"Życie po szpitalu normalne już nie było"
Rodolfo Proietti, szef zespołu lekarzy zajmujących się papieżem w klinice Gemelli, opowiadał gazecie "L'Avvenire", że dla niego radosnym dniem był właśnie 11 marca. Wtedy zobaczył, jak Jan Paweł II ze smakiem zajada sycylijską rurkę z kremem. "Oniemiałem z wrażenia i nie dowierzałem własnym zmysłom - wspominał. Gdy Jan Paweł II z wielkim uśmiechem powiedział: 'Pyszne, bardzo pyszne. Dziękuję, dziękuję'".
Dwa dni później przemówił z okna kliniki Gemelli. Podziękował pielgrzymom. Pozdrowił Wadowice. Tego samego wieczoru wyszedł ze szpitala. "Ojciec Święty jechał specjalnym mikrobusem. Siedział z przodu, w samochodzie paliło się światło, więc pielgrzymi, którzy witali go przed kliniką i potem na ulicach Watykanu, mogli dobrze widzieć, że uśmiecha się do nich i pozdrawia ich szerokim gestem. Widać było, że bardzo się cieszył". Arcybiskup wspominał, że papież tęsknił do domu. Chciał jak najszybciej wrócić do pracy. Do normalnego rytmu, który lubił, do którego przywykł.