Ostatni sylwester Lecha i Marii Kaczyńskich
Wzruszającą opowieść Hanny Foltyn-Kubickiej, przyjaciółki prezydenckiej pary, o ostatnim sylwestrze Marii i Lecha Kaczyńskich przedstawia "Fakt".
31.12.2010 | aktual.: 31.12.2010 12:12
Cztery miesiące przed tragedią smoleńską. Maria i Lech († 61 l.) Kaczyńscy w świątecznym nastroju zapraszają najbliższych przyjaciół na sylwestrowe przyjęcie. Kilkunastu gości Pierwszej Pary spotyka się w prezydenckim ośrodku w Juracie. Oglądają fajerwerki, wznoszą toast szampanem, składają sobie życzenia. Lech Kaczyński tańczy, Maria Kaczyńska puszcza piosenkę "Jest cudnie". – Tak trudno mi o tym opowiadać – łamiącym się głosem wspomina tamten wieczór Hanna Foltyn-Kubicka (60 l.), przyjaciółka prezydenckiej pary.
Nie przepadali za hucznymi imprezami. W sylwestra bawili się na prywatkach, w niemal niezmiennym od lat gronie wypróbowanych przyjaciół.
– Na bale nie chodzimy. Wolimy kameralne spotkania. Przyjazne twarze, przyjaciele wokół nas. I cóż nam więcej trzeba – zwierzała się tuż przed końcem 2009 r. Maria Kaczyńska. A Lech Kaczyński dodawał, czego sobie życzy na Nowy Rok. – Żeby moja droga nie dobiegła końca – mówił z myślą o wyborach głowy państwa.
Odkąd stali się Pierwszą Parą RP, na powitanie Nowego Roku zapraszali gości do rezydencji w Juracie. Tam spędzili swego ostatniego w życiu Sylwestra. – Spotkaliśmy się z Leszkiem i Marylką (tak bliscy zwracali się do Marii Kaczyńskiej - red.) w kilkanaście osób. Sami przyjaciele z dawnych czasów, sprzed ponad 30 lat. Pomagaliśmy sobie w stanie wojennym. Także wtedy, gdy Leszek był przez prawie rok internowany. Nie chcę nikogo wymieniać, bo wiem, że ci ludzie chcą zachować prywatność. Ja na tym Sylwestrze byłam jedyną osobą z polityki – opowiada nam Hanna Foltyn-Kubicka, była posłanka i eurodeputowana PiS.
Nie pamięta czego w ten wieczór życzyli jej Maria i Lech Kaczyńscy. – Takie rzeczy się zapomina, a potem pozostaje żal – mówi wzruszona.
Przed oczami ma radosnego prezydenta. – Tańczył z żoną, koleżankami i ze wszystkimi w kółku. Nie lubił i za specjalnie nie umiał tańczyć. Ale w naszym towarzystwie czuł się swobodnie. To było miłe, jak ruszał do tańca w sylwestra – wspomina Hanna Foltyn-Kubicka. Na przyjęcie w Juracie została zaproszona ... ze swym szkockim terrierem. Kilka tygodni wcześniej Maria i Lech Kaczyńscy stracili własnego ulubieńca tej samej rasy, słynnego Tytusa. Teraz zadbali, by ich drugi pupil, kundelka Lula, miała w sylwestrowy wieczór towarzysza zabawy. – Leszek wziął na kolana tego mojego psa i serdecznie przytulił. Strasznie kochał zwierzęta – mówi nam Hanna Foltyn-Kubicka.
Gdy dochodziła północ, wszyscy zebrali się przed telewizorem. – Obserwowaliśmy kiedy wybije dwunasta. Strzeliły szampany, składaliśmy sobie życzenia. Prezydent nie wygłaszał toastu. Nigdy tego w sylwestra nie robił. Czuł się po domowemu, jak każdy Polak na prywatce. Wraz z Marylką zostawili nas na chwilę, by złożyć życzenia ochronie i ludziom z obsługi ośrodka. Potem z tarasu oglądaliśmy przygotowany przez funkcjonariuszy BOR pokaz fajerwerków. Taki w minimalnym zakresie, by nie przestraszyć zwierząt – ciągnie opowieść Hanna Foltyn–Kubicka.
Choć zabawa trwała do piątej nad ranem, Hanna Foltyn-Kubicka, ma wrażenie, że ten ostatni sylwester nie był równie beztroski jak wiele poprzednich. – A może patrząc dziś wstecz, po tym co się wydarzyło, tak mi się tylko wydaje? Zauważyłam wtedy jednak, że Marylka często się zamyślała. Tak jakby przez moment była myślami nieobecna. Nie była smutna, ale bardziej refleksyjna. Przed sylwestrem dostała płytę Maryli Rodowicz "Jest cudnie". I ta piosenka nam tego wieczoru towarzyszyła. Są w niej takie słowa: "Choć już życia, psiamać, popołudnie/ Jest cudnie, jest cudnie". Było cudnie, ale się skończyło.
W tym roku spędzę pierwszego od lat sylwestra bez Marii i Lecha Kaczyńskich. Mam nadzieję, że gdzieś w niebie nad nami czuwają – kończy przyjaciółka prezydenckiej pary.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Zima ostra, ale krótka. W styczniu będą zamiecie i...