Opozycyjny Fidesz zwycięzcą wyborów na Węgrzech
Opozycyjny centroprawicowy Fidesz
zdecydowanie wygrał wybory do władz samorządowych na
Węgrzech - wynika z informacji podanych przez Krajową Komisję
Wyborczą po przeliczeniu niemal 100% głosów.
02.10.2006 | aktual.: 02.10.2006 01:18
Fidesz, który w wyborach cztery lata temu zdobył większość tylko w pięciu (na 23) radach miast na prawach komitatu (województwa), tym razem wygrał aż w 16. Opozycja wygrała też prawdopodobnie wybory do 18 z 19 rad komitatowych.
Liberał Gabor Demszky w wyborach burmistrza Budapesztu niewielką różnicą głosów (niecałe 2 pkt. proc.) pokonał niezależnego kandydata Istvana Tarlosa.
W radzie Budapesztu Fidesz zdobył 30 mandatów, rządząca Węgierska Partia Socjalistyczna - 24 mandaty, jej koalicjant Związek Wolnych Demokratów - 9 mandatów, a Węgierskie Forum Demokratyczne - 3 mandaty.
Po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów lider opozycji węgierskiej Viktor Orban zażądał dymisji socjalistycznego premiera Ferenca Gyurcsanya. Węgierska Partia Socjalistyczna poniosła historyczną klęskę, a historyczne zwycięstwo odniosła prawda. Ludność odwołała premiera Węgier- oświadczył Orban.
Według Orbana, wybory do władz lokalnych ujawniły wolę narodu, a ich wynik jednoznacznie pokazał, że Węgrzy nie chcą żyć w kraju, szamocącym się w sieci kłamstw.
Analitycy są zdania, że zachowanie przez rządzącą koalicję niewielkiej przewagi w stolicy może pomóc w utrzymaniu się u władzy socjalistycznemu premierowi Ferencowi Gyurcsanyemu.
Według węgierskiego politologa Laszlo Keriego, Węgry czeka teraz długotrwała rywalizacja między liderem Fideszu Viktorem Orbanem a Gyurcsanyem. Gyurcsany będzie nadal kierować państwem, bo wyniki wyborów do władz lokalnych nie mają dla niego mocy wiążącej, a Orban będzie powtarzać: "ludzie są z nami, to my jesteśmy prawowitą władzą" - powiedział Keri.
Inny politolog, Zoltan Somogyi, uważa, że tak duża klęska koalicji może spowodować, iż niektórzy socjaliści zwrócą się przeciw premierowi.
Po zakończeniu niedzielnych wyborów prezydent Laszlo Solyom wezwał parlament do przegłosowania wotum nieufności wobec Gyurcsanya, a Orban zażądał jego dymisji. Gyurcsany oświadczył, że nie złoży dymisji i będzie kontynuować reformy.
Wybory odbyły się po wielodniowych protestach antyrządowych, wywołanych ujawnieniem wypowiedzi Gyurcsanya, w której przyznaje się do oszukiwania Węgrów co do sytuacji gospodarczej.