Świat"Operacje non stop". Białoruś leczy rosyjskich żołnierzy

"Operacje non stop". Białoruś leczy rosyjskich żołnierzy

Oficjalnie Białoruś nie uczestniczy w wojnie w Ukrainie. W przestrzeni medialnej pojawia się jednak coraz więcej informacji o wsparciu Łukaszenki dla Putina. Od początku inwazji w białoruskich klinikach pojawiają się ranni żołnierze. Jak wyglądają operacje, o których nie wolno głośno mówić?

"Operacje non stop". Białoruś leczy rosyjskich żołnierzy. Na zdjęciu rosyjski czołg w Doniecku
"Operacje non stop". Białoruś leczy rosyjskich żołnierzy. Na zdjęciu rosyjski czołg w Doniecku
Źródło zdjęć: © Abaca, East News | AA/ABACA
oprac. MRM

18.03.2022 21:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Od 24 lutego, kiedy wojska rosyjskie wkroczyły do Ukrainy, rosyjskie ministerstwo obrony tylko raz poinformowało o ofiarach śmiertelnych. Według resortu do 2 marca zginęło 498 żołnierzy, a 1597 zostało rannych. Z kolei Ukraina mówi obecnie o 14 200 zabitych żołnierzach rosyjskich. Przypuszczalnie żadna ze stron nie podaje prawdziwych danych.

Jak informują białoruskie media i kanały na Telegramie, wielu rannych żołnierzy rosyjskich jest przywożonych na Białoruś, gdzie otrzymują pomoc medyczną i są dalej transportowani do Rosji. Potwierdził to nawet białoruski przywódca Aleksander Łukaszenka. Jak powiedział, po pięciu dniach wojny 160 do 170 rosyjskich żołnierzy było leczonych w Homelu, Mozyrzu i jeszcze innym białoruskim mieście.

Częste amputacje

Informację o pobycie rosyjskich żołnierzy w białoruskich szpitalach potwierdziło DW czterech rozmówców. Ponadto w Narowli, niedaleko granicy z Ukrainą, utworzono szpital polowy. Według jednego z rozmówców wielu rannych przybywa do Mozyrzu "bez rąk, nóg, uszu, oczu". Niektórzy żołnierze zostają przywiezieni za późno i niejednokrotnie z gangreną.

– Gdyby żołnierze zostali sprowadzeni na czas, można by jeszcze uratować im kończyny – mówi informator. Według niego niektórzy z rannych nie byli karmieni nawet pięć dni, przybyli zdezorientowani, nie wiedzieli, gdzie się znajdują i prosili jedynie o telefon do rodziców. – Są to pacjenci urodzeni w 2003 roku, pochodzący z ubogich regionów Rosji. Właściwie to jeszcze dzieci – mówi w rozmowie z DW.

Inna osoba, która nie jest bezpośrednio związana z sektorem opieki zdrowotnej, ale jest dobrze poinformowana o sytuacji, potwierdza, że w jednym ze szpitali w obwodzie homelskim przeprowadzane są "non stop operacje", nawet 50 w ciągu jednej nocy. Wśród pacjentów są także cywile, których operacje były wcześniej zaplanowane. W przypadku rosyjskich żołnierzy najczęściej chirurdzy muszą amputować kończyny. – Szpital jest pełny – mówi informator, prosząc o niepodawanie do publicznej wiadomości informacji o lokalizacji kliniki.

Z kolei z kilku innych źródeł DW wynika, że na Białoruś przywożeni są nie tylko ranni, ale także polegli rosyjscy żołnierze. Żaden z rozmówców nie potrafił jednak podać dokładnych informacji o liczbie zabitych.

Lekarze muszą milczeć

Wielu lekarzy, z którymi skontaktowała się DW, odmówiło rozmowy na temat opieki medycznej nad rosyjskim wojskiem. Według dwóch rozmówców lekarze musieli podpisać umowę o zachowaniu klauzuli poufności.

Organizacja pozarządowa Białoruska Fundacja Solidarności Medycznej zauważa, że wszystkie szpitale są bardzo ściśle kontrolowane. Pracownicy służb specjalnych KGB i FSB nadzorują szpitale, wszystkie budynki są strzeżone.

Według organizacji wielu lekarzy, którzy teoretycznie mogliby coś powiedzieć, zostało usuniętych ze szpitali. Zamiast nich zatrudnia się Rosjan. Lekarze i pracownicy boją się i nie chcą z nikim rozmawiać. Także fundacja potwierdza, że kliniki na Białorusi są przepełnione. – Wszyscy ranni, o ile jest to jeszcze możliwe, są przewożeni do Rosji pociągiem – powiedział rzecznik fundacji.

Czy można mówić o współudziale Białorusi?

Białoruskie ministerstwo zdrowia nie skomentowało ani razu kwestii opieki medycznej nad rosyjskimi żołnierzami. – Z punktu widzenia międzynarodowego prawa humanitarnego pomoc rosyjskim żołnierzom rannym w walce nie jest równoznaczna ze współudziałem – wyjaśnia politolog Siarhei Bohdan, pracownik naukowy Instytutu Historii na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie. – Trzeba pomagać wszystkim rannym, niezależnie od tego, do jakiej armii należą. Zarówno w strefie walk, jak i w jej pobliżu.

– Ale są też pewne niuanse: Rosja oficjalnie nie postrzega tego, co się dzieje, jako wojnę – mówi ekspert. Oznacza to, że w tym przypadku nie mają zastosowania normy konwencji międzynarodowych. Dlatego też niejasny jest obecnie status rannych żołnierzy rosyjskich, którzy przebywają na Białorusi.

Dlaczego zatem informacje o rannych żołnierzach są utrzymywane w ścisłej tajemnicy? Siarhei Bohdan uważa, że białoruskie urzędy nie chciały jednoznacznie ukryć tych danych. Ich działanie, jak twierdzi, wynika z dyscypliny w służbie i z kultury biurokratycznej, która przez lata rozwijała się na Białorusi.

Jednak sposób na poparcie Rosji?

Bohdan uważa, że Łukaszenka nie chce brać udziału w inwazji na Ukrainę i że sprzeciwia się jej "z całych sił". – Ważne jest, aby Białoruś pokazała, że nie robi nic groźnego przeciwko samej Ukrainie, a jedynie jest zmuszona przez Rosję do współpracy.

Fakt, że białoruskie szpitale przyjmują rannych, jest łagodną formą zaangażowania po stronie Rosji. Z humanitarnego punktu widzenia nie jest to jednak udział w wojnie – wskazuje ekspert.

Jednak fakt, że rosyjski sprzęt wojskowy jest przerzucany przez terytorium Białorusi w kierunku Ukrainy, jest już formą współudziału. Ale trzeba to jeszcze udowodnić. W szczególności nie jest jasne, czy władze białoruskie miały jakikolwiek wybór przy podejmowaniu decyzji o przepuszczeniu sprzętu, czy też nie.

– Są tu poważne wątpliwości – podkreśla Bohdan. Uważa on, że Łukaszenka został po prostu postawiony przed faktem dokonanym przez rosyjskie wojsko, które przyjechało na Białoruś na manewry i bierze teraz udział w ataku na Ukrainę.

Potwierdzałby to fakt, że Ukraina i Rosja przygotowały się do wojny i podjęły odpowiednie działania na przypuszczalnej linii frontu, a Białoruś nie. Dlatego, zdaniem eksperta, ranni żołnierze są obecnie leczeni także w cywilnych szpitalach białoruskich.

Autor: Olga Stefanowicz/Deutsche Welle

Źródło artykułu:Deutsche Welle
białoruśukrainarosja