"Padła komenda 'odchodzimy', ale piloci nic nie zrobili"

Eksperyment na samolocie Tu-154M miał sprawdzić pracę rejestratorów lotu, a być może także zachowanie załogi - uważają publicyści lotniczy, z którymi rozmawiała Polska Agencja Prasowa. Jak uważa Piotr Abraszek piloci w okolicach wysokości 100 m, powiedzieli "odchodzimy", ale nie wykonali żadnego manewru.

Obraz
Źródło zdjęć: © AP

Jak zapowiadała komisja badająca katastrofę, eksperyment miał polegać na próbnym locie bez odwzorowywania warunków atmosferycznych, które panowały w chwili katastrofy w Smoleńsku. Lot Tu-154M o numerze 102 miał wykazać m.in., czy załoga samolotu numer 101, który uległ katastrofie, miała dość czasu na przerwanie zniżania i bezpieczne poderwanie samolotu, by odejść na drugi krąg bądź odlecieć na lotnisko zapasowe, a jeśli tak, dlaczego to się nie udało.

"Dlaczego nie wykonali żadnego manewru?"

Redaktor działu lotniczego w "Nowej Technice Wojskowej" Piotr Abraszek podkreśla, że z dotychczasowego badania przyczyn katastrofy smoleńskiej wynika, że piloci w okolicach wysokości decyzji, czyli 100 m, powiedzieli "odchodzimy", nie wykonano jednak żadnego manewru.

- Wtorkowy eksperyment miał na celu sprawdzenie, czy naciśnięcie przycisku "uchod", czyli przerwania podejścia, powoduje reakcję samolotu, czy też nie - przypuszcza Abraszek i wyjaśnia, że chodzi o to, że lotnisko w Smoleńsku nie było wyposażone w system ILS, który wspomaga lądowanie w warunkach ograniczonej wizualności.

- Prawdopodobnie piloci nacisnęli przycisk "uchod". Jednak według instrukcji Tu-154M system ten nie działa w przypadku lotnisk niewyposażonych w system ILS. Prawdopodobnie również naciśnięcie przycisku nie jest odnotowywane przez rejestratory lotu - powiedział Abraszek. Dlatego - jego zdaniem - po locie rejestrator Tu-154M zostanie sprawdzony.

Według Abraszka, jeśli na rejestratorze nie będzie śladu naciśnięcia przycisku, w raporcie komisji trzeba będzie zawrzeć taką wątpliwość. Jego zdaniem eksperyment należało przeprowadzić, by raport był rzetelny.

- To musi zostać potwierdzone w jedną lub drugą stronę. Albo zostaniemy z tą wątpliwością i nie będziemy wiedzieć, czy załoga nacisnęła przycisk i zabrakło kilku sekund (...), albo też załoga jednak świadomie kontynuowała manewr zniżania - tłumaczy Abraszek.

"Mogli to zrobić z konieczności"

Zdaniem mjr. rez. dr. Michała Fiszera z miesięcznika "Lotnictwo", w eksperymencie uwzględniono zakres pracy autopilota, użyty przez załogę przy lądowaniu, które zakończyło się katastrofą. Ponieważ w Smoleńsku nie ma systemu ILS, załoga nie mogła włączyć funkcji automatycznego podejścia.

- Przypuszczam, że w związku z tym załoga z konieczności wybrała inny zakres pracy autopilota, zwany "stabilizacja położeń kontrolnych" - przechylenia, pochylenia, skrętu, zniżania itd. Najprawdopodobniej - bo ten eksperyment to w jakimś stopniu uprawdopodobni - piloci nacisnęli przycisk odejścia na drugie zajście, a samolot nie zareagował - tłumaczy Fiszer. Dodaje, że przycisk "uchod" nie działa, gdy autopilot jest ustawiony na zakres stabilizacji położeń kontrolnych.

Gdy samolot nie rozpoczął wznoszenia - według przypuszczeń Fiszera - załoga została zaskoczona sytuacją. - Być może potrzebowali kilku sekund, żeby się zorientować, co się dzieje, co nie działa, dlaczego samolot nie odchodzi na drugie zajście - uważa Fiszer.

Zwraca uwagę, że od momentu wydania komendy "odchodzimy" do reakcji załogi minęło kilka sekund. - Teraz trzeba dokładnie zobaczyć - w warunkach skoncentrowania uwagi pilotów na obserwacji przyrządów, obserwacji zewnętrznej - czy te kilka sekund, to jest jakaś wieczność, (...) czy jest to taki typowy czas, który jest potrzebny załodze, żeby się zorientować w sytuacji - mówi Fiszer.

- Dlatego przypuszczam, że ten eksperyment ma na celu też ocenę załogi. Sama załoga biorąca udział we wtorkowym locie musi ocenić, czy ten czas, w tych warunkach, przy tym kącie zniżania, przy tych zmieniających się wskazaniach różnych przyrządów, to normalny czas reakcji, czy też trzeba szukać jeszcze innej przyczyny takiego, a nie innego zachowania załogi 10 kwietnia 2010 r. - uważa Fiszer.

Wybrane dla Ciebie

Burze i deszcze. Co nas czeka w pogodzie na początku tygodnia?
Burze i deszcze. Co nas czeka w pogodzie na początku tygodnia?
Wielka obława w Bostonie. Dziesiątki zatrzymanych
Wielka obława w Bostonie. Dziesiątki zatrzymanych
Niezidentyfikowany obiekt w Polatyczach. Na miejscu pracują służby
Niezidentyfikowany obiekt w Polatyczach. Na miejscu pracują służby
Działo się w nocy. Europejscy liderzy znów pojadą do Trumpa
Działo się w nocy. Europejscy liderzy znów pojadą do Trumpa
W Portugalii to już plaga. Pojawiło się mnóstwo podpalaczy
W Portugalii to już plaga. Pojawiło się mnóstwo podpalaczy
Trump pojawił się na finale US Open. Tak zareagowali kibice
Trump pojawił się na finale US Open. Tak zareagowali kibice
Trump będzie rozmawiał z Putinem. "Nie jestem zachwycony"
Trump będzie rozmawiał z Putinem. "Nie jestem zachwycony"
Tragedia w Afryce. 11 osób nie żyje po ataku hipopotama
Tragedia w Afryce. 11 osób nie żyje po ataku hipopotama
Niemcy gromadzą żywność na wypadek wojny i kryzysów
Niemcy gromadzą żywność na wypadek wojny i kryzysów
Putin zaatakuje przy granicy z Polską? Ekspert ostrzega
Putin zaatakuje przy granicy z Polską? Ekspert ostrzega
Nawrocki w szatni piłkarzy. "Piękny mecz"
Nawrocki w szatni piłkarzy. "Piękny mecz"
Zełenski skomentował spotkanie Trumpa z Putinem. "Wielka szkoda"
Zełenski skomentował spotkanie Trumpa z Putinem. "Wielka szkoda"