"On zarządzał, a my byliśmy posłuszni jak psy". Zeznania sprawcy napadu na Polaków
On zarządzał, a my byliśmy posłuszni jak psy – tak według włoskich mediów miał zeznać 17-letni Marokańczyk, który wziął udział w brutalnym napadzie na parę Polaków w Rimini. Nastolatek zrzucił winę na 20-letniego Kongijczyka Guerlina Butungu, który był przywódcą bandy. - Byliśmy pod wpływem alkoholu i narkotyków - powiedział mężczyzna.
04.09.2017 15:21
Zeznania 17-latka przytacza lokalny dziennik "Il Resto del Carlino": - Piliśmy wódkę, piwo, paliliśmy skręty. Przesadziłem z używkami, nie miałem pojęcia, co się dzieje - miał zeznać w prokuraturze Marokańczyk. Jednak na nagraniach z monitoringu nie widać, żeby sprawcy napadu na Polaków – Kongijczyk, dwóch braci z Maroka i Nigeryjczyk - nie byli świadomi, co się z nimi dzieje.
Włoskie media wyjaśniają, że Butungu przebywa we Włoszech legalnie. Otrzymał prawo pobytu z powodów humanitarnych po tym, gdy w 2015 roku przypłynął z Afryki na Lampedusę. Złożył też wniosek o azyl. Przebywał w ośrodku dla azylantów i uchodźców, który opuścił ok. dwa miesiące temu. Po przesłuchaniu Kongijczyk został umieszczony w więzieniu w Rimini, a trójka nastolatków jest w zakładzie poprawczym w Bolonii.
Pomysł gwałtu - według Marokańczyka - miał się zrodzić w głowie Butungu. Uderzył Polaka i kazał swoim kompanom, żeby go trzymali, a sam ruszył za kobietą. - Ja przycisnąłem mu (Polakowi – przyp. red.) twarz do piasku - powiedział śledczym Marokańczyk.
Od tego momentu wersja zdarzeń mija się z tą przedstawioną przez pokrzywdzoną parę: 17-latek twierdzi, że ani on, ani jego 15-letni brat nie uczestniczyli w gwałcie, zrzucając tym samym winę na 20-latka.
"Piliśmy, bawiliśmy się, a potem wróciliśmy do domu"
Po napadzie mężczyźni poszli w głąb lądu, w kierunku drogi krajowej, gdzie pobili i zgwałcili transseksualistę z Peru, a następnie wrócili pociągiem do regionu Marche (graniczącego z regionem Emilia-Romania, gdzie leży Rimini). Ofiara gwałtu pomogła policji zidentyfikować sprawców.
16-letni Nigeryjczyk obwinia o drugi atak Kongijczyka. Butungu, według "Il Resto del Carlino”, powiedział śledczym, że zna nastolatków, ale nie przyznaje się do przestępstw i noc 25 sierpnia opisał "jak każdą inną noc". – Piliśmy, bawiliśmy się, tańczyliśmy, a potem wróciliśmy do domu – powiedział.
Butungu został zatrzymany w niedzielę rano w Rimini, w jednym z wagonów pociągu, który kierował się właśnie do Mediolanu. Kajdanki nałożyły mu dwie policjantki.
Źródło: "Il Resto del Carlino",WP,PAP,TVN24