PolskaPani pyta, czy walca tańczę?

Pani pyta, czy walca tańczę?

Osiemnastoletni Paweł pewnie nigdy nie napisze listu do przyjaciela. Nie jest w stanie stworzyć tekstu. Nie pójdzie sam do miasta, bo zaraz by się zgubił. Jest za to znakomitym tancerzem. W lot chwyta skomplikowane kroki i figury, przy dźwiękach muzyki odżywa.

Pani pyta, czy walca tańczę?

13.05.2005 | aktual.: 13.05.2005 08:56

Nie wystarczają im taneczne zajęcia w szkole. Kiedy przychodzą do domu, nic tylko by ćwiczyli. W swoją pasję wciągają rodzinę, uczą walca rodziców i rodzeństwo. Wreszcie to oni – upośledzeni od urodzenia, z mozołem pokonujący barierę za barierą, są w czymś najlepsi. Ireneusz Mleczko, zawodowy tancerz i instruktor, w szkole stowarzyszenia Handicap miał tylko odbyć krótką praktykę. Kilka lekcji, i koniec. Nie kryje, że na pierwsze zajęcia szedł pełen obaw. – Nigdy przedtem nie miałem do czynienia z upośledzonymi mentalnie dziećmi – mówi. – Od rehabilitantki wiedziałem, że nie mogę od nich oczekiwać postępów w takim samym czasie, jak u zdrowych. Nie traktowałem więc tego zbyt poważnie. Nie sądziłem, że zostanę tak długo i że ta praca przyniesie tyle satysfakcji i mnie, i dzieciom.

Przecieranie szlaku Pierwsze lekcje miały charakter pokazowy. W ramach zajęć z cyklu „Poznajemy kraje świata” instruktor przedstawił najsłynniejsze tańce. Dzieci były zachwycone, koniecznie chciały spróbować własnych sił. I wtedy pojawił się pomysł, żeby pan Irek został na dłużej. – Cała filozofia naszej szkoły sprowadza się do poszukiwania dziedzin życia, w których te dzieciaki mogłyby się wykazać – mówi Barbara Ficner, szefowa stowarzyszenia Handicap. – Żeby pokazać światu, że – mówiąc kolokwialnie – nie są całkiem do niczego, jak sądzi wiele osób.

I mogą być w czymś dobrzy. Według rozeznania dyrektor szkoły, Anny Kurilec-Bujak, nikt przed nimi nie prowadził profesjonalnej szkoły tańców klasycznych dla młodzieży niesprawnej umysłowo. – Są nawet tańce na wózkach, ale z takimi dziećmi, jak nasze, w Polsce nikt jeszcze nie odważył się pracować – zapewnia dyrektor. – To się pewnie zmieni. Nasi uczniowie pokazali się poza konkursem na mistrzostwach Polski w tańcach standardowych w ubiegłym roku. Po występie otrzymali aplauz na stojąco, a od tej pory nieustannie telefonują do nas z innych szkół specjalnych z pytaniami, jak to robić.

Tylko nie w prawo Młodzież z Handicapu wystąpiła także, obok profesjonalnych tancerzy, na balu sportowca w Legnicy. Tam stało się coś niesamowitego. Po pokazie tancerze poprosili do tańca młodzież z Handicapu. – To była prawdziwa, najzupełniej spontaniczna integracja – uważa Ireneusz Mleczko. – Wspaniałe wrażenie. Tym bardziej że naprawdę baliśmy się pierwszego publicznego występu. Nie można przecież wszystkiego przewidzieć do końca, nie byliśmy pewni, jak zachowają się nasi uczniowie. Nie zawiedli nikogo. Dziś samo pojawienie się w szkole pana Irka wzbudza entuzjazm. Tanecznym krokiem dzieciaki idą już w kierunku sali.

Kiedy rozbrzmiewa muzyka, pilnie wpatrują się w instruktora i pomagającą mu panią Alę – rehabilitantkę. Natychmiast gotowe do wykonania każdego polecenia. „Stajemy w parach, patrzymy na drabinki, prostujemy plecy”. „Patrzymy na drabinki” – to ważne. – Nie możemy używać określeń „prawo – lewo” – wyjaśnia Alicja Pacześniak, rehabilitantka. – To dla naszych uczniów abstrakcja. Mówimy: „głowa na łokieć, głowa do okna, patrzymy na lustro”. Tylko takie, konkretne polecenia są dla nich jasne. Dla instruktora to żaden problem. Nauczył się już dawno, jak się porozumiewać z podopiecznymi. Nie zraża go, że wszystkie czynności trzeba w tej szkole powtarzać nawet kilkadziesiąt razy więcej niż ze zdrowymi uczniami. Opanowanie walca angielskiego tej grupie zabrało pół roku, podczas gdy na zwyczajnych zajęciach wystarczą do tego trzy lekcje. Do swoich zajęć podchodzi bardzo ambitnie. – Nie obniżam poprzeczki – zapewnia Ireneusz Mleczko. – Postanowiliśmy traktować to profesjonalnie. Dzieciaki nie mają ulg tylko dlatego, że
nie są, jak inne. W tańcu są takie same, jak wszystkie.

Coś więcej niż gimnastyka Alicja Pacześniak przyznaje, że początkowo gasiła zapał Irka. Przekonywała go nie raz, że to nie wyjdzie, tamtego się nie da. Zbyt dobrze zna ograniczenia tych dzieci, w końcu pracuje z nimi od lat. Wie, że większość z nich ma kłopoty z koordynacją ruchów nawet podczas normalnych, codziennych czynności. Irek się jednak uparł, że nie będzie przejmował się takimi drobiazgami. I okazało się, że to on miał rację. – Taniec jest wspaniałą formą ruchu, którą mogę wykorzystywać na wielu innych zajęciach – podkreśla Alicja Pacześniak. – Spełnia m.in. wszelkie kryteria ogólnorozwojowej gimnastyki. Rozluźnia, pozwala kształtować prawidłową postawę ciała, bo przecież w tańcu trzeba trzymać się prosto. I głowę nosić wysoko.

W Handicapie lekcje tańca są w czwartki. Dziewczynki chcą się wtedy ładniej ubrać. Także chłopcy przychodzą bardziej eleganccy. Po ćwiczeniach trzeba przecież odprowadzić partnerkę, pocałować ją w rękę, podziękować, jak prawdziwi dżentelmeni. Czwartek dla nich nie jest zwyczajnym dniem. To dzień jakby trochę świąteczny. •

Wyrównywać szanse Stowarzyszenie na rzecz Wyrównywania Szans Rozwojowych Dziecka o Obniżonej Sprawności Handicap działa od 1993 roku. W 2004 r. zostało zarejestrowane jako organizacja pożytku publicznego. Prowadzi we Wrocławiu ośrodek terapeutyczny ze społeczną szkołą podstawową, gimnazjum i szkołą zawodową. Niegdyś kształciła ona w kierunku pamiątkarz, teraz (po usunięciu pamiątkarza z listy zawodów) – rękodzielnik wyrobów włókienniczych. Szkoły realizują formułę nauki i terapii opartą na wszechstronnej stymulacji rozwoju. Korzystają z niej głównie dzieci z upośledzeniem lekkim, posiadające orzeczenie o konieczności kształcenia specjalnego, wydane przez poradnię psychologiczno-pedagogiczną. * Ośrodek Handicap mieści się we Wrocławiu przy ul. Stawowej 1 a., tel. (71) 3437815.

Alicja Giedroyć

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)