"Pani Marysiu, niech pani chociaż na górę wejdzie". Utonęła we własnym mieszkaniu

Dwa tygodnie temu uciekali ze swoich mieszkań tak, jak stali. Magdalena Kołodziej z Lądka-Zdroju była świadkiem tragedii, bo to w jej kamienicy mieszkała seniorka, która utonęła we własnym domu. Nasza rozmówczyni do dziś nie może wrócić do swojego mieszkania, bo budynek może się zawalić. Rodzina nadal nie wie, gdzie mogłaby zamieszkać.

Widok z kamienicy przy Rynku 11 w Lądku-Zdroju. Lokatorzy nie mogą wrócić do swoich mieszkań
Widok z kamienicy przy Rynku 11 w Lądku-Zdroju. Lokatorzy nie mogą wrócić do swoich mieszkań
Źródło zdjęć: © Nadesłane
Paweł Buczkowski

Magdalena Kołodziej do niedawna mieszkała razem z 4-letnią córką Polą i ciocią Janiną na trzecim piętrze kamienicy przy Rynku 11 w Lądku-Zdroju. Tyły budynku znajdują się tuż przy samej rzece Białej Lądeckiej. W niedzielę 15 września pękła tama na Morawce w położonym wyżej Stroniu Śląskim. Woda błyskawicznie zalała Lądek-Zdrój i wdarła się do kamienicy pani Magdaleny.

W niedzielę rano kobieta była jeszcze u mieszkającej na parterze sąsiadki, aby ją ostrzec.

- Stałam już w wodzie po kostki, bo zaczęło się wlewać do budynku. Prosiłam, żeby uciekała do strażaków, ale ona była w szoku, powiedziała, że nie wyobraża sobie opuścić swojego mieszkania i że będzie wodę wybierała wiaderkami. Ja mówiłam jej: pani Marysiu, niech pani chociaż do góry wejdzie, ale ona poszła do mieszkania, zamknęła drzwi - opowiada pani Magdalena.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kobieta próbowała jeszcze dzwonić na numer alarmowy 112, ale się nie dodzwoniła. Kiedy woda wyrwała bramę od strony podwórka, a z drugiej strony rzeka płynęła całym Rynkiem, już nie było drogi ucieczki. - W pewnym momencie woda dostała się od piwnicy i prawdopodobnie wyrwała w mieszkaniu sąsiadki podłogę. Ona się utopiła - mówi kobieta.

Śledztwo w sprawie śmierci kobiety prowadzi Prokuratura Rejonowa w Bystrzycy Kłodzkiej.

- Ze wstępnej opinii biegłej z zakresu medycyny sądowej wynika, że przyczyną śmierci kobiety było utonięcie - informuje WP Anna Akerman, prokurator rejonowa w Bystrzycy Kłodzkiej.

Pani Magdalena w mieszkaniu z córką i ciotką przebywały jeszcze do wtorku. Bez prądu, gazu i bieżącej wody. Kiedy woda opadła, pojawili się strażacy.

- Powiedzieli, że budynek jest podmyty i jest zerwany strop, że w każdej chwili może się zawalić. Kazali się ewakuować - relacjonuje pani Magdalena.

Cała trójka zamieszkała tymczasowo w szpitalu wojskowym w Lądku-Zdroju. - Zabrałam tylko dwie pary spodni, jeden sweter i bieliznę. W szpitalu mamy pokój z trzema łóżkami. Niewielki, ale przynajmniej znalazłyśmy schronienie - przyznaje pani Magdalena.

Ludzie nie mieli się gdzie umyć

Przez kilka pierwszych dni po powodzi sytuacja była tak trudna, że nie było nawet gdzie się umyć. Potem w mieście ustawiono przenośne prysznice na Rynku. Teraz w szpitalu, w którym mieszka pani Magdalena, jest woda, ale tylko zimna, bo cały czas odcięty jest gaz. Od niedawna można pójść do sąsiedniego sanatorium, gdzie można się wykąpać w ciepłej wodzie. Żołnierze zapewniają gorące posiłki. Sytuacja w mieście powoli wraca do normalności, ale pani Magdalena najbardziej martwi się o mieszkanie, do którego nie może wrócić. Kobieta ma pracę, ale obecnie jest na zwolnieniu lekarskim, poza tym zajmuje się czteroletnią córką, która do swojego przedszkola chodziła zaledwie kilka dni. Potem zostało zamknięte.

- Pola najbardziej przeżywała, kiedy widziała z naszego okna jak rzeka niesie samochody, lodówki i inne rzeczy, które woda zabrała z mieszkań. Ona była przerażona, pytała mnie, co się dzieje. Nie rozumiała tego. Teraz, mieszkając w szpitalu, mamy swój kąt, ale czujemy się jak bezdomne. Nikt nas o niczym nie informuje - żali się kobieta.

Skontaktowaliśmy się ze sztabem kryzysowym, który zarządza sytuacją w Lądku-Zdroju.

- W przeciągu ostatnich dwóch dni do wszystkich osób, które są na liście z zakazem przebywania w budynkach, dotarły zespoły, które składały się z psychologów, strażaków i pracowników nadzoru budowlanego. Te osoby dostały informację odnośnie ich budynków oraz z kim mogą się kontaktować i w jaki sposób mogą uzyskać lokal zastępczy, czy miejsce zastępczego schronienia. Nawet z listą potencjalnych wskazań. Takie osoby nie są pozostawione same sobie - zapewnia mł. bryg. Grzegorz Różański, przedstawiciel sztabu kryzysowego działającego w Lądku-Zdroju i Stroniu Śląskim.

Dodaje, że proponowane lokalizacje są na terenie Lądka. - W wielu przypadkach to są hotele i pensjonaty. Nie budujemy miasteczek kontenerowych - zaznacza Różański. Przekonuje, że w ten sposób pomoc przy okazji uzyskają także osoby, które utrzymują się z prowadzenia obiektów noclegowych, a po kataklizmie straciły możliwość zarabiania na życie.

Pani Magdalena zaznacza jednak, że chciałaby wiedzieć, czy gmina ma jakieś dalsze plany odnośnie poszkodowanych mieszkańców.

- Nie wiemy, jak długo będziemy w tym szpitalu mieszkać. Czy gmina zapewni nam jakieś mieszkania, czy mają w planie coś budować? Przecież nie będziemy mogli tu cały czas mieszkać, a mieszkań na wynajem w Lądku w ogóle nie ma - mówi kobieta.

- Nie uzyskujemy żadnych konkretnych informacji, co z nami. Pani z ośrodka pomocy społecznej, kiedy zapytałam się, czy w ogóle jakieś mieszkania są na terenie Lądka, to powiedziała mi, że najlepszym rozwiązaniem będzie przesiedlenie się z rodziną do innego miasta, na wynajem - skarży się Katarzyna Turek, również obecnie mieszkająca w szpitalu. Kobieta wcześniej mieszkała w lokalu komunalnym przy Rynku 8. Dziś nie może tam wrócić. - Samotnie wychowuję trójkę dzieci, pracuję sama i nie stać mnie na wynajem, a tym bardziej na przemieszczanie się gdzieś i szukanie nowego miejsca - denerwuje się pani Katarzyna.

W podobnej sytuacji są lokatorzy około 100 budynków w Lądku-Zdroju, które obecnie są wyłączone z użytkowania. To budynki wielorodzinne, ale także domy jednorodzinne.

Sytuacja w mieście wraca do normy

Jak przekonuje przedstawiciel sztabu kryzysowego, dostęp do mediów w tej okolicy jest przywracany każdego dnia. - W Lądku i Stroniu Śląskim już 100 proc. ludzi ma wodę zdatną do picia. W większości domów jest elektryczność, prowadzone są prace przez gazowników. Już jeden dom zdrojowy jest przyłączony do sieci, dzisiaj będą trwały kolejne prace. W Stroniu Śląskim już także wykonywane są przewierty pod rzeką - relacjonuje mł. bryg. Grzegorz Różański.

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl

Czytaj także:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
powódźlokalnerzeka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (373)