Oto co grozi Ukrainie. "Operacja Sztylet"

Rosyjska ofensywa w Ukrainie może być najbardziej krwawą operacją od czasów II wojny światowej. Dziennie straty obu stron mogą sięgnąć 5 tys. zabitych i rannych - uważa ppłk rez. Maciej Korowaj, ekspert w dziedzinie rosyjskiej taktyki wojskowej. Na podstawie zasad współczesnej rosyjskiej sztuki operacyjnej opisał prawdopodobny scenariusz ofensywy. W jej finale armia Ukrainy zostaje wzięta w okrążenie, Zachód traci wiarę w jej zwycięstwo i zaprzestanie dalszej pomocy.

Rosja prawdopodobnie jest gotowa do ofensywy - alarmuje polski pułkownik, ekspert od rosyjskiej taktyki
Rosja prawdopodobnie jest gotowa do ofensywy - alarmuje polski pułkownik, ekspert od rosyjskiej taktyki
Źródło zdjęć: © Russian MOD | materiały prasowe
Tomasz Molga

Coraz więcej nieoficjalnych informacji z Ukrainy wskazuje, że nowa rosyjska ofensywa, może rozpocząć się około 20 lutego. Według dziennika "Financial Times" od zachodnich wywiadów Kijów otrzymał "wiarygodne informacje o zamiarach Rosji". Mówią one o rozpoczęciu nowej ofensywy na pełną skalę w ciągu 10 dni. W ubiegłym tygodniu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski komentując wzmożone walki na froncie w Donbasie i Zaporożu, powiedział, że "to już się zaczęło".

Według ppłk. rez. Macieja Korowaja, byłego żołnierza wojsk pancernych i analityka rosyjskiej taktyki rozwój wydarzeń w Ukrainie nie jest zaskoczeniem. W jego analizie Rosjanie będą gotowi około 20 lutego. - Oznaki przygotowywania ofensywy były już w lipcu i w sierpniu 2022 roku, a od ogłoszenia we wrześniu mobilizacji, krok po kroku przygotowywano rezerwy ludzkie. Jednocześnie rosyjska gospodarka przestawiała się na wojenną produkcję, sięgnięto po wojskowe zapasy z magazynów - mówi Wirtualnej Polsce ppłk Korowaj.

- Zgodnie z rosyjskimi procedurami ludzie i sprzęt mają być gotowi do walki w określonym czasie: 90, 120 dni w zależności od etapu mobilizacji. Te terminy właśnie się zazębiają. Należy zakładać, że Rosjanie pomimo problemów zdołali się przygotować - dodaje były wojskowy. Już w połowie stycznia stosując rosyjskie procedury planowania operacyjnego, opisał hipotetyczny przebieg ofensywy. Nazwał ją "Operacją Sztylet".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rosyjska ofensywa. "Zachód ma przestać wierzyć"

Według rozmówcy WP celem rosyjskiej ofensywy będzie doprowadzenie do okrążenia dużego zgrupowania ukraińskich wojsk we wschodniej Ukrainie. W działaniach weźmie udział 250-300 tys. żołnierzy. - Rosjanie kalkulują, że sojusznicy Ukrainy będą wysyłać uzbrojenie, dopóki wierzą w jej zwycięstwo. Dlatego okrążenie ukraińskiej armii ma udowodnić, że obrońcy nie będą już w stanie odtwarzać swojej zdolności bojowej. Zachód straci wiarę, wstrzyma dostawy, Rosjanie będą mogli negocjować zakończenie walk na swoich warunkach - opisuje zamysł operacji ppłk Maciej Korowaj. Dodaje, że zdobycie Kijowa, jak rok temu, już nie jest priorytetem. Teraz jest nim otoczenie i osłabienie głównych sił wojskowych.

Zdaniem ppłk. Korowaja główne uderzenie Rosjan wyjdzie z północnego wschodu, z okolic miasta Sumy. Przewiduje, że Kijów będzie za to świetnym celem uderzania pomocniczego. Ukraina za wszelką cenę nie dopuści by stolica stała się celem rosyjskiego ostrzału artyleryjskiego. Odwodowe ukraińskie brygady będą gnały by zablokować dojście w pobliże Kijowa. Wtedy na przemieszczające się rezerwy uderzy rosyjski drugi rzut i wzdłuż rzeki Dniepr będzie prowadził natarcie w kierunku południowym. Na tyle daleko od rzeki, by nie stać się celem dla rakiet HIMARS i na tyle blisko granicy rosyjsko-ukraińskiej by być w optymalnym zasięgu własnej logistyki i osłony systemów obrony powietrznej oraz wsparcia lotnictwa.

Przy jednoczesnym uderzeniu z południa Rosjanie zagrożą odcięciem całego zgrupowania ukraińskiego w Donbasie. Jeśli do tego dojdzie systematyczne niszczenie przepraw nad Dnieprem i posiadanie przez agresora sił trzeciego rzutu, to wojska ukraińskie znajdą się w tej samej sytuacji, co rosyjskie w zeszłym roku pod Chersoniem.

Tak może wyglądać rosyjska ofensywa
Tak może wyglądać rosyjska ofensywa© WP | wp.pl

Toczące się teraz krwawe walki w Donbasie i Zaporożu to operacje wspomagające, czyli tworzenie warunków do przeprowadzenia ofensywy. Te działania mają na celu "zmęczenie ukraińskich jednostek" i spowodowanie, aby do obrony zaangażowano ukraińskie jednostki odwodowe. Wówczas nie byłoby wypoczętego wojska, które mogłoby stawić opór ofensywie z północy.

Żabi skok rosyjskich dywizji

Dlatego akurat ofensywa miałaby ruszyć z tego kierunku? Ppłk Korowaj wyjaśnia, iż od piętnastu lat przypatrywał się rosyjskim ćwiczeniom wojskowym. Zwłaszcza tym o kryptonimie "Eszelon", gdzie trenuje się przerzut rosyjskich wojsk na duże odległości. - To już jest matematyka wojskowa. Aby przerzucić jedną rosyjską dywizje potrzebnych jest 92-96 składów kolejowych (eszelonów) o długości 750 metrów. Otóż przy granicy z Ukrainą jedynie region Kurska i Briańska może przyjąć około 150 transportów kolejowych na dobę. Rosjanie mogą i umieją wykonać żabi skok w rejon walk w ciągu jednej doby i uzyskać efekt zaskoczenia - ocenia były wojskowy.

Podkreśla, że w tej chwili zachodnie służby na pewno śledzą z pomocą satelitów położenie rosyjskich jednostek. - Problem polega na wielkości terenu, który należałoby obserwować. To są tysiące kilometrów. Dodatkowo obraz ten zaburza duży ruch wojskowych transportów związany z prowadzeniem bieżących operacji, to zadanie dla armii analityków. Ponadto widząc grupę czołgów trudno ocenić, czy ta jednostka przygotowuje się do walki, czy raczej odtwarza gotowość bojową po działaniach. Rosjanie liczą, że zmylą wywiady Zachodu - mówi dalej ppłk Korowaj. - Sądzę iż generał Załużny również kalkuluje. Czeka, jak Rosja wyprowadzi cios, by odpowiednio zareagować. Teraz to Rosjanie mają inicjatywę - podsumowuje oficer.

Rosyjska ofensywa. Kiedy, gdzie i jak?

Przypomnijmy, że w podobny sposób rosyjskie zamierzenia interpretował gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. - Jeśli miałoby dojść do rosyjskiej ofensywy, stanie się to prawdopodobnie na dwóch kierunkach: charkowskim oraz od południa. Równoległe natarcia z obu kierunków miałaby strategiczny sens i byłaby dużą operacją - ocenił gen. Koziej w rozmowie z WP.

Są też eksperci uważający, że Rosji nie stać już na przeprowadzenie tak wielkiej akcji. Wśród nich jest płk rez. Piotr Lewandowski, weteran wojny w Iraku i Afganistanie. - Nie wierzę w taki scenariusz. Wymaga on wielkiej zdolności do wykonywania manewrów, a zatem dużej liczby doświadczonych oficerów. Tych Rosja wytraciła w pierwszych miesiącach wojny - mówi ten analityk wydarzeń na wojnie w Ukrainie.

Jego zdaniem ofensywa może polegać na stosowanej ostatnio taktyce szturmowania ukraińskich pozycji małymi grupami żołnierzy. - Ponoszone są przy tym ogromne straty, ale Rosjanie uznają je za akceptowalne. Przy 300 tys. zmobilizowanych, taka masa rzucona na front przyniesie jakieś efekty - podsumował płk Lewandowski.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjaniewładimir putin
Wybrane dla Ciebie