Trwa ładowanie...
Władimir Putin
Władimir PutinŹródło: Getty Images, fot: Mikhail Svetlov
21-04-2022 13:20

"Pan chaosu" się rozkręca. Syreny alarmowe wyły od pierwszych dni rządów Putina

Władimir Putin najwyraźniej zapamiętał słowa Lenina, że jego kraj "potrzebuje jakichś pożytecznych, burżuazyjnych idiotów". W ciągu ponad 20 lat rządów rosyjski dyktator znalazł ich na pęczki. Powtarzali, że z Rosją trzeba rozmawiać, a nie izolować. Paradoksalnie im więcej ludzi zabijali Rosjanie, tym armia "idiotów" rosła. A zabijać Putin zaczął już w pierwszych tygodniach rządów. Mógł o tym przeczytać cały świat.

Na początku była wojna. Putin zostaje premierem Rosji 9 sierpnia 1999 roku. Dwa dni wcześniej Czeczeni dokonują inwazji na Dagestan, co jest wstępem do drugiej wojny czeczeńskiej. Dla Putina stanie się ona katapultą do ponad 20-letnich rządów, a dla ponad 300 tys. Czeczenów powodem do ucieczki przed bombami jego armii.

Brytyjski "The Observer", październik 1999 roku: "37-letni Rusłan z żoną i trójką dzieci stoją na granicy z Inguszetią. Obok rozklekotany van, a w środku całe ich życie – teraz równie rozklekotane, przesiąknięte bólem i strachem. Nie rozumieją, co się dzieje. – Co myśmy tym Rosjanom zrobili? Zabrali naszą ziemi i nawet kawałka chleba nie zostawili – mówi przez łzy żona Rusłana. On jest wściekły. Na Rosjan. – To zrobili ich żołnierze".

"To", czyli atak na wypełniony setkami cywilów rynek w Groznym, kończy się śmiercią kilkudziesięciu osób. Z Rosji płyną sprzeczne komunikaty. Najpierw - nie mieliśmy z tym nic wspólnego, potem - mieliśmy, ale celem był mieszczący się na rynku "magazyn z bronią".

Borys Jelcyn i Władymir Putin. 7 maja 2000 roku
Borys Jelcyn i Władymir Putin. 7 maja 2000 roku Źródło: PAP, fot: Itar-Tass

Niezależni dziennikarze szybko odkrywają prawdę. Na rynku znajdują kawałki metalu, a na nich oznaczenia wojskowe. Szybko ustalają też, że wybuch miał miejsce w części rynku, gdzie handlowano odzieżą. I że giną cywile, nie terroryści. "Nie wiem, za co spotyka nas ta kara" – mówi "The Observer" Raiza Wachidowa.

d1jcim2

Podobnie jak Rusłan i jego rodzina, ma szczęście. Została ranna. Ale żyje.

Premier Putin jest wtedy w Helsinkach. Trzyma się wersji nr 1 – Rosja nie przeprowadziła ataku na rynek w Groznym. Niedługo później Rosjanin spotka się z premierem Norwegii Kjell Magne Bondevikiem, a po spotkaniu powie dziennikarzom: Tak, ludzie w Czeczenii cierpią, ale kto jest temu winny?

Na pytanie odpowiada sam: – Na pewno nie Rosja.

Rosja Putina tak samo "nie będzie niczemu winna" w kolejnej dekadzie, kiedy zaatakuje Gruzję.

I w kolejnej, kiedy zaanektuje Krym i rozpocznie wojnę w Donbasie.

I w kolejnej, kiedy ruszy na całą Ukrainę, dokonując ludobójstw, gwałtów i morderstw.

Wszak Putin pokazał już w pierwszych dniach, gdy był premierem, a potem prezydentem, że przyznał sobie licencję na zabijanie.

Szaleństwo

Sierpień to w Rosji miesiąc szczególny. Mówią, że przeklęty.

"Klątwa sierpniowa" zaczyna się w 1991 roku od puczu moskiewskiego. Potem są kolejne sierpnie, między innymi katastrofa lotu 2808, w której giną 84 osoby (sierpień 1992); upadek piramidy finansowej MMM, w wyniku której oszczędności traci od 5 do 10 milionów Rosjan (sierpień 1994); kryzys finansowy (sierpień 1998); wybuch drugiej wojny w Czeczenii (sierpień 1999).

W sierpniu też Putin zostaje premierem.

- Szaleństwo trudno jest wytłumaczyć - komentuje na gorąco jego niespodziewany awans Borys Niemcow, którego cytuje "The Boston Globe".

Prezydent elekt Władimir Putin pokazuje "legitymację" prezydencką. Obok niego szef centralnej komisji wyborczej Aleksander Wieszniakow. Moskwa, 6 maja 2000 roku
Prezydent elekt Władimir Putin pokazuje "legitymację" prezydencką. Obok niego szef centralnej komisji wyborczej Aleksander Wieszniakow. Moskwa, 6 maja 2000 roku Źródło: PAP, fot: ITAR-TASS

Niemcow, demokrata i obrońca praw człowieka, jest wtedy jeszcze wicepremierem Rosji (zmieni się to 28 sierpnia 1999 roku), ma duże poparcie i ogromne ambicje, włącznie z prezydenturą. Przez kolejne lata będzie jednym z największych krytyków Putina, w trakcie jednego z wystąpień będzie krzyczał: "Rosja i Ukraina bez Putina".

d1jcim2

Niemcow został zastrzelony w Moskwie w lutym 2015 roku. O jego zamordowanie oskarżonych zostało pięciu Czeczenów. Po latach w toku dziennikarskiego śledztwa Bellingcata, BBC i rosyjskiego "Insidera" okaże się, że przed śmiercią Niemcowa obserwowali ci sami ludzie z Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), którzy potem śledzili Aleksieja Nawalnego. W 2022 roku BBC wyemitowała film dokumentalny "Who killed Nemtsov?", w którym przypomni słowa matki Niemcowa: "Kiedy przestaniesz krytykować Putina? On cię zabije".

Urząd premiera Rosji przypomina matrioszkę. 10 sierpnia 1999 roku, artykuł agencji Reutera przedrukowany w "The Vancouver Sun"
Urząd premiera Rosji przypomina matrioszkę. 10 sierpnia 1999 roku, artykuł agencji Reutera przedrukowany w "The Vancouver Sun"Źródło: Archiwum Reuters, fot: The Vancouver Sun

Kiedy Niemcow mówi w 1999 roku o trudnym do wytłumaczenia szaleństwie, urząd premiera Rosji przypomina matrioszkę. Z Wiktora Czernomyrdina w marcu 1998 roku "wyskakuje" Siergiej Kirijenko, z niego znowu Czernomyrdin, z niego zaraz Jewgienij Primakow, potem Siergiej Stepiaszyn, a z niego w końcu Putin. W sumie sześciu premierów na przestrzeni 17 miesięcy.

"Kto będzie traktował jakiegokolwiek premiera poważnie, skoro zmienia się ich jak rękawiczki" - mówi Giennadij Ziuganow, lider partii komunistycznej, cytowany przez "The New York Times".

"Rekomendacja Jelcyna jest jak pocałunek śmierci" - dodaje jego doradca Leonid Dobrochotow, który spodziewa się, że Putin tak szybko, jak przyszedł, tak szybko odejdzie.

Wszystko zostaje w rodzinie

Ale w szaleństwie, o którym mówi Niemcow, jest metoda. "To logika systemu, który koncentruje tak dużą władzę w prezydencie i jego świcie, że z uwagi na strach przed tym, co mogłoby się stać później, nie mogą tej władzy odpuścić. Chyba że znajdą następcę, który byłby całkowicie zależny od obecnego reżimu (…)" – tak rosyjskie zasady gry wyjaśnia 10 sierpnia 1999 roku Marcus Warren, moskiewski korespondent "The Daily Telegraph".

Siergiej Stiepaszyn, poprzednik Putina albo nie znał tych zasad, albo udawał, że nie zna. "The Boston Globe" z 24 sierpnia 1999 roku wskazuje jeden z grzechów głównych Stepiaszyna: "Pozwolił wielkiemu rywalowi Jelcyna, ambitnemu moskiewskiemu merowi Jurijowi Łużkowowi, przekonać regionalnych liderów do utworzenia antykremlowskiego sojuszu. Sojuszu na tyle silnego, że może najpierw wygrać wybory parlamentarne, a potem – w 2000 roku – prezydenckie".

d1jcim2

Putin ma na sumieniu wiele grzechów, ale brak lojalności nie jest jednym z nich.

"On zrobi wszystko, co powiedzą prezydent i jego ludzie" – mówi mieszkający w Petersburgu dziennikarz śledczy Aleksander Gorszkow, którego 24 sierpnia 1999 roku cytuje "The Boston Globe".

"Ci ludzie" są może ważniejsi niż sam Jelcyn. Określa się ich jednym słowem: "rodzina". To córka Jelcyna Tatiana Diaczenko, szef kremlowskiej administracji Aleksander Wołoszyn oraz dwójka oligarchów Boris Bieriezowski i Roman Abramowicz.

"The Boston Globe": "Dla rodziny zainstalowanie Putina na stanowisku premiera mogło być kwestią życia i śmierci".

Kraj w tym czasie chwieje się tak, jak jego lider. Borys Jelcyn, pierwszy rosyjski prezydent wybrany w wyborach, na początku pierwszej kadencji cieszył się dużą popularnością. Ceniony jako ten, który pomógł zlikwidować ZSRR i otworzyć kraj na przemiany demokratyczne. W 1993 roku pojechał do Warszawy, gdzie jako pierwszy rosyjski przywódca w historii przeprosił za Katyń i wyraził zgodę na wejście Polski do NATO. W tym samym roku w Rosji wybuchł kryzys konstytucyjny. Jelcyn rozwiązał Radę Najwyższą, a ta w odpowiedzi odwołała – choć tylko w teorii – Jelcyna z urzędu prezydenta. W Moskwie wybuchły zamieszki, a prezydent wysłał czołgi przeciwko buntownikom. I kazał im strzelać w budynek rosyjskiego parlamentu.

Pomimo spadającej popularności w 1996 roku zdobywa reelekcję. Ale druga kadencja to równia pochyła. W kolejnych latach cały świat widzi, jak uzależniony od alkoholu Jelcyn potyka się o własne nogi i robi karykaturę z urzędu prezydenta. A wraz z nim karykaturą staje się Rosja. Jeśli Jelcyn miał kiedyś przed oczami wizję kraju, to pod koniec stulecia była ona równie rozmyta, jak jego wzrok po flaszce "Stolicznej".

"Rosja dryfuje" – mówi 11 sierpnia 1999 roku dla "The Boston Globe" Alan Russo, dyrektor moskiewskiego Carnegie Centre.

Żeby nie rozbić się o skały, "rodzina" potrzebowała kogoś, kto podtrzyma jej uprzywilejowaną pozycję i zapewni immunitet przed konsekwencjami grożącymi w wypadku zmiany reżimu. Sięga po Putina. A że mało kto o nim słyszał? Że gdyby jego nazwisko nagle pojawiło się na jakiejś karcie wyborczej, to nikt by nie wiedział, o kogo chodzi? Nieważne.

d1jcim2

Jeszcze raz Marcus Warren w "The Daily Telegraph": "Dla Jelcyna i ludzi Kremla władza nie jest czymś, o co się walczy w lokalach wyborczych. Jest towarem, który się kupuje i który się powierza tworom własnej produkcji".

Wykręcanie rąk

Ale o Putinie coś jednak wiadomo. I to coś powinno stanowić ostrzeżenie.

Jeszcze na długo zanim trafił na Kreml, mówiono o nim "szara eminencja". Tak było w Petersburgu, gdzie na początku lat 90. zaczyna polityczną karierę. Dla mera Anatolija Sobczaka szybko staje się prawą ręką. Silną, żelazną wręcz.

"The Boston Globe", 10 sierpnia 1999 roku: "Przez całą karierę Putin był mistrzem zakulisowych intryg politycznych. Przeciwnicy Sobczaka zarzucają mu stosowanie praktyk rodem z KGB, zastraszanie sądów i wykręcanie rąk legislatorów".

Aleksander Beliawew, spiker rady miejskiej w Petersburgu z początku lat 90.: "W Petersburgu Putin działał zgodnie ze specyfiką swojej poprzedniej profesji".

Poprzednia profesja Putina – przez lata funkcjonariusz KGB, potem szef FSB.

W 1998 roku FSB otwiera śledztwo antykorupcyjne przeciwko niewspółpracującym liderom regionów. Putin załatwia sprawy po swojemu, tak jak później będzie je załatwiał na Kremlu . Używa szantażu.

"Gromadził kompromitujące materiały i straszył, że ich użyje, jeśli liderzy nie będą się zachowywać tak, jak chce tego Kreml" – mówi o śledztwie FSB Nikolaj Petrow, ekspert od regionalnej polityki w moskiewskim think tanku Carnegie Center, którego w sierpniu 1999 r. cytuje "The Boston Globe".

Kończy się aresztowaniami kilku wysoko postawionych oficjeli. Ci na samej górze mają immunitet, ale Putin bierze się za ich ludzi. Petrow: "To była próba zastraszenia liderów, pokazania im, że choć mogą mieć kontakty i immunitet, to nie mogą ochronić bliskich współpracowników".

"Były szpieg KGB wychodzi z cienia". Artykuł "The New York Times", "The Washington Post" i agencji Reutera, przedrukowany 11 sierpnia 1999 roku w "The Sydney Morning Herald"
"Były szpieg KGB wychodzi z cienia". Artykuł "The New York Times", "The Washington Post" i agencji Reutera, przedrukowany 11 sierpnia 1999 roku w "The Sydney Morning Herald"Źródło: Archiwum, fot: The Sydney Morning Herald

Do Moskwy Putin zostaje sprowadzony w 1996 roku przez Anatolija Czubajsa. Powierzono mu zarządzanie relacjami z 89. rosyjskimi regionami. Agencja Reutera, 10 sierpnia 1999: "Szybko zdobył opinię imperialisty, który przeciwstawiał się oddawaniu większej władzy liderom regionalnym dążącym do nazbyt dużej niezależności".

d1jcim2

Jeszcze w Petersburgu, któryś z jego kolegów mówi, że Putin tak dobrze sobie radzi w lokalnej administracji, że byłby "idealnym premierem".

Czarna dziura

Rzeczywiste premierowanie Władimir Putin zaczyna od deklaracji. Dwa tygodnie – tyle daje Czeczenom. Mija kilka dni i mówi: - Mają jeszcze tydzień.

Próbuje też wszystkim wmówić, że rosyjskie wojsko nie atakuje "pokojowych obywateli". Jak powie "Echu Moskwy", jeśli ktoś twierdzi inaczej, to "uległ złowrogiej propagandzie terrorystów".

W Groznym tymczasem ludzie – cywile, nie terroryści – jak szczury chowają się w piwnicach i schronach.

- Czeczenia to czarna dziura Rosji. Zaoszczędzimy wiele pieniędzy, jeśli ją powstrzymamy. Wiele się mówi o kryminalizacji rosyjskiej ekonomii, o niemożności robienia normalnych i uczciwych interesów w naszym kraju. Ale warunki dla uczciwych interesów, dla rozwoju uczciwej i transparentnej ekonomii nie pojawią się same. Trzeba je stworzyć. Poprzez likwidację wrogiego państwa rozwiązujemy ten problem – mówi "idealny premier".

Jego reakcja na międzynarodowe oburzenie? Wysłać jeszcze więcej wojska, zabić jeszcze więcej ludzi.

Rosji się to podoba. I to bardzo. "The Independent" publikuje w grudniu 1999 r. obszerną sylwetkę Putina, do której daje nagłówek "Rosyjski anioł zemsty". Autorka Helen Womack pisze o "masochistycznych Rosjanach, którzy w końcu mają to, czego chcieli – silną rękę".

Tą ręką nowy premier naoliwia zdezelowaną rosyjską machinę wojenną, kiedyś powód do dumy, wtedy – po klęsce w pierwszej wojnie w Czeczenii – raczej do wstydu. Na Uniwersytecie Moskiewskim Putin opowiada o swoich marzeniach; o dniu, w którym jego rodacy będą mogli powiedzieć, że są dumni z bycia Rosjanami.

Womack: "Jest coś przerażającego w tej gotującej się na wolnym ogniu złości, a nawet w fanatyzmie, który kryje się pod jego gładką, spokojną powierzchnią".

Putin jako "rosyjski anioł zemsty". Brytyjski "The Independent", 12 grudnia 1999 roku
Putin jako "rosyjski anioł zemsty". Brytyjski "The Independent", 12 grudnia 1999 rokuŹródło: Archiwum, fot: The Independent

Rzecznik rosyjskiej armii w północnym Kaukazie mówi, że w stolicy Czeczenii trwa "operacja specjalna". Taka to "operacja" jak teraz ta w Ukrainie – z Gradami, z pociskami balistycznymi Toczka i amunicją kasetową.

W jednym Putin nie kłamał. Czeczenia rzeczywiście staje się czarną dziurą – tam, gdzie pojawiają się Rosjanie, nie ma światła, jest tylko śmierć – dzieci, kobiet, zwykłych ludzi.

"Putin jest panem chaosu" - pisze w 1999 roku "The Guardian".

Wojna czyni cuda

"Rodzina" zagrała va banque, ale się opłaciło.

Nowa wojna jest – z rosyjskiej perspektywy – sukcesem.

Nowa twarz – Putin – błyszczy i szybko wyrasta na naturalnego następcę Jelcyna.

Jest też nowa partia. Kiedy w sierpniu Putin zostaje premierem, Boris Bieriezowski zjeżdża Rosję wzdłuż i wszerz, próbując pozszywać nowy polityczny twór. Bieriezowski to oligarcha dysponujący olbrzymim majątkiem. Rządził też "Pierwym kanałem", największą telewizją w Rosji. W opozycji do Putina będzie dopiero potem, a w 2013 roku umrze w tajemniczych okolicznościach w Wielkiej Brytanii. Wcześniej, pod koniec lat 90., były oficer KGB Aleksandr Litwinienko mówi, że rosyjskie władze zleciły mu zabójstwo Bieriezowskiego.

Kiedy w 1999 roku Bieriezowski jeździł po Rosji, miał jedno zadanie – stworzyć ugrupowanie lojalne wobec Jelcyna i zdolne przeciwstawić się partii komunistycznej oraz blokowi skupionemu wokół mera Moskwy.

Tak powstaje Jedność – partia w wersji instant, bez programu, bez politycznego credo, bez oddolnego ruchu. "The Guardian", grudzień 1999: "Produkt [partia Jedność – red.] niedojrzałej, młodej demokracji, która w ciągu 8 lat przeszła od polityki jednopartyjnej do polityki bezpartyjnej, od komunizmu do fantazji.

Putin formalnie do partii nie należał, ale poparł ją zaraz po utworzeniu. Przed wyborami parlamentarnymi w 1999 stwierdził, że co prawda jako premier, z szacunku dla wszystkich ugrupowań i procesu wyborczego, nie powinien zdradzać swoich politycznych preferencji, ale zaraz dodał, że "jako zwykły obywatel" zagłosuje na Jedność.

W wyborach nowa partia – która będzie istnieć do 2001 roku, kiedy z niej i dwóch innych ugrupowań zostanie utworzona Jedna Rosja, nieprzerwanie rządząca do dziś – zajęła drugie miejsce. Wygrywają komuniści, ale agencja Reutera i AFP piszą 21 grudnia, że to Putin i Jedność są prawdziwymi zwycięzcami wyborów.

W wygranej nie przeszkadza brak politycznej wizji, nie przeszkadza – jak napisze jakiś czas później rosyjska gazeta "Siegodnia" – to, że "jakakolwiek spójna polityka ekonomiczna to dla Putina miraż".

"The Guardian": "To narodziny wirtualnej polityki w Rosji, nowego fenomenu, w którym marketing, manipulacja i TV dominują w dyskursie".

Jeszcze w sierpniu Putin był szerzej nieznany, Jedność nie istniała do września. Ale od czego jest "rodzina".

"Mogą wybrać niedźwiedzia, zająca albo wilka. Oni mówią nam w ten sposób jasno: możemy zrobić, co nam się podoba. Potrzebujemy tylko kilku oligarchów, kilka kanałów w TV. I zrobimy, co chcemy. Każdego możemy uczynić prezydentem. Możemy stworzyć dowolną strukturę lub dowolną dumę" – komentuje po wyborach kremlowską strategię Grigorij Jawlinski, wówczas lider partii Jabłoko, którego cytuje "The Guardian".

Stworzyli Putina, który w ciągu kilkudziesięciu dni z mało znanego, wykpiwanego premiera, mającego być tylko kolejną lalką z matrioszki w gabinecie Jelcyna, staje się politykiem numer 1. W Rosji taka popularność premiera to wyjątek. Bo kto wie, jak choćby dziś, w 2022 roku, nazywa się premier tego kraju [Michaił Miszustin - red.]?

Silna pozycja Putina jako premiera wynika z kilku czynników, przede wszystkim ze słabości prezydentury Jelcyna. Głowa państwa dołuje w sondażach. Jelcyn jest obwiniana m.in. o zubożenie społeczeństwa, o przyczynianie się do powstawania nierówności społecznych, o korupcję.

Do tego dochodziły problemy z alkoholem i ze zdrowiem. Prezydent miał problemy z sercem, co rusz się przeziębiał albo zapadał na grypę, jak w październiku 1999 roku, kiedy z jej powodu wylądował w szpitalu.

"Wojna czyni cuda dla Jedności". 21 grudnia 1999 roku, "The Guardian"
"Wojna czyni cuda dla Jedności". 21 grudnia 1999 roku, "The Guardian" Źródło: Archiwum, fot: The Guardian

Jelcyn wiedział, że Putin go zastąpi, sam go namaścił na swojego następcę.

– Jest zdolny zjednoczyć społeczeństwo i tych, którzy w XXI wieku odnowią wielką Rosję – mówił zaraz po tym, jak powołał go na stanowisko premiera. Kiedy więc pod koniec roku Jelcyn gwałtownie podupada na zdrowiu, Putin błyszczy. Nie ma dużego kapitału politycznego, ale nie ma też skrupułów, żeby zbudować go na wojnie. Nawet Anatolij Czubajs przyznaje, że to właśnie jest podstawa jego poparcia. Z tym że nie nazywa tego wojną, a "destrukcją terroryzmu w Czeczenii".

Nagłówek w "Guardianie": "Wojna czyni cuda dla Jedności".

Był 21 grudnia 1999 roku. Do przejęcia władzy przez Putina zostało 10 dni.

Milosević z bronią nuklearną

Inny nagłówek, 23 grudnia 1999 roku, brytyjski "Evening Standard": "Putin u władzy to byłby Milosević z bronią nuklearną".

Slobodan Milosević, wtedy prezydent Jugosławii. Na koncie – zbrodnie przeciwko ludzkości, ludobójstwa, czystki etniczne. Śmierć to nie statystyka, ale statystyka pomaga choćby próbować zrozumieć ogrom cierpienia. W przypadku Milosevicia ta statystyka to ponad 250 tys. ludzi zabitych w wojnach na Bałkanach. W 2001 roku zbrodniarz zostanie aresztowany, w 2006 umrze w więzieniu ONZ w Hadze.

Pod nagłówkiem w "Evening Standard" krótki cytat z Pawła Felenghauera, rosyjskiego analityka wojskowego i publicysty: "Dziś Putin jest bezwzględny w Czeczenii. Jutro może przekształcić całą Rosję w państwo policyjne. To naturalna droga dla kogoś, kto kiedyś był oficerem KGB".

Wzmianka o broni nuklearnej nie bierze się znikąd. W kwietniu 1999 roku, a więc zanim jeszcze Putin był premierem, Jelcyn zatwierdza nową strategię dotyczącą broni nuklearnej.

Strategię można podsumować w czterech słowach – Rosja ma się zbroić. Kto ją ogłasza? Putin, wtedy sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Mówi, że rosyjscy inżynierowie broni czują się ograniczani przedłużającym się okresem, w którym nie mogli testować broni jądrowej, podczas gdy inne kraje korzystają z wyrafinowanych modeli komputerowych.

"Putin u władzy byłby jak Milosević z bronią nuklearną". 23 grudnia 1999 roku, "Evening Standard"
"Putin u władzy byłby jak Milosević z bronią nuklearną". 23 grudnia 1999 roku, "Evening Standard"Źródło: Archiwum, fot: Evening Standard

Twierdzi, że strategia nie ma nic wspólnego z wojną w Kosowie, ale "Washington Post" pisze, że tak naprawdę jest to odpowiedź na NATO-wskie bombardowania w Jugosławii. Siergiej Rogow, dyrektor rosyjskiego Instytutu Studiów Amerykańskich i Kanadyjskich: "Pierwszą ofiarą kryzysu w Kosowie będzie porozumienie Bush-Gorbaczow dotyczące broni jądrowej".

Porozumienie, które zakładało redukcję zbrojeń strategicznych, USA i ZSRR zawarły w 1991 roku. W tym samym roku dobiega końca zimna wojna. Gdy zostaje 12 dni do przejęcia władzy przez Putina, Anne Applebaum pisze w "Sunday Telegraph": "Być może wkraczamy w długą erę zimnego pokoju".

I dalej: "Spory wokół Czeczenii i Kosowa mogą stanowić tylko preludium do większych sporów, być może wokół traktatów dotyczących kontroli zbrojeń, być może wokół rozszerzania NATO, być może wokół kolejnych militarnych przedsięwzięć Rosji, być może wokół rosyjskiemu ekspansjonizmu na Kaukazie. (…) Być może jesteśmy jeszcze daleko od nuklearnego armagedonu – ale od teraz możemy o nim słyszeć częściej".

31 grudnia 1999 roku Jelcyn, którego – jak pisze jeszcze w sierpniu "The New Yorker Times" – głównym orężem pod koniec rządów jest niespodzianka – polegająca na zwalnianiu i zatrudnianiu premierów – zaskakuje po raz ostatni. Ustępuje z urzędu prezydenta i przekazuje władzę Putinowi. Ten zaczyna od ostrzeżenia: - Uprzedzam, że jakiekolwiek próby przekroczenia granic prawa i rosyjskiej konstytucji zostaną w zdecydowany sposób zmiażdżone.

A potem jest miraż.

Putin zostaje p.o. prezydenta Rosji, "The Hartford Courant" podkreśla 1 stycznia 2000 roku w tytule, że najważniejsza jest dla niego siła
Putin zostaje p.o. prezydenta Rosji, "The Hartford Courant" podkreśla 1 stycznia 2000 roku w tytule, że najważniejsza jest dla niego siłaŹródło: Archiwum, fot: The Hartford Courant

Mówi m.in. o wolności słowa, sumienia i mediów. O wszystkich tych "podstawowych elementach cywilizowanego społeczeństwa, które będą gwarantowane przez państwo".

"Wydaje mi się, że Putin to odpowiedź na pewien deficyt, który powstał w ludzkich umysłach. To pragnienie posiadania w końcu skutecznej władzy i skutecznego polityka" – mówi w "The Washington Post" Georgij Satarow, były doradca Jelcyna.

Skuteczność Putina objawia się póki co w mordowaniu czeczeńskich cywilów i na zarządzaniu chaosem, który rodzi się nie teraz, nie wraz z napaścią na Ukrainę, tylko wtedy. W chaosie rodzi się jego władza.

1 stycznia 2000 roku, 22 lata przed inwazją na Ukrainę. Nagłówek w "The Hartford Courant": "Dla Putina, spadkobiercy tronu, najważniejsza jest siła".

"Komfortowa przyszłość"

Putin rządzi Rosją od 31 grudnia 1999 roku, najpierw jako p.o. prezydenta, a od 7 maja 2000 – po wyborach w marcu, które są tylko formalnością i w których zdobywa 53,44 proc. głosów – już jako pełnoprawny prezydent.

Jeszcze jako p.o. prezydenta, między 16 a 18 kwietnia 2000, odbywa trzy wizyty zagraniczne. Najpierw odwiedza Białoruś, gdzie razem z Aleksandrem Łukaszenką rozmawiają m.in. o pomyśle tego drugiego, aby wysłać 300 tys. żołnierzy do ochrony zachodniej granicy Białorusi – czyli granicy z Polską i z NATO, którego Polska jest wtedy częścią od niespełna roku.

Potem Putin jedzie do Wielkiej Brytanii. Na dzień przed jego wizytą, 16 kwietnia 2000 roku, "The Observer" pisze o zbrodniach wojennych jego armii, o tym, że sam Putin jest nazywany "Rzeźnikiem Groznego". I o tym, że premierowi Tony’emu Blairowi zdaje się to nie przeszkadzać.

Gazeta wspomina przyjacielskie spotkanie Putina, Blaira i ich żon w Petersburgu tuż przed wyborami prezydenckimi w Rosji. Putin jest "młody, energiczny, inteligentny i zdaje się być zainteresowany zrozumieniem tego, jak działa Zachód", cytuje gazeta anonimowego dyplomatę.

Cytuje też samego Blaira: "Przyszłość w wizji Putina to taka przyszłość, w której czulibyśmy się komfortowo".

Miraż działa. Miraż demokracji, który roztacza Putin, "mistrz w wyczuwaniu polityków", który "kiedy z tobą rozmawia, to zna twój profil psychologiczny, twoje potrzeby i słabości". Tak mówi o Putinie jeszcze w sierpniu 1999 roku na łamach "The Boston Globe" wspomniany już Aleksander Beliawew, który poznał przyszłego prezydenta, kiedy obaj pracowali w radzie miejskiej w Petersburgu.

Putin najwyraźniej znał potrzeby Blaira. Nagłówek w "The Observer" z kwietnia 2000 roku: "Putin odwiedzi Pudla na Downing Street". Tak właśnie – mianem "pudla Putina" – politolog Andriej Piontkowski określa na łamach gazety brytyjskiego premiera.

– Lenin mawiał: "Potrzebujemy jakichś pożytecznych burżuazyjnych idiotów". Myślę, że właśnie w ten sposób Putin postrzega swoją relację z Blairem – stwierdził Piontkowski.

Ale Putinowi wszyscy chcą dać szansę. William A. Rusher, znany adwokat, 19 kwietnia 2000 roku na łamach "Johnson City Press" apeluje: "Dajcie Putinowi trochę czasu".

Instynktownie Rusher oceniał Putina jako "poważnego, nietolerującego nonsensu człowieka, który w wieku 47 lat jest na tyle stary, by wiedzieć, że bezwzględność w sowieckim stylu już się skończyła, i na tyle młody, by próbować zastąpić ją czymś bardziej atrakcyjnym i opłacalnym".

Blair również w to wierzył. Do pewnego stopnia, przez jakiś czas wierzyła w to nawet Ukraina.

Brytyjski premier Tony Blair "to pudel Putina" - tak go określa politolog Andriej Piontkowski na łamach tygodnika "The Observer" 16 kwietnia 2000 roku
Brytyjski premier Tony Blair "to pudel Putina" - tak go określa politolog Andriej Piontkowski na łamach tygodnika "The Observer" 16 kwietnia 2000 rokuŹródło: Archiwum, fot: The Observer

To tam – w Ukrainie – miała miejsce trzecia wizyta p.o. prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina. 18 kwietnia 2000 roku w Kijowie Putin spotkał się z ówczesnym prezydentem Ukrainy Leonidem Kuczmą. Kuczma powiedział po spotkaniu, że jest "bardzo usatysfakcjonowany" tym, co usłyszał od Putina. I dodał, że jego wizyta miała wymiar symboliczny.

"Pomimo serii problemów w relacjach rosyjsko-ukraińskich (…) znaleźliśmy dzisiaj sposób, aby je rozwiązać w przyszłości" – mówi Kuczma, cytowany przez Associated Press.

Dziś już wiemy, że jeśli coś z tych trzech pierwszych zagranicznych wizyt Putina było "symboliczne", to łatwość, z jaką mu wierzono. Mimo przelanej krwi w Czeczenii. Obrońcy praw człowieka protestowali przy okazji jego wizyty w Wielkiej Brytanii, ale ich głosy nie wybrzmiały tak jak pełen zaufania głos Blaira.

17 kwietnia 2000 roku Tony Blair w Associated Press: "Niektórzy mówią, że z powodu naszych wątpliwości co do Czeczenii powinniśmy trzymać się na dystans od Moskwy. Podzielam te wątpliwości… ale wierzę, że najlepszym sposobem na osiągnięcie rezultatów jest zaangażowanie się w kontakty z Rosją, nie izolowanie Rosji.

Zachód "angażował się" przez ponad 20 lat. Rezultaty widzimy dziś w Buczy, w Borodziance, w Donbasie. W całej Ukrainie.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski

Podziel się opinią

Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj