Pal sześć wasze defilady wojskowe, przemówienia i uroczystości. Armii potrzebujemy, nie defilady!
Nie potrzebujemy defilady Wojska Polskiego w 100. rocznicę odzyskania niepodległości. Już tłumaczę dlaczego.
Nie potrzebujemy defilady Wojska Polskiego w 100. rocznicę odzyskania niepodległości.
Nie potrzebujemy ponad tysiąca żołnierzy i prawie 200 pojazdów wojskowych, w tym transporterów opancerzonych Rosomak, moździerzy Rak, armatohaubic Krab, samochodów humvee, transporterów Stryker, czołgów Abrams, Twardy i Leopard, ani tym bardziej transporterów minowania narzutowego Kroton, blokujących przez parę godzin ruch na jednej z kluczowych arterii stolicy.
Nie potrzebujemy ponad setki śmigłowców SW-4 Puszczyk, Mi-2 czy W-3 i samolotów TS-11 Iskra, M-28 Bryza, C-295M, C-130, M-346, czy nawet naszych F-16 Jastrząb marnujących spalane hektolitrami paliwo lotnicze podczas lotów nad Warszawą tylko po to, żeby politycy mogli się pokazać.
Właśnie: nie potrzebujemy prężących muskuły na tle wojska – tak, wiem, to zawsze dobrze wygląda – polityków jakiejkolwiek opcji, zarówno obecnej, jak poprzedniej, jak i jakiejkolwiek przyszłej władzy.
Nie potrzebujemy rozbuchanego militaryzmu, kultu klęsk, powstań i całej tej militarystycznej martyrologii, kultu ułana i geniuszu marszałka, co bolszewika powstrzymał, bo nie zrobiłby tego bez prawdziwych geniuszy – polskiego wywiadu.
Nie potrzebujemy bombastycznych uroczystości, patetycznych przemówień i zapowiedzi, jaką to będziemy mieli wielką armię.
My po prostu potrzebujemy tej armii. Tu, teraz, już i natychmiast.
Potrzebujemy mundurów dla wojska, a nie odwoływanych w ostatniej chwili przetargów. Wojsko, jak wiadomo, nago walczyć nie będzie.
Potrzebujemy nowoczesnej broni dla żołnierzy, a nie przestarzałej amunicji do wspomnianych armatohaubic, która zniszczeń robi tyle, co jej starsza generacja. No, ale jest nasza, polska, tu przez nas wyprodukowana. I co z tego, że wyprodukowana po nic?
Potrzebujemy nowoczesnych śmigłowców, których nie mamy, bo Macierewicz, ledwo objął urząd szefa MON, storpedował będące na finiszu negocjacje na zakup francuskich Caracali.
Potrzebujemy nowoczesnych łodzi podwodnych, bo te, które mamy, to ponad pięćdziesięcioletni szrot, któremu trzeba pomagać w wypłynięciu na powierzchnię, bo sam miewa z tym problem.
Potrzebujemy nowoczesnych okrętów nawodnych, a nie amerykańskiego czy – ostatnio – australijskiego demobilu, czy budowanej od prawie dwóch dekad korwety, która w końcu ma zostać patrolowcem.
Jesteśmy państwem Sojuszu Północnoatlantyckiego, posiadającym granicę z państwem będącym potencjalnym przeciwnikiem tego Sojuszu. Potrzebujemy najlepszych ludzi na eksponowanych stanowiskach w NATO, a nie torpedowania ich starań o te stanowiska i utraty prestiżu w NATO poprzez pozbywanie się najbardziej cenionych tam generałów.
Potrzebujemy kolejnych milionów złotych wpompowanych w rozwój i szkolenie wojsk specjalnych – bo to one, a nie szumnie organizowana Obrona Terytorialna, będą potrafiły odeprzeć działania „zielonych ludzików”, mówiących dziwnym trafem w języku wspomnianego wyżej przeciwnika NATO.
I potrzebujemy tej armii na poligonach, na misjach zagranicznych, potrzebujemy jej wszędzie tam, gdzie jej rozmieszczenie jest wskazane ze względu na strategię obronną Polski. A nie w stolicy na defiladzie.