Oszustwa w łódźkim pogotowiu
Kilkunastu lekarzy łódzkiego pogotowia zarabiało miesięcznie ponad 10 tysięcy złotych - ustaliło Radio Łódź i "Gazeta Wyborcza". Była to grupa osób, które w dokumentacji medycznej pacjentów wpisywały nieprawdziwe informacje - potwierdziła obecna dyrekcja pogotowia.
16.07.2004 | aktual.: 16.07.2004 19:13
Proceder był możliwy dzięki wprowadzeniu kilka lat temu tak zwanych dyżurów kontraktowych. Lekarze pełnili je w domach i dojeżdżali do pacjentów własnymi samochodami.
Nie prowadziliśmy specjalnych kontroli, ale podejrzenia o nieprawidłowościach wynikają ze statystyk - powiedzieli Bogusław Tyka i Janusz Morawski z dyrekcji pogotowia. Cały proceder polegał na tym, że do jednego pacjenta jechał lekarz kontraktowy, a potem odwiedzał wszystkich sąsiadów, którzy mieli jakiekolwiek dolegliwości. Następnie, pacjentów tych rozpisywał jako osoby, które również uczestniczyły w procesie leczenia. Zamiast jednej karty zakładano pięć, czyli stawka zamiast pojedynczej była pięciokrotnie wyższa.
Zdaniem dyrektora medycznego stacji, Janusza Morawskiego, miesięczne wynagrodzenie za wizyty kontraktowe dla lekarzy rekordzistów przekraczało 5 tysięcy złotych. Lekarze dodatkowo otrzymywali wynagrodzenie jako pracownicy etatowi i osobno za normalne, pełnione w pogotowiu dyżury.
Wśród lekarzy byli rekordziści, którzy mieli zapisane nawet 30 dyżurów w miesiącu, a do tego jeszcze etatową pracę. Pomimo, że stawki za dyżur nie były zbyt wygórowane, to w ten sposób mogli zarobić do 10 tysięcy złotych miesięcznie. Musieli mieć tutaj jakieś układy, głównie z dyspozytorami, którzy prowadzili rozdawnictwo dyżurami - powiedział dyrektor Morawski.
Do podobnej sytuacji doszło w szpitalu w Pabianicach. Tydzień temu Radio Łódź i "Gazeta Wyborcza" ustaliły, że przez dwa lata pensje kilkunastu lekarzy tamtejszego szpitala przekraczały 12 tysięcy zł miesięcznie.
Większość wizyt lekarskich polegała na udzielaniu pomocy w banalnych przypadkach. Lekarze zalecali zazwyczaj łagodny środek przeciwbólowy.