PolskaOperacja "matura z matematyki"

Operacja "matura z matematyki"

5 maja odbędzie się pierwszy od ćwierć wieku obowiązkowy egzamin maturalny z matematyki.

Operacja "matura z matematyki"
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Prof. Krzysztof Konarzewski,dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej

Rozmawia Bronisław Tumiłowicz

- Od tego roku wprowadza się ponownie obowiązkowy egzamin z matematyki na maturze. Ostatni raz obowiązkową maturę z tego przedmiotu zdawano w Polsce ćwierć wieku temu. Czy aby powrócić na dawne tory, trzeba było przeprowadzić dużą i skomplikowaną operację?

- Tak, to duża operacja, w pełni świadoma, potrzebna i dobrze przygotowana. Zarówno uczniowie, jak i nauczyciele potraktowali ją poważnie. Słyszymy o organizowaniu się grup samokształceniowych i sponsorowanych korepetycjach z matematyki. I tak powinno być. Egzamin z matematyki odbędzie się w całym kraju 5 maja. To będzie drugi dzień matury. Pierwszego dnia będzie, jak zwykle, egzamin z języka polskiego, a trzeciego - egzamin z języka angielskiego. W listopadzie 2009 r. przeprowadziliśmy próbę generalną egzaminu z matematyki i dowiedzieliśmy się, co trzeba poprawić. Teraz można powiedzieć, że wszystko już jest gotowe.

- Czy Centralna Komisja Egzaminacyjna przewidziała sytuacje wyjątkowe, wymagające np. zwolnienia jakiejś szkoły z tego obowiązku? Czy będą jakieś wyjątki od reguły?

- O żadnych wyjątkowych zwolnieniach nie ma mowy, a już na pewno nie leży to w gestii dyrektora CKE. Wszystko odbędzie się zgodnie z obowiązującym prawem, które żadnych wyjątków nie przewiduje. Wszyscy muszą przejść ten sam egzamin.

- Jakie były matury próbne? Uczniowie twierdzili, że zadania okazały się dosyć łatwe, zwłaszcza że do zdania egzaminu potrzebne było zaledwie 30% możliwych punktów.

- To prawda. Trzeba jednak pamiętać, że mówimy wyłącznie o egzaminie w zakresie podstawowym, który obowiązuje wszystkich. W maju można będzie również zdawać trudniejszy egzamin maturalny z matematyki na poziomie rozszerzonym, ale ten już nie jest obowiązkowy i nie ma tam żadnego progu zdawalności, więc niepowodzenie na tym egzaminie nie będzie miało wpływu na otrzymanie świadectwa dojrzałości. Na egzaminie maturalnym na poziomie podstawowym, podobnie jak to było podczas listopadowej próby, każdy otrzyma test złożony z zadań zamkniętych i z pewnej liczby zadań otwartych, np. wymagających udowodnienia podanej tezy.

- Czy wystarczy rozwiązanie wszystkich zadań zamkniętych?

- Tak. Z zadań zamkniętych można uzyskać nawet 50% punktów, a już 30% wystarczy, żeby zdać egzamin. Ale zachęcam, żeby spróbować także zadań otwartych. Będą wśród nich ciekawe, odbiegające od tradycji matury podstawowej, wymagające przeprowadzenia rozumowania lub dowodu. Na próbnej maturze wielu uczniów machnęło na nie ręką - jedno z nich rozwiązał mniej więcej co setny uczeń. Ale ponad tysiąc uczniów zdobyło 100% punktów. To wzór do naśladowania.

- Wynika z tego, że bardzo dobre zdanie matematyki na poziomie podstawowym to coś na miarę matury na poziomie rozszerzonym?

- W pewnym stopniu tak jest, choć o ewentualnym przeliczniku będą decydować szkoły wyższe przy rekrutacji na studia. Nas cieszy to, że wiele wydziałów niematematycznych, np. wydziały prawa na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Jagiellońskim, włączyły wynik z egzaminu z matematyki do kryteriów rekrutacyjnych. Liczymy, że z czasem również inne uczelnie dołączą do tego elitarnego grona. Autorytet egzaminu buduje się latami, a to jest dopiero początek.

- Do tej pory kierunki ścisłe i politechniczne cieszące się mniejszym zainteresowaniem kandydatów próbowały ich przyciągnąć na rozmaite sposoby. W tym roku Politechnika Warszawska podjęła akcję promocyjną "Dziewczyny na politechnikę". Jak pan to ocenia?

- Przychylnie, choć oczywiście płeć nie ma nic do rzeczy, jeśli chodzi o uzdolnienia matematyczne. Promocja studiowania na politechnice nie dotyczy wymagań rekrutacyjnych, są one dla wszystkich takie same, można natomiast proponować różne zachęty, np. oferować wyższe stypendia itd. Na próbnej maturze z listopada 2009 r. kobiety wypadły lepiej niż mężczyźni. Teza o mniejszych zdolnościach kobiet do matematyki jest tak samo fałszywa jak o ich mniejszych kompetencjach w polityce. To tylko my, mężczyźni, wymyśliliśmy sobie taką zasadę, zresztą przy aktywnym udziale kobiet, i to się zakorzeniło w tradycji, a w końcu kobiety w to też uwierzyły. Siła stereotypu jest tak przemożna, że jeśli z góry się zapowie, że z jakimś konkretnym zadaniem kobiety mają trudności, to one rzeczywiście wykonują je gorzej.

- Do obowiązkowej matematyki przystąpi prawie pół miliona maturzystów, a ilu się decydowało na ten egzamin rok temu?

- Na poziomie podstawowym zdawało matematykę 42 tys. uczniów, na poziomie rozszerzonym było ich 22 tys. Co znamienne, aż 19% zdających matematykę na poziomie podstawowym nie zdało tego egzaminu - prawie co piąty z tych, którzy sami sobie wybrali ten test. A był on stosunkowo prosty, dostosowany do dotychczasowej ułomnej praktyki nauczania matematyki. Świadczyło to, że uczniowie decydując się na egzamin z matematyki, w wielu przypadkach nie rozumieli, na czym polega specyfika tego przedmiotu. Jedynie wśród matematycznej elity, czyli uczniów zdających egzamin na poziomie rozszerzonym, odsetek porażek był niewielki, wynosił ok. 3%.

- W czym zawinili nauczyciele?

- Wciąż jeszcze zdarza się, że nauczamy matematyki w szkole tak, jakby dzieci miały w przyszłości zostać np. księgowymi, to znaczy, aby potrafiły szybko posłużyć się określonym algorytmem, a nie przeprowadzić samodzielne rozumowanie.

- Ale czy wprowadzenie zadań zamkniętych, w formie testu, nie skłania do takiego trochę schematycznego podejścia?

- W przeszłości zadania zamknięte bywały łatwiejsze niż zadania otwarte, ale tak być nie musi. Żeby wiedzieć, którą kratkę należy zakreślić, też trzeba pomyśleć. Szkoda natomiast, że wielu uczniów instynktownie unika zadań, w których trzeba coś wykazać, nawet coś prostego, np. że dany ciąg jest ciągiem arytmetycznym albo że średnia arytmetyczna jest większa od średniej geometrycznej. Tutaj nie wystarczy już znalezienie odpowiedniego wzoru i podstawienie go. Osobiście ubolewam, że zanika nauczanie geometrii, na której można było kształcić sztukę rozumowania. Walcząc z kultem algorytmów, do minimum zmniejszamy ilość materiału pamięciowego. Każdy zdający maturę otrzyma tablice matematyczne ze wszystkimi potrzebnymi wzorami. Nie trzeba już kuć wzorów skróconego mnożenia czy wzoru na deltę. Nikt nie będzie mógł powiedzieć, że nie zdał matury, bo zapomniał ważnego wzoru. Matematyka nie jest nauką pamięciową.

- Jaki jest klimat dla matematyki w Polsce?

- W latach 70. był on zdecydowanie lepszy niż dzisiaj. Przedmiot ten cieszył się wielkim prestiżem, może nawet zbyt wysokim, bo ówczesne władze oświatowe poszły chyba za daleko w podnoszeniu poprzeczki. Wymagano wtedy od wszystkich uczniów przyswojenia sobie elementów analizy matematycznej, np. funkcji pochodnej, co wtedy było już pewną przesadą. Reakcją na takie wymagania było niezadowolenie uczniów, ich rodziców, i w końcu matematyka stała się łatwym łupem politycznym. Obowiązkowe zdawanie matematyki na maturze zniesiono pod koniec stanu wojennego, gdy władzy bardzo zależało na popularności. Wtedy zdecydowano, że będzie to przedmiot dowolny, do wyboru. A kiedy już stał się nieobowiązkowy, nauczyciele przestali naciskać na uczniów. Jeśli któryś z nich matematykę "olewał", nauczyciele się z tym godzili i dostosowywali wymagania do zmniejszonego zainteresowania. Z roku na rok na lekcjach matematyki rósł klimat bylejakości. W ostatnich latach kilkakrotnie próbowano przywrócić obowiązkowy egzamin maturalny z
matematyki, ale klasa polityczna nie była tym jeszcze zainteresowana. Nawet minister Krystyna Łybacka, z wykształcenia matematyczka, nie podjęła tego wyzwania. Propozycję przywrócenia matematyki na maturze wpisał do planu zmian były minister Roman Giertych, a rząd PO ten projekt podtrzymał.

- Matematyka wraca po 25 latach pauperyzowania. Czy uda się odbudować jej autorytet w środowisku szkolnym?

- Musimy to zrobić. Maturę próbną w listopadzie, choć mówiono, że nie była trudna, oblało 24% uczniów. Jednak od tamtej pory nastąpiła wielka mobilizacja uczniów, nauczycieli, a nawet niektórych samorządów terytorialnych. Sądzę, że odsetek porażek zmniejszy się do 20% albo jeszcze niżej. Stawiałbym na to, że co szósty uczeń będzie przystępował do poprawki w sierpniu. Nie jest naszym zamiarem, by kogokolwiek skrzywdzić, chcemy poprawić edukację w Polsce, a nie znęcać się nad uczniami, którzy w niczym nie zawinili, że przez 25 lat nie potrafiono podjąć właściwej decyzji.

- Twierdzi pan, że zniesienie obowiązkowej matematyki na maturze miało konotację polityczną?

- Jest to dla mnie ewidentne. To właśnie w 1983 r. ogłoszono, że matematyka będzie nieobowiązkowa, a w tym czasie nic poza stanem wojennym się nie wydarzyło, ani w sytuacji gospodarczej, ani w układzie geopolitycznym. Z przykrością też muszę zauważyć, że lewica torpedowała próby przywrócenia takiego egzaminu podejmowane wcześniej przez ministra Handkego. Miejmy nadzieję, że nauczanie matematyki nie będzie już teraz warunkowane politycznie.


Prof. Krzysztof Konarzewski jest specjalistą z dziedziny psychologii i pedagogiki, m.in. członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Był członkiem sekcji psychologii i pedagogiki Komitetu Badań Naukowych w kilku konkursach na projekty badawcze. Działa w Radzie Programowej Centrum Nauki Kopernik. W styczniu 2010 r. wygrał konkurs na stanowisko dyrektora CKE.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)