Trwa ładowanie...
20-05-2008 14:53

"Otworzyłem drzwi i usłyszałem: ABW"

Mogłem się poruszać tylko z funkcjonariuszami, nie mogłem wiedzieć, co się dzieje w innych pomieszczeniach. Były niezabezpieczone, można było podrzucić mi coś bardzo obciążającego. Przy takiej fuszerce i braku profesjonalizmu to dziecinnie łatwe. Widać było, że funkcjonariusze byli zdziwieni, nawet rozczarowani, że nie znaleźli żadnych dokumentów tajnych i ściśle tajnych.

"Otworzyłem drzwi i usłyszałem: ABW"Źródło: PAP
d2p7fos
d2p7fos
Z Piotrem Bączkiem, członkiem Komisji Weryfikacyjnej, asystentem Jacka Kurskiego w komisji śledczej, rozmawia Teresa Wójcik.

Teresa Wójcik: Jak rozpoczęła się akcja ABW w pana domu?

Piotr Bączek: Wtorek, 6 rano. Jeszcze śpię. Słyszę jak przez mgłę dziwny stukot. Odwróciłem się na drugi bok, myślałem, że żona otworzy. Żona zwykle budzi się bardzo wcześnie. Nie otworzyła, bo była pod prysznicem. Dalej ktoś stuka. Wstałem, wyjrzałem przez okno. Zobaczyłem ciemny samochód. W pierwszej chwili pomyślałem, że to sąsiad przyjechał do mojej córki po zeszyty dla syna. Schodzę na dół, wyglądam przez wizjer, a pod drzwiami pięć osób ubranych na zielono. Otworzyłem i usłyszałem: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Okazali legitymacje?

Wtedy jeszcze nie. Przedstawili postanowienie o przeszukaniu. Weszliśmy do kuchni. Odczytali mi poszczególne punkty postanowienia. Zaczynam trochę kojarzyć, więc proszę: "Blachy [legitymacje służbowe – red.] na stół". Konsternacja, ale pokazują. Spisałem ich dane. Poprosiłem o stopnie, podali: kapitan, porucznik, szeregowy, kapral itd. Zapytałem: "Do osoby na pułkownikowskim etacie przychodzi ekipa pod kierownictwem tylko kapitana?". Zmieszali się – zauważyli, że znam procedury. Od razu chcieli przystąpić do czynności procesowych, czyli do przeszukania domu.

A prawo do ustanowienia osoby przybranej, czyli do wezwania świadka przeszukania?

Poinformowali mnie o nim. Z komórki chciałem dzwonić do znajomego, żeby wezwać go na świadka. Oni na to, że nie, że sami zadzwonią. "Jakim prawem? – zapytałem – przecież nie jestem podejrzany, tylko świadek". Oni: "Nie wolno. Wykonujemy czynności procesowe i wszystko ma być pod kontrolą". Po krótkiej utarczce słownej osiągnęliśmy porozumienie – dodzwoniłem się do znajomego prawnika i powiedziałem: "Mam abwerę w domu. Funkcjonariusz nie pozwala mi dalej rozmawiać i dlatego przekazuję mu słuchawkę". Po ustanowieniu świadka funkcjonariusze chcieli od razu rozpocząć czynności, nie czekając na jego przyjazd. Ostro zaprotestowałem.

d2p7fos

Nie chcieli, aby pana świadek był przy przeszukaniu?

Ale ja chciałem, żeby był. Zgodziliśmy się, że zanim przyjedzie, rozpoczną wstępne czynności. Przekazałem im dokumentację, kartę gwarancyjną i opis telefonu komórkowego. Mam w nim zapisane stare dane wielu dziennikarzy, np. Katarzyny Hejke, Teresy Wójcik, Tomasza Sakiewicza. Polityków oraz naukowców.

Co w tym czasie działo się z pana rodziną?

Żona w szlafroku, gdy wyszła spod prysznica, spytała, czy może iść się ubrać, a potem odprowadzić dzieci do szkoły. Pozwolili jej iść na górę obudzić dzieci, ale pod eskortą funkcjonariusza płci męskiej, choć ona nie była ani świadkiem, ani podejrzanym. Funkcjonariusz towarzyszył im wszędzie, nie wiem dlaczego. Dzieci obudziły się już wcześniej, same, był w domu niezwykły hałas i szum. Żona powiedziała otwartym tekstem, że przyszli panowie z ABW i będą robić u taty rewizję. Funkcjonariusz na to: "Niech pani tak nie mówi. Proszę nie straszyć dzieci". Jakby to ona je straszyła, a nie oni. Mogli przecież poczekać z wejściem, aż dzieci pójdą do szkoły. Nie spytali, czy są zdrowe – a to jest ważne w takich okolicznościach. Najmłodszy był poprzedniego dnia szczepiony na di-perte i polio. Żona spytała, czy może je odprowadzić sama, bez funkcjonariusza. Oni – że samodzielnie nie mogą podjąć takiej decyzji i muszą zwrócić się do prokuratora. Prokurator wyraził zgodę. Przez cały czas byli w kontakcie telefonicznym z
prokuratorem i ze swoimi zwierzchnikami z ABW.

Czy wiedzieli, że jest pan asystentem posła Jacka Kurskiego w sejmowej komisji śledczej ds. nacisków?

W trakcie czynności procesowych jeden z funkcjonariuszy spytał: "Kurski, Kurski? To ten sam Kurski?". Odpowiedziałem: "Tak. Poseł Kurski. Jestem jego asystentem". Ale dalej spokojnie wykonywali czynności. Natomiast posła Kurskiego nie powiadomiono, że ABW prowadzi przeszukanie u jego asystenta. 6 maja poseł Kurski, kiedy mnie zatrudniał, powiedział: "Czeka cię krew, pot i łzy". Po raz kolejny wykazał się niezwykłą intuicją. Na moim biurku leżał materiał, który przygotowałem dla posłów komisji. Opracowanie jawne, dotyczące sprawy b. ministra sportu Tomasza Lipca i koniecznych przesłuchań przez komisję śledczą b. szefów ABW – np. Zbigniewa Siemiątkowskiego, Andrzeja Barcikowskiego – oraz b. szefów resortu sportu, np. Aleksandra Kwaśniewskiego, Stefana Paszczyka, Marka Belki. ABW uzyskała wiedzę o działaniach posłów opozycji. Komisja śledcza powinna spytać ABW, czy w ten sposób ma zamiar wpływać na pracę komisji.

Funkcjonariusze przeprowadzający czynności służbowe przejmują odpowiedzialność za bezpieczeństwo osób i pomieszczeń. Jak to było realizowane w pana przypadku?

Gdy weszli, spytałem, czy jest z nimi lekarz. Powiedzieli, że nie, jest osoba przeszkolona do udzielania pierwszej pomocy. Zapytali, czy mam broń – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie, ale tego nie sprawdzili. Ani u mnie w domu, ani u stosownych władz. Nie zamknęli wejść na posesję i do samego domu, nie zawiadomili lokalnej policji o przeszukaniu. Chcieli utrudnić czy opóźnić przyjazd świadka. Najwidoczniej chodziło głównie o to, by jak najmniej osób wiedziało o tej akcji. Chcieli prowadzić ją sami, bez żadnej kontroli ze strony innych organów, służb, osób i świadków.

d2p7fos

Kiedy przyjechał wezwany przez pana świadek?

Około godz. 7. Wówczas funkcjonariusze rozpoczęli czynności procesowe. Spytali, czy posiadam dokumenty tajne. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie. Ale w przeciwieństwie do sprawy z pistoletem nie uwierzyli na słowo. Przeszliśmy do pokoju, gdzie stał komputer, sam przekazałem im paczkę materiałów, które mogą dotyczyć sfery wojskowej i służb specjalnych. Zaczęli te dokumenty selekcjonować. Interesowali się bardzo biblioteką, oglądali bibeloty, drobiazgi, jawne dokumenty. Byli wyraźnie zaskoczeni, gdy zobaczyli moje odznaczenie państwowe, które otrzymałem w ub.r. w październiku od prezydenta RP. Nie posiadali właściwej charakterystyki mojej osoby i kompletnych informacji. Chyba nawet nie wiedzieli, że byłem wysokim urzędnikiem Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Już pan nim nie jest?

Jestem w okresie wypowiedzenia. Formalnie jestem cywilnym pracownikiem SKW, zwolnionym z obowiązku świadczenia pracy. Jest pytanie, czy ABW poinformowała kierownictwo SKW o przeszukaniu pomieszczenia pracownika Służby. Takie działania były wejściem w kompetencje innych służb. Po raz kolejny byli wyraźnie zaskoczeni, gdy znaleźli wizytówkę oficera FBI. Wizytówkę tę też poddano oględzinom.

Chyba jej nie zabrali?

Nie jest problemem zapisać czy zapamiętać dane z wizytówki. Mam nadzieję, że to najście ABW nie było związane z faktem, że w ostatnim roku uczestniczyłem w pracach nad instalacją w Polsce tarczy antyrakietowej. Bo jeśli tak – ambasada USA musiałaby wystąpić do rządu polskiego o stosowne wyjaśnienia. Z przeglądanych papierów wybrali stosik, który ich zainteresował. Na środku pokoju postawili nasze domowe dwa komputery, użytkowane przez całą rodzinę. Zainteresowało ich pudło z dyskietkami oraz kasety magnetofonowe i mikrokasety, które pochodziły z czasu, gdy byłem dziennikarzem. Pomieszczenia, w których początkowo byliśmy, są tak usytuowane, że można tam wejść z garażu, który nie był zamknięty. Z tych pomieszczeń przeszliśmy na piętro, do pokoi dzieci. Cała pięcioosobowa ekipa nie miała rękawiczek. Bez żadnych ochraniaczy dokonywała czynności tam, gdzie przebywają małe dzieci.

d2p7fos

Kiedy pojawiła się ekipa telewizji publicznej?

W czasie przeszukiwania pokoi dziecinnych. Wtedy mój świadek zauważył przez okno samochód TVP.

Kto zawiadomił telewizję o akcji ABW?

Nie wiem. Na pewno nie ja, nie miałem żadnej możliwości telefonowania. Pozwolono mi na wspomniany już krótki kontakt z moim świadkiem. Mogłem też telefonować do żony, kiedy poszła odprowadzić dzieci do szkoły, a potem pojechała do swoich rodziców. Ale musiałem o tym za każdym razem informować funkcjonariuszy. Do żony, gdy była w domu, były różne telefony i SMS-y, ale funkcjonariusze także jej polecili, by ich nie odbierała.

Ekipa TVP wjechała bez przeszkód?

Przecież nie było żadnych zabezpieczeń. Wczesnym rankiem ja i mój świadek ostrzegliśmy funkcjonariuszy, że trzeba wezwać miejscową policję, żeby zablokowała wjazd na posesję, ponieważ swobodny dostęp może być niewygodny i dla nich, i dla nas. Nie posłuchali – wezwali policję dopiero wtedy, gdy ekipa TVP była wewnątrz domu. I wtedy widać było, że chcą jak najszybciej zakończyć swoje czynności. Pomieszczenia nad garażem, gdzie znajdowały się przedmioty interesujące ABW, cały czas były niezamknięte i nieopieczętowane, można tam było wejść z garażu!

d2p7fos

I coś dziwnego podrzucić... Nie mógł pan im na to zwrócić uwagi?

Rzeczywiście, taki scenariusz jest prawdopodobny. Lojalnie poddałem się czynnościom ABW, wynikającym z postanowienia prokuratury. Muszę podkreślić, że czynności te nie były filmowane. Uprzedzili na początku, że nie mają kamery. Gdybym był człowiekiem niezrównoważonym i popełnił samobójstwo – nie byłoby materiału dowodowego. Wejście i przeszukanie np. u Leszka Pietrzaka też nie było w ten sposób dokumentowane. Po zmianie rządu i kierownictwa służb, które przechwalają się wciąż swoim profesjonalizmem, popełniane są przedszkolne błędy. Jak już podkreślałem – błędów było więcej.

Wróćmy do chronologii wydarzeń.

Zanieśli komputery, pudło z dyskietkami, nośniki pamięci elektronicznej i wszystkie inne przejęte przez nich przedmioty do pokoju obok kuchni. Rozstawili wszystko na dywanie. W tym też czasie jeden z nich zszedł ze mną do garażu i dokonał oględzin samochodu. Potem wróciliśmy do pokoju, gdzie zmagazynowano wszystkie zakwestionowane rzeczy. Byliśmy tam razem z całą chyba piątką funkcjonariuszy ABW, którzy zajęli się badaniem zebranych dokumentów i przedmiotów. Nagle usłyszeliśmy hałas, ktoś wchodził po schodach. Myślałem, że to kolejna grupa ABW. Na terenie obok domu było już kilka ekip telewizji. Na sugestię funkcjonariuszy nawet zamknąłem okna, żeby dziennikarze nie podsłuchiwali. Kiedy hałas przybrał na sile, wyszedłem razem z dwoma funkcjonariuszami z pokoju. Wysoki młody człowiek powiedział, że TVP przybyła relacjonować wydarzenia.

Czyli wyręczyć ABW w dokumentowaniu tych wydarzeń?

To pani słowa. Redaktor zaczął od "Dzień dobry, Filip Rdesiński, Telewizja Polska, przyszedłem zobaczyć, co tu się dzieje. Czy to pan jest pan Bączek?". Funkcjonariusze wyprowadzili mnie do pokoju obok i poprosili o klucz, żeby mnie w nim zamknąć. Klucza nie można było znaleźć, więc nie zostałem zamknięty. Rozpoczęto czynności procesowe nad moim telefonem komórkowym. Początkowo prowadziły je dwie osoby, ale w miarę rozwoju akcji z ekipą telewizji okazało się, że w zamkniętym pokoju jestem tylko ja, mój świadek i jeden funkcjonariusz. Czworo zajęło się ekipą telewizji.

d2p7fos

Ta czwórka z ABW przerwała bez rozkazu czynności procesowe?

Realizowali czynności wobec dziennikarzy telewizji. I bardzo spóźnione czynności zabezpieczenia obiektu. Dopiero wtedy wezwali policję. Ja, zamknięty w pokoju, słyszałem z kuchni dziwne krzyki. Chyba dziennikarzy. Nagle wszedł jeden z funkcjonariuszy i zasugerował, aby włączyć na pełną moc telewizor, który miał spełniać rolę zagłuszarki. Dwukierunkowej, żeby dziennikarze nie słyszeli nas, a my – ich krzyków. Mogłem wybrać program zagłuszający, więc wybrałem TVP Info. W pewnym momencie zobaczyliśmy korytarz mojego domu, funkcjonariuszy. Zorientowaliśmy się, że redaktor nadawał na żywo. Rzeczywiście – to była transmisja na żywo z czynności procesowych w moim domu. Zakończyła ją ABW, gdyż zabrała kamerę. Wówczas wybraliśmy do zagłuszania film Quentino Tarantino "Od zmierzchu do świtu". W filmie jest początkowa scena z dziką strzelaniną. Jako lojalny obywatel maksymalnie ustawiłem głośność tej strzelaniny. Niech dziennikarze słyszą i myślą. W tym czasie ekipa ABW uległa wzmocnieniu, przybyło jeszcze trzech
funkcjonariuszy. Dwóch młodych, jeden w bardziej dojrzałym wieku. Bardzo się dziwili, kiedy poprosiłem o "blachy". Dwóch się wylegitymowało, trzeci się zdenerwował i tylko migał legitymacją na odległość. Nowa trójka dołączyła do reszty przepychającej się z dziennikarzami. Łącznie zajmowało się nimi 6–7 funkcjonariuszy, czynnościami procesowymi nade mną tylko jeden, czasem dwóch.

Co robiła w tym czasie policja?

Mogę się tylko domyślać, ponieważ uniemożliwiono mi obserwowanie tego incydentu. Potem dowiedziałem się, że spisała nazwiska redaktorów, ale policjanci uznali, że nie mogą nic więcej zrobić. I odjechali. Więc prawie cała ekipa ABW większość czasu poświęciła na nieprzewidziane czynności nad ekipą telewizji. Wreszcie odebrali im kamerę i wszystko inne, co się dało zabrać. Rozebrali i na wszelki wypadek obmacali nawet w miejscach intymnych.

Czym jeszcze zajmowała się ta liczna ekipa ABW?

Trochę też drożdżówkami. Mój świadek przywiózł sobie drożdżówki, ale zostawił je w samochodzie na podwórku. On też nie mógł poruszać się bez nadzoru, więc wyszedł po drożdżówki do samochodu pod eskortą jednego z funkcjonariuszy. Scena ta została zarejestrowana na filmie TVP. Dla mnie nie mieli takich względów. Zamknięty przez kilka godzin, znalazłem się w sytuacji przymusowej. Zasugerowałem więc, że potrzebne jest mi wyjście do toalety. Niestety, odmówiono mi, musiałem jeszcze długo poczekać.

d2p7fos

Co działo się po spacyfikowaniu ekipy TVP?

Pod koniec czynności, między godziną 17 a 18, po konsultacji z prokuratorem, funkcjonariusze ABW wręczyli mi wezwanie na następny dzień do prokuratury na przesłuchanie w charakterze świadka. Do tego momentu nie wiedziałem, co będzie dalej. Czy będę zatrzymany, czy nie. Jeśli tak – to w jakim charakterze, podejrzanego czy oskarżonego. Historia jak z Orwella.

Przecież wiedział pan, że w domu nie ma żadnych obciążających materiałów.

Ale mogło być różnie. Mogłem się poruszać tylko z funkcjonariuszami, nie mogłem wiedzieć, co się dzieje w innych pomieszczeniach. Były niezabezpieczone, można było podrzucić mi coś bardzo obciążającego. Przy takiej fuszerce i braku profesjonalizmu to dziecinnie łatwe. Widać było, że funkcjonariusze byli zdziwieni, nawet rozczarowani, że nie znaleźli żadnych dokumentów tajnych i ściśle tajnych.

Następnego dnia miał pan się zgłosić do prokuratury. Czy był pan wówczas zupełnie pewien, że tylko jako świadek?

Żyjąc w kraju orwellowskiej "powszechnej miłości i zaufania" nie mogłem mieć pewności, czy ze statusu świadka nie będę przeniesiony do statusu podejrzanego albo oskarżonego. Więc na wszelki wypadek wziąłem ze sobą niezbędnik, ze szczoteczką do zębów itd. Po około 3 godzinach przesłuchania wyszedłem.

d2p7fos
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2p7fos
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj