On puścił ją w trąbę, ona puściła go z dymem
Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery
lata skazał we wtorek wrocławski sąd kobietę oskarżoną o
podpalenie domu swojego kochanka. Jolanta J. przyznała się do winy.
Wina oskarżonej nie budzi wątpliwości, ale przy wydawaniu wyroku wzięliśmy pod uwagę okoliczności łagodzące. Oskarżona nie była karana i przyznała się do winy. Znalazła się w upokarzającej sytuacji i nadmiar emocji doprowadził ją do stanu ograniczonej świadomości działania - uzasadniła wyrok sędzia Barbara Maj- Bombała.
Prokurator, który zażądał dla oskarżonej trzech lat więzienia wnioskował, by sąd nie sugerował się opowieściami kobiety. Jej życie może przypominać wenezuelską telenowelę. Zawiedziona miłość, nieszczery kochanek to jednak poboczna sprawa. Oskarżona podpaliła dom i spowodowała zagrożenie dla sąsiednich budynków i ich mieszkańców - powiedział prokurator.
Do zdarzenia doszło pod koniec grudnia 2001 r. Jolanta J. przyjechała z Holandii i postanowiła ostatecznie rozmówić się z kochankiem Arkadiuszem H., który od kilku miesięcy pracował w jej holenderskiej firmie. Mężczyzna obiecywał, że po powrocie do kraju weźmie rozwód z żoną. Tymczasem podczas wizyty Jolanty J. w Oleśnicy koło Wrocławia, gdzie mieszkał Arkadiusz H. okazało się, że nie ma on zamiaru opuścić żony.
Między kochankami doszło do awantury. Jolanta J. podpaliła budynek, w którym mieszkał jej kochanek. Przed sądem wyjaśniła, że wpadła w szał po rozmowie z H. i dlatego zapalniczką podpaliła wszystko, co było w mieszkaniu.
Jolanta J. od kilkunastu lat mieszka w Holandii. Razem z córką prowadziła hurtownię. W Oleśnicy koło Wrocławia kobieta ma rodzinę i tam poznała Arkadiusza H.. Mężczyzna razem z bratem wyjechał do Holandii i zaczął pracować w firmie oskarżonej.
Wyrok nie jest prawomocny. (and)