Ordery dla swoich? Trzeba się przyzwyczaić [OPINIA]

Odznaczenia państwowe dla braci Karnowskich i Magdaleny Ogórek mnie nie zaskakują. W plemiennie podzielonej Polsce to standard, że przyznaje się odznaczenia swoim, a w przypadku prezydenta Andrzeja Dudy to także element budowania przyszłości politycznej - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.

 Tomasz Terlikowski (po lewej) komentuje odznaczenia państwowe A Tomasz Terlikowski komentuje odznaczenia państwowe Andrzeja Dudy m.in. dla Magdaleny Ogórek
Źródło zdjęć: © AKPA, EASTNEWS, PAP
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Od kilku tygodni - regularnie - minister Andrzej Dera wręcza odznaczenia państwowe kolejnym liderom opinii i dziennikarzom, którzy kojarzeni są z prawicą. Lista nagrodzonych jest długa, ale uwagę mediów i komentatorów przyciągnęły dopiero Krzyże Oficerskie Orderu Odrodzenia Polski dla Michała i Jacka Karnowskich ("za wybitne osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju działalności zawodowej i społecznej, za zasługi dla wolnej Polski"), a także Złoty Krzyż Zasługi dla Magdaleny Ogórek ("za zasługi w działalności społecznej, za wkład w zachowanie polskiego dziedzictwa narodowego").

To właśnie z ich powodu na głowę prezydenta Dudy po raz kolejny posypały się gromy i wylało się oburzenie. Tyle że w decyzji tej (niezależnie od emocji, jakie wywołuje), nie ma z perspektywy prezydenta - ani nawet jego środowiska - nic zaskakującego. To raczej konsekwencja wizji świata i rzeczywistości części środowiska prawicy, a także interesu politycznego Andrzeja Dudy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Odmawiam". Przed zaprzysiężeniem spłynęła lawina krytyki

Zacznijmy od tego pierwszego, od wizji politycznej. Istotnym elementem przekazu środowisk medialnej prawicy (a wiem to, bo sam długo je współtworzyłem) jest głębokie (a do pewnego momentu wcale nie bezpodstawne) przekonanie, że dotknięte są one medialnym wykluczeniem. Jako młody dziennikarz słuchałem o tym, jak kolejne udane próby medialne tworzone przez dziennikarzy prawicowych były likwidowane przez naciski środowisk "Gazety Wyborczej", a potem sam byłem świadkiem, jak trudno było utrzymać się mediom, które odchodziły od ówczesnej głównej linii. I wcale nie mówię o tym, że nie miały one czytelników, a raczej o tym, że skutecznie pozbawiano je możliwości finansowania z reklam.

Od wczesnych lat 90., bo wtedy miała miejsce większość ze wspominanych historii, sytuacja wielokrotnie się zmieniła, prawica ma już własne media (i to często z bardzo dobrymi wynikami), własne telewizje, tygodniki i potężne portale internetowe, ale… Opowieść o wykluczeniu, o salonie, który wyrzuca na margines tych wszystkich, którzy mają inne od niego poglądy, wciąż kształtuje wizję świata. Kombatanckie opowieści o prześladowaniach, o wykluczeniu, o wyrzuceniu na margines są istotne dla uzasadnienia swojego istnienia, ale także dla przekonania odbiorców o tym, jak trudno jest utrzymać różnorodność i pluralizm w mediach, i dlaczego trzeba i powinno się wspierać "patriotyczne" i "niezależne" (bo przecież nie prawicowe) media.

I dla tej opowieści nie ma znaczenia, czy ludzie, którzy owe media tworzą, byli czy nie w mainstreamie (obecnie nie ma zresztą jednego mainstreamu, bo każda ze stron ma swój). Istotne jest, że teraz się od niego odcinają. Gdyby było inaczej, to ani Magdalena Ogórek, w życiu przed kandydowaniem na prezydentkę z ramienia Lewicy dziennikarka TVN24, ani bracia Karnowscy (dziennikarze między innymi BBC, "Dziennika. Polska Europa Świat" czy "Newsweeka") nie mieliby szans wpisać się w ten mit kombatancki. A ich przeszłość nie ma znaczenia, bo rzeczywiście - od kilku ładnych lat - są tymi, którzy tworzą inną stronę mediów.

I niezależnie od tego, jak ocenia się ich medialne działania (szczególnie mocno dotyczy to Karnowskich), nie sposób im odmówić skuteczności. I portal wPolityce, i tygodnik "Sieci", i telewizja wPolsce24 istnieją i mają swoich odbiorców. To zaś można docenić, nawet jeśli obca jest komuś ich linia programowa, albo gdy - jak ja osobiście - jest się często i bardzo ostro atakowanym jako zdrajca przez dziennikarzy tego środowiska. Tym bardziej mógł to więc docenić prezydent, który tak mocno podkreśla znaczenie budowania obozu patriotycznego.

Oczywiście taka argumentacja byłaby łatwiejsza do przyjęcia, gdyby prezydent Andrzej Duda - obok Jacka i Michała Karnowskich (a wcześniej choćby Piotra Semki czy Filipa Memchesa) - odznaczył również twórców OKO.Press, którzy - nie ma co ukrywać - wzorując się na medialnych sukcesach prawicy, także niemal od zera stworzyli istotne medium, które prowadzi bogatą działalność śledczą.

Jeśli chciało się odznaczać inteligentnych i błyskotliwych dziennikarzy, to obok odznaczonych piór prawicy, naprawdę nie brakuje ciekawych i barwnie piszących publicystów i publicystek ze strony bardziej lewicowej czy liberalnej. Można było odznaczyć i ich, a wtedy sprawa byłaby absolutnie czysta i można by powiedzieć - nie bez satysfakcji - "zobaczcie, jesteśmy inni, niż nasi poprzednicy, bo doceniamy wszystkich".

Jeśli tak się nie stało, to powodów trzeba też szukać w wizji świata, jaką prezydent Andrzej Duda dzieli (to paradoks, ale tak właśnie jest) ze swoimi przeciwnikami politycznymi.

W świecie plemiennym, w jakim żyje pewna - znacząca politycznie, ale wciąż mam nadzieję, że nie większościowa - część polskiego społeczeństwa, jeśli prawdziwym narodem (lub prawdziwym demokratycznym społeczeństwem) jest tylko nasza część Polaków, to nie ma co ukrywać, że nagradzanie tych drugich jest niedopuszczalne. Jeśli to "my" tworzymy obóz "patriotyczny", to inni nie są patriotami, a skoro nie są, to nie ma co ich nagradzać. I analogicznie, jeśli tylko "nasz" obóz jest demokratyczny, to… przedstawicieli tego drugiego nie ma co nagradzać, doceniać, uznawać ich zasługi. Ci po drugiej stronie są niegodni nagród i to powinno być dla wszystkich (z tej właściwej, patriotycznej lub demokratycznej strony) oczywiste.

To także z tego powodu prezydent, nawet gdyby wpadł na pomysł uhonorowania kogoś z drugiej strony, to by tego nie zrobił, bo zostałby zhejtowany przez własne środowisko, a od tego drugiego też nie dostałby pochował. Kto wie, czy nagrodzeni dziennikarze z tzw. demokratycznej strony w ogóle przyjęliby od niego odznaczenia.

Ale jest i powód czysto pragmatyczny dla tych środowiskowo przyznawanych odznaczeń. Andrzej Duda, czego nikt już nie ukrywa, chciałby wrócić do bieżącej, aktywnej polityki w nowej roli. Ta zaś, jeśli ma być godna emerytowanego prezydenta, jest tylko jedna, czyli premierostwo. Osiągnięcie tego stanowiska nie jest zaś możliwe bez wsparcia liderów opinii, bez dziennikarzy i bez środowisk medialnych. I dlatego - na koniec swojej prezydentury - także za pośrednictwem odznaczeń Andrzej Duda buduje sobie poparcie na przyszłość.

I jeśli czegoś jest naprawdę żal w tej sprawie, jeśli nad czymś trzeba naprawdę ubolewać, to nie nad kolejnymi decyzjami odznaczeniowymi, ale nad tym, że nagrody i odznaczenia państwowe stały się kolejnym narzędziem w politycznej grze. Ich wartość, jako obiektywizującego osiągnięcia narzędzia przysługującego prezydentowi, dramatycznie spadła. I - wszystko na to wskazuje - będzie spadać nadal, bo nic nie zwiastuje, by kolejny prezydent miał prowadzić zasadniczo odmienną politykę.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie

Tusk skomentował wynik wyborów w Mołdawii
Tusk skomentował wynik wyborów w Mołdawii
Przełomowa decyzja Trumpa. Ukraina może uderzać w głębi Rosji
Przełomowa decyzja Trumpa. Ukraina może uderzać w głębi Rosji
Szef MSWiA o Ziobrze: będzie unikał przesłuchania
Szef MSWiA o Ziobrze: będzie unikał przesłuchania
Nowacka atakuje Kościół ws. edukacji zdrowotnej. "Uprawia politykę"
Nowacka atakuje Kościół ws. edukacji zdrowotnej. "Uprawia politykę"
Chciał pomóc cierpiącej żonie. Gigantyczna kara dla lekarza
Chciał pomóc cierpiącej żonie. Gigantyczna kara dla lekarza
Pożar pod Warszawą. Ogień objął dwie ciężarówki
Pożar pod Warszawą. Ogień objął dwie ciężarówki
Prokuratura bada ataki na dziennikarkę TVP. Fala hejtu po fake newsie
Prokuratura bada ataki na dziennikarkę TVP. Fala hejtu po fake newsie
Czarnek pytany o upadek rządu. Zaczął mówić o Hołowni
Czarnek pytany o upadek rządu. Zaczął mówić o Hołowni
Media: Hołownia chce porzucić politykę. Wiadomo, jakie ma plany
Media: Hołownia chce porzucić politykę. Wiadomo, jakie ma plany
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Atak na kościół w Michigan. Co najmniej cztery osoby nie żyją
Atak na kościół w Michigan. Co najmniej cztery osoby nie żyją
Kilka dni złotej jesieni. Na termometrach nawet 20 kresek
Kilka dni złotej jesieni. Na termometrach nawet 20 kresek