Ostatnia nadzieja opozycji - niezdecydowani [OPINIA]

Ostatnią nadzieją demokratycznej opozycji na zwycięstwo jest to, że znakomita większość niezdecydowanych zagłosuje właśnie na nią, a nie na Prawo i Sprawiedliwość lub Konfederację. Czy te rachuby są prawdziwe? Przyjrzyjmy się im bliżej - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski.

Donald Tusk i Jarosław Kaczyński - od tygodni walczą o głosy niezdecydowanych wyborców. To oni mogą zapewnić wygraną lub skazać na porażkę
Donald Tusk i Jarosław Kaczyński - od tygodni walczą o głosy niezdecydowanych wyborców. To oni mogą zapewnić wygraną lub skazać na porażkę
Źródło zdjęć: © East News | Filip Naumienko, Jacek Dominski, Reporter
Marek Migalski

20.09.2023 16:00

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Około 10 proc. z tych, którzy deklarują, iż pójdą na wybory, jeszcze nie wie, na kogo odda swój głos. To dużo, ale nie odbiega od średniej z poprzednich elekcji.

W normalnych warunkach rozkład sympatii ludzi określających się jako wahający się jest zbliżony do preferencji politycznych pozostałej części elektoratu - z pewnym wskazaniem na najsilniejszych graczy. Dzieje się tak dlatego, że w ostatniej części kampanii to właśnie duże partie mają więcej środków na dodarcie do potencjalnych zwolenników i częściej atakują ich swoimi reklamami.

Duży (i bogaty) może po prostu więcej.

Drugim powodem jest nasza ewolucyjnie ukształtowana skłonność przyłączania się do silniejszego (co badam w moich książkach poświęconych neuropolityce), czyli stawiania na tego, kto może okazać się zwycięzcą. To opłacało się w gromadzie Homo sapiens na afrykańskiej sawannie kilkadziesiąt tysięcy lat temu, kiedy lepiej było być po stronie najsilniejszego osobnika w stadzie. I to opłaca się dziś - w korporacjach, na stadionach czy uniwersytetach.

Tę skłonność przenosimy także na zachowania polityczne. A to przejawia się właśnie w tym, że tuż przed datą elekcji wzrasta zazwyczaj poparcie dla głównych graczy, szczególnie dla potencjalnego zwycięzcy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Gdyby tak miało się stać i tym razem, Jarosław Kaczyński mógłby spać spokojnie, bo jeśli około 40 proc. z tych niewiele ponad 10 proc. wahających się miałoby zagłosować na PiS, to partia ta prawie na pewno zapewniłaby sobie trzecią kadencję.

Jednak kilka badań opinii publicznej wskazywało, że obecnie sympatie w grupie niezdecydowanych nie rozkładają się zwyczajnie i że przeważają w niej zwolennicy opozycji. Też tak uważam i mam wrażenie, że intuicja mnie nie zwodzi. Wygląda na to, że znakomita większość owych wahających się to wyborcy anty-PiS-u, którzy jeszcze nie wiedzą, czy poprą Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę czy Nową Lewicę.

Od dłuższego bowiem czasu trwa słowna i polityczna przepychanka (nie zawsze w najlepszym stylu) między formacjami Donalda Tuska a Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza oraz Włodzimierza Czarzastego. Z jednej strony jest to zrozumiałe, bo muszą walczyć o podobnego wyborcę i łatwiej im podebrać sobie nawzajem elektorat, niż przyciągnąć do siebie zwolenników PiS czy Konfederacji, ale z drugiej strony może to wprawiać sympatyków ugrupowań demokratycznych w irytację i wpychać ich w deklarowanie niezdecydowania. I to właśnie może nieco poprawiać humory liderom anty-PiS-u.

Bo jeśli nie zniechęcą tych wyborców do siebie całkowicie i 15 października pójdą oni (wyborcy, nie tylko liderzy) do lokali wyborczych, to zagłosują przecież nie na partie Kaczyńskiego czy Mentzena, ale właśnie na którąś z formacji opozycji demokratycznej.

Ta premia mogłaby spowodować, że dzisiejsza przewaga Zjednoczonej Prawicy nad KO znacząco by się zmniejszyła (a może nawet zniknęłaby całkowicie), a groźba nieprzekroczenia progów wyborczych przez Trzecią Drogę i Lewicę oddaliłaby się, co pozwoliłoby Tuskowi, Hołowni, Kosiniakowi-Kamyszowi i Czarzastemu spokojnie myśleć o przejęciu władzy.

Aby jednak tak się stało, muszą oni przez najbliższe trzy tygodnie mocno się napracować, by niezdecydowani nie stali się zniechęconymi i nie pozostali w domach. To w rękach (i nogach – jeśli zechcą pofatygować się do urn wyborczych) owych wahających się leży dziś zwycięstwo opozycji.

Prof. Marek Migalski dla Wirtualnej Polski

* Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego, byłym europosłem (2009-2014), wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
tym żyje kampaniaopozycjasondaż
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (572)