej decyzji nie wskazywał, jak mamy pozbyć się zapachu. Kazał go po prostu zlikwidować, co zrobiliśmy.
Gdy na początku 2002 roku Jan Chyla zaprosił do Sanepidu panią wójt Polskiej Cerekwi, była ona przekonana, że chodzi o negocjacje warunków remontu sali. Chyla tymczasem, ni stąd ni zowąd, nadał rozmowie prywatny ton.
Opowiada Krystyna Helbin: - Pan inspektor zaczął opowiadać, że jego syn skończył stomatologię, jest na stażu i mało zarabia. Jan Chyla zastanawiał się na głos, jak taki młody człowiek może sobie urządzić prywatny gabinet. Ja go żałowałam, mówiąc że młodzi ludzie mają trudny start. Później rozmowa zeszła na ten temat, że w ośrodku zdrowia w Polskiej Cerekwi jest gabinet stomatologiczny. Wspomniałam, że wcześniej długo szukaliśmy dentysty. Wtedy doktor Chyla dał mi odczuć, że ten gabinet byłby wymarzony dla jego syna. Nie była to wprost propozycja: dacie gabinet, to z salą gimnastyczną będzie spokój. To była kulturalna rozmowa, ale ja wiedziałam, o co chodzi.
Odpowiedziałam, że gabinet wydzierżawiło już trzech młodych dentystów z Baborowa, którzy sporo tam zainwestowali, nie mogę więc im powiedzieć: idźcie sobie. Później rozmowa z doktorem Chylą zeszła już na remont sali gimnastycznej w naszej szkole. Do szefa Sanepidu nie docierały moje argumenty, że gmina nie jest w stanie w tak krótkim czasie zdobyć 100 tysięcy złotych na wymianę podłogi. Doktor Chyla odpowiedział wtedy: to jest pani sprawa, panią rozliczy społeczeństwo. Na koniec postraszył mnie: "media panią zniszczą". Powiedział to bardzo zdenerwowany.
W krótkim czasie rozpętało się medialne piekło. Jan Chyla często i chętnie wypowiadał się w lokalnej prasie i radiu, podkreślając szkodliwość substancji i niepokojące wyniki badań. Jeden z kędzierzyńsko-kozielskich tygodników opublikował nawet tekst pt. "Igranie z rakiem". - Czułam się osaczona. W szkole na zebraniu z rodzicami powiedziałam, że pan Chyla chciał gabinet i go nie dostał, więc teraz komplikuje nam sprawę - opowiada Krystyna Helbin.
Gmina nie dawała za wygraną: zleciła wykonanie badań w sali gimnastycznej niezależnym laboratoriom. Sanepid nie chciał ich honorować i ustawiał w sali własne urządzenia pomiarowe. Dwukrotne analizy nie wykazywały stężeń formaldehydu ponad normę, ale inspektorzy, obwąchując salę, uznali, że w powietrzu wciąż unosi się zapach drażniący nos, gardło i oczy.
- Nie zauważyłem, by na lekcjach nasi uczniowie płakali. Czy miałem biegać po sali z dezodorantem, żeby ładnie pachniało? - denerwował się dyrektor szkoły, który ostatecznie pod presją Sanepidu w połowie roku szkolnego zamknął salę gimnastyczną. Inspektor Chyla poszedł jeszcze dalej - za niewykonanie jego zaleceń nałożył kary pieniężne: 10 tysięcy złotych na gminę i tysiąc na dyrektora podstawówki.
- Odebrałem to jako odwet za to, że mieliśmy własne zdanie, odmienne od dyrektora Chyli - mówi dyrektor Smykała. Jan Chyla, dziś wojewódzki inspektor sanitarny, nie chciał się ustosunkować do zarzutów wójt Krystyny Helbin. - Koniec już z tą sprawą! - krzyknął nam do słuchawki i rozłączył się.
Ostatecznie w kwietniu ubiegłego roku gmina zakończyła kapitalny remont sali gimnastycznej szkoły w Polskiej Cerekwi, łącznie z zerwaniem parkietu i wymianą podłóg. Odbiór sanitarny przez Sanepid do dziś nie nastąpił.
Artur Karda
OD ŚLEDZTWA DZIENNIKARSKIEGO DO POLICYJNEGO
Wójt Polskiej Cerekwi Krystyna Helbin to kolejna osoba, która została przesłuchana w śledztwie w sprawie propozycji korupcyjnych składanych przez dyrektora wojewódzkiego Sanepidu Jana Chylę. Od tygodnia sprawę prowadzi policja w Kędzierzynie-Koźlu.
Nadzorowane przez prokuraturę śledztwo zostało wszczęte po tym, jak 6 lutego dziennikarze "NTO" i Radia Park ujawnili zarzuty kierowane przez Anatola Majchera, dyrektora Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kędzierzynie-Koźlu, pod adresem szefa Sanepidu. - Ewidentnie uruchomiliście działania zmierzające do zbadania tej sprawy przez organy ścigania. Gdyby nie publikacje prasowe, niektóre rzeczy niewątpliwie by się opóźniły, a inne być może nie ujrzałyby światła dziennego - podkreśla Henryk Mrozek, prokurator rejonowy w Kędzierzynie-Koźlu.
Dyrektor Anatol Majcher opowiedział na łamach "NTO", że Jan Chyla z Sanepidu szantażował go, iż wykorzysta swoje stanowisko, zamykając placówki podległe SP ZOZ. W ten sposób inspektor Sanepidu miał wymusić na dyrekcji ZOZ-u obniżkę czynszu oraz całkowite zwolnienie z opłat czynszowych w przychodni Piast-Med w Kędzierzynie-Koźlu, której szefową jest żona Jana Chyli. Szef Sanepidu miał również nakłaniać dyrektora Majchera do udostępnienia i wyposażenia w sprzęt gabinetu stomatologicznego dla swego syna. W tym aspekcie bardzo istotne może się okazać zeznanie wójt Krystyny Helbin w sprawie podobnych sugestii dotyczących gabinetu dentystycznego w Polskiej Cerekwi.
Wtorkowe przesłuchanie dyrektora Majchera trwało sześć godzin. Złożył on również w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie obciążające Jana Chylę. W środę zeznania składali m.in. wicedyrektorzy SP ZOZ w Kędzierzynie-Koźlu. Policja i prokuratura nie podają żadnych szczegółów sprawy. - Śledztwo jest poważne - mówi prokurator Henryk Mrozek.