Pabianickie hafciarki wyszywają... Bitwę pod Grunwaldem
Dwanaście kobiet z pabianickiego Koła Haftu Krzyżykowego „Mulinka” wyszywa haftem krzyżykowym kopię obrazu Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”. Dzieło ma być gotowe na 15 lipca, w 600. rocznicę zwycięstwa rycerstwa polskiego.
– Jedna z koleżanek ze Stowarzyszenia Miłośników Haftu „Kanwa” w Łodzi, do którego należę, zapytała, czy chciałabym pomóc kołu z Działoszyna w wyszywaniu obrazu – mówi Justyna Galczak, przewodnicząca pabianickiej „Mulinki”. – Zgodziłam się, namówiłam koleżanki i dołączyłyśmy do grona kilkudziesięciu pań tworzących całkowicie za darmo to niezwykłe dzieło.
Najwięcej jest ich z klubu hafciarskiego „Penelopa” z Działoszyna (powiat pajęczański). Reszta chętnych znalazła się dzięki poczcie pantoflowej i mediom. Obecnie dzieło wyszywają też kobiety z Częstochowy, spod Lublina, a nawet mężczyzna z Domu Pomocy Społecznej w Bełchatowie.
Haftowanie obrazu, który ma mieć wielkość matejkowskiego dzieła – 9,87 m na 4,26 m, rozpoczęło się w styczniu 2009 roku. Składa się on z 40 części, które odtwarzane są z wydruku komputerowego.
– Nam przypadły dwie części, które mają po metrze kwadratowym. Pierwszą, którą oddałyśmy na początku kwietnia, haftowało przez 282 dni pięć pań – dodaje pani Justyna. – Zaczęłyśmy 23 czerwca 2009 roku, a skończyłyśmy po 9 miesiącach 31 marca tego roku.
Do wyszycia było 176.231 krzyżyków, co w przeliczeniu na jeden dzień wychodzi 625. Panie zużyły do tego około 350 motków muliny w ponad 100 kolorach, które otrzymały od koleżanek z Działoszyna. Z drugą częścią, którą tworzy już siedem hafciarek, trzeba zdążyć do końca czerwca.
– Koleżanki wymieniają się co dwa tygodnie. Dziennie trzeba było wyszywać po 8 – 10 godzin, bo w przeciwnym wypadku nie zdążyłybyśmy na czas. Wiadomo, że panie, które są na emeryturze, na wyszywanie mogą poświęcić więcej godzin.
Najważniejsze, żeby wyhaftowane elementy nie różniły się od siebie – każdy krzyżyk musi być równy i tak samo przeciągnięty. To bardzo istotne, ponieważ w miejscu zszycia wszystkich części, nie może być żadnych odchyleń. Wszystko musi tworzyć jednolitą całość złożoną w sumie z prawie 7 mln 900 tysięcy krzyżyków wyszytych 220 kolorami nici, których według obliczeń zużytych ma być około... 120 km. Koszt przedsięwzięcia to około 50 tys. złotych.
– Gdyby cały obraz chciała wyszyć jedna osoba musiałaby na to poświęcić aż 40 lat. Dlatego nieważne, że czasami bolą nas już oczy i kręgosłup. Chcemy mieć swój udział w tym projekcie, który ma szansę trafić nawet do księgi Guinnessa – wyjaśnia przewodnicząca.
Przeczytaj więcej na stronie NaszeMiasto.pl