Ostre słowa o Arłukowiczu. "Jak socjopata"
W sejmie debatowano nad wnioskiem PiS o odwołanie ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Uczestniczy w niej m.in. premier Donald Tusk. - Minister zdrowia ma kiepską wiarygodność i słabą pozycję w Radzie Ministrów - mówił Bolesław Piecha, uzasadniając wniosek PiS. Padły też ostre słowa. Poseł Ruchu Palikota Armand Ryfiński przekonywał, że Arłukowicz w czasie kryzysu pieczątkowego nie reagował na sygnały od pacjentów i zachowywał się "jak socjopata".
26.01.2012 | aktual.: 27.01.2012 03:40
"Jaka jest pana wiarygodność"?
Jak przekonywał Piecha, o słabej pozycji ministra zdrowia w rządzie świadczy to, że z noweli ustawy refundacyjnej zaproponowanej przez Arłukowicza, podczas posiedzenia Rady Ministrów została usunięta znaczna część zapisów. Poseł PiS przypomniał, że Arłukowicz - zanim wstąpił do PO - krytykował rozwiązania zawarte w ustawie refundacyjnej i głosował przeciw niej, a teraz jej broni. - Panie ministrze, jaka jest pana wiarygodność? - pytał Piecha.
Przypomniał też, że minister zdrowia w grudniu zapewniał, iż po wejściu w życie ustawy refundacyjnej pacjenci mogą czuć się bezpieczni, gdyż nie będzie problemów z dostępem do leków. Poseł PiS ocenił, że stało się wręcz przeciwnie. Według niego, nowe przepisy doprowadziły do "turystyki refundacyjnej". Jak mówił, pacjenci już nie szukają tańszego leku, ale poszukują jakiejkolwiek apteki, w której będą mogli wykupić medykament z przysługującą im zniżką.
Poseł zarzucił Arłukowiczowi, że mimo iż zapewniał, że wszystkie leki z listy refundacyjnej mają tańsze odpowiedniki, okazało się, że tak nie jest. Piecha podkreślał, że za niektóre pacjenci muszą płacić sporo więcej niż przed 1 stycznia. - Proszę mówić prawdę: pacjenci więcej dopłacą - zaznaczył.
"Opuszczony, zdradzony pacjent"
Występujący w imieniu klubu PiS poseł Czesław Hoc mówił, że z wejściem w życie ustawy refundacyjnej pacjent został opuszczony i zdradzony. Podkreślił, że Arłukowicz mimo wielokrotnych zapewnień, iż ustawa refundacyjna jest bezpieczna dla pacjenta, musiał dokonywać w niej wielu zmian. Ocenił, że Arłukowicz jako minister zdrowia nie budzi zaufania i jest niewiarygodny. Podkreślił, że w związku z tym, poczucie braku bezpieczeństwa pacjentów będzie narastać.
- Zamiast likwidacji turystyki lekowej, pacjentów zachęca się ustami Rzecznika Praw Pacjentów do biegania od apteki do apteki w poszukiwaniu ludzkiego aptekarza - powiedział Hoc. Według niego od 1 stycznia grupa pacjentów leczonych onkologicznie w szpitalach została pozbawiona chemioterapii przeciwnowotworowej. - NFZ ich nie zakontraktował, mimo że programy terapeutyczne są wpisane do koszyka świadczeń gwarantowanych - dodał. Zarzucił też, że szpitalom nie zapłacono za nadwykonania za ubiegły rok.
Hoc dodał, że "fatalna ustawa" jest autorstwa obecnej marszałek sejmu Ewy Kopacz, która "ewakuowała się na szczyty sejmu", a przed odejściem z resortu "rozdała" pięć mln zł dla pracowników "w tym zapewne za ustawę refundacyjną".
"Jak socjopata"
Z kolei Armand Ryfiński, poseł Ruchu Palikota, mówił, że Arłukowicz nie reagował na sygnały płynące od pacjentów, lekarzy i farmaceutów i zachowywał się jak socjopata. - Nie będę panu wypominał tego, że przehandlował pan ideały lewicowe za przysłowiowy stołek, nie będę panu zarzucał, że jest pan narcyzem, nie będę panu zarzucał tego, że jest pan oportunistą - mówił Ryfiński.
Jak zaznaczył, podstawowy zarzut, jaki ma wobec Arłukowicza polega na tym, że jako minister i lekarz zamiast charakteryzować się szczególną wrażliwością i odpowiedzialnością za pacjentów postępował jak socjopata.
Po tych słowach, prowadząca obrady marszałek sejmu Ewa Kopacz poprosiła Ryfińskiego, aby "odwrócił się do niej twarzą" po czym powiedziała: - Bardzo proszę, żeby używał pan słów, które przystoją posłowi Rzeczypospolitej Polskiej na tej sali.
- Pozwolę sobie w takim razie wyjaśnić. Socjopata to osoba, która nie reaguje na sygnały z otoczenia, na sygnały płynące od pacjentów, od lekarzy, od farmaceutów; to jest osoba o ograniczonej wrażliwości - powiedział Ryfiński. Jak dodał, ta przypadłość często dotyka ministrów rządu Donalda Tuska.
Ryfiński przytoczył też słowa Arłukowicza z marca 2011 roku, kiedy minister podczas prac nad ustawą refundacyjną zarzucał z trybuny sejmowej jej autorom, że przygotowany przez nich projekt jest próbą odgórnego sterowania rynkiem, która może spowodować ograniczenie liczby aptek. Zarzucił Arłukowiczowi, że zapomniał o aptekarzach, kiedy został ministrem.
- Czy jest coś takiego magicznego w fotelu ministra, że nagle o 180 stopni zmieniamy swoje poglądy? Może należy ten fotel odczarować. Może trzeba użyć marihuany. Może zawnioskuje pan o legalizację tego zioła, które jest lekarstwem, pobudza wyobraźnie. Więc może w ławach rządowych wypadałoby czasem zapalić tego jointa? - pytał Ryfiński.
"Kłamał"
Dariusz Joński z SLD ocenił, że ustawa refundacyjna to "bubel prawny" i zapowiedział, że jego klub poprze wniosek PiS o odwołanie ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza.
Joński ocenił, że Arłukowicz kłamał, mówiąc, że po 1 stycznia - tego dnia w życie weszła ustawa refundacyjna - pacjenci będą mogli czuć się bezpiecznie, a liczba leków refundowanych w Polsce będzie wzrastała.
- Pacjenci nie byli i nie są bezpieczni, niektóre leki refundowane są droższe, a niektóre nie są refundowane - podkreślił. - Takiego grzechu wybaczyć nie możemy - dodał.
"Nie zabrakło panu wiedzy, ale charakteru"
-Nie zabrakło panu wiedzy i inteligencji, ale zabrakło panu charakteru i twardości - powiedział Ludwik Dorn, występując w imieniu klubu Solidarna Polska, zwracając się do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. - Powody poparcia wniosku o wotum nieufności wyłuszczył znakomicie przedstawiciel wnioskodawców. Tu właściwie nie bardzo jest co dodawać, trzeba by powtarzać - rozpoczął Dorn. Jak jednak dodał, w oświadczeniu przedstawiciela PiS zabrakło jednak istotnej cechy - "kontekstu".
Dorn zwrócił się do Arłukowicza słowami: - Z własnej woli wszedł pan w nieswoją sytuację i nieswoje buty.
Według Dorna, Arłukowicz, decydując się na przyjęcie teki ministra zdrowia, wiedział, "jaki stan rzeczy, jakie perspektywy dalszej anarchizacji" stworzyła w systemie ochrony zdrowia działalność poprzedniej minister zdrowia Ewy Kopacz oraz rządu premiera Donalda Tuska z poprzedniej kadencji.
Według Dorna, Arłukowicz mógł po otrzymaniu propozycji objęcia teki ministra zdrowia powiedzieć premierowi, że "sytuacja z ustawą refundacyjną jest fatalna i będzie z tego olbrzymi kłopot i krzywda dla pacjentów". Poseł SP podkreślił, że Arłukowicz mógł zaproponować premierowi 3-lub 4-miesięczne vacatio legis na ustawę refundacyjną oraz spytać Tuska, czy daje mu poparcie dla zmian w systemie zdrowia.
- Pan tego nie zrobił i to jest zasadniczy powód, by głosować za wotum nieufności. Bo panu nie zabrakło wiedzy, inteligencji, panu zabrakło charakteru i twardości. Pan w tej chwili jest zniszczony, zmęczony i wypalony - oświadczył Dorn.
Tusk: im więcej kłopotów, tym więcej radości u opozycji
Premier Donald Tusk ocenił z kolei, że to opozycja wmawiała pacjentom, iż po wejściu w życie ustawy refundacyjnej zabraknie leków, a ich ceny wzrosną. Premier podkreślił, że uzasadnienie wniosku PiS, "nie wymaga komentarza dłuższego niż jedno mocne słowo". Zaznaczył jednak, że ze względu na powagą parlamentu nie użyje tego słowa.
Jak mówił Tusk, niektórzy nieodpowiedzialni politycy opozycji wmawiali pacjentom, że po wejściu w życie nowych przepisów refundacyjnych zabraknie leków, że będą droższe, a następnie "zacierali ręce", że przed aptekami ustawiły się kolejki.
- Im więcej kłopotów mają ludzie w Polsce, tym więcej powodów do radości mają posłowie opozycji - mówił premier. Zaznaczył jednocześnie, że okazało się, iż po wejściu w życie ustawy refundacyjnej nie ma problemów z dostępem do leków.
Tusk ocenił, że ustaw refundacyjna chroni pieniądze polskiego pacjenta i umożliwia eliminację patologii dotyczącej finansowania leków.
Arłukowicz: kogo chcecie "utrącić"?
Sam minister zdrowia Bartosz Arłukowicz odpowiadał posłom PiS, którzy złożyli wniosek o jego odwołanie, iż wylewają krokodyle łzy, że obejmując swój urząd podjął się trudnego wyzwania. Arłukowicz pytał posłów PiS, czy ich reakcja na wejście w życie ustawy refundacyjnej miała "utrącić" jego, marszałek sejmu Ewę Kopacz, czy może samą ustawę. - Wszyscy wiedzieliśmy, że ta ustawa jest trudną ustawą, że ta ustawa zmienia system i odwagą jest podjąć się zmian - podkreślił minister zdrowia.
Dodał, że opozycja nie miała odwagi, by wprowadzić w życie własne projekty ustawy refundacyjnej. Arłukowicz zarzucił przewodniczącemu sejmowej komisji zdrowia Bolesławowi Piesze, że od czerwca do grudnia ubiegłego roku, pomimo 13 posiedzeń komisji, nie postanowił, by ustawa refundacyjna stała się tematem obrad.
Jak mówił Arłukowicz, Piecha zrobił to dopiero 30 grudnia - dwa dni przed wejściem w życie ustawy. Podkreślił także, że przewodniczący komisji zdrowia nie złożył żadnego zapytania i interpelacji ws. ustawy refundacyjnej.
- Pewnie tak już będzie, że będą tacy, którzy będą wciąż składać wnioski i tacy, którzy będą palić kadzidełka; a my z Platformą Obywatelską będziemy zmieniać system - mówił. - Podejmując się tego trudnego zadania, nigdy nie mówiłem, że będzie łatwo. I dzisiaj także nie mówię, że będzie łatwo - dodał.
Podkreślił, że po spotkaniach z przedstawicielami wielu środowisk, chce podziękować lekarzom i aptekarzom. - Chciałbym z tego miejsca podziękować wszystkim tym, którzy w tych pierwszych dniach włożyli wielką odpowiedzialność w to, by trud wprowadzania tej wielkiej zmiany obciążony był jak najmniejszymi kosztami społecznymi - mówił.
Podkreślił, że dyskusje z przedstawicielami środowisk lekarskich i aptekarskich były poświęcone temu, jak ma wyglądać system refundacji w Polsce. - W czasie tych rozmów nie spotkałem tam przedstawicieli lewej strony, przedstawicieli prawej strony, zaś spotkałem zatroskanych lekarzy, aptekarzy i pacjentów, którzy dzień w dzień przychodzili, dyskutowali o tym, jak refundacja ma wyglądać, bo istotę jej zmian ci ludzie rozumieją - zaznaczył.
- Możecie zagłosować przeciwko mnie - zniosę to z pokorą. Głosując przeciwko tej ustawie, głosujecie przeciwko aptekarzom, bo aptekarze uzyskali możliwość odwołania się od decyzji kontrolera NFZ, uzyskali abolicję, podobnie jak lekarze - podkreślił Arłukowicz.