PolskaOklejane taśmą, upychane do toreb - przemyt zwierząt kwitnie

Oklejane taśmą, upychane do toreb - przemyt zwierząt kwitnie

Żółwie trafiają do nas zza wschodniej granicy. Wykopuje się je koparkami, podczas ich snu zimowego. Te, które przeżyją, oklejane są taśmą, by się nie ruszały, wciskane do toreb, upychane w zakamarkach samochodów. Wiele zwierząt zdycha podczas transportu. Celnicy przechwytują od 5 do 10% przemycanych zwierząt - powiedziała Wirtualnej Polsce Magdalena Romanowicz, ekspert WWF ds. handlu zagrożonymi gatunkami.

Obraz
© 340 objętych ochroną żółwi stepowych przewoził w plecaku zatrzymany przez śląskich celników obywatel Ukrainy (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
Obraz

Różne organizacje ekologiczne różnie szacują, ale przyjęło się twierdzić, że dziennie bezpowrotnie znika z powierzchni Ziemi od 50 do 100 gatunków zwierząt. Będziemy rozmawiać przez pięć minut. Ile w tym czasie gatunków wyginie?

Magdalena Romanowicz:Trudno odpowiedzieć na to pytanie wprost, ale na pewno zbyt wiele. Prawdą jest, że działalność człowieka wpływa na znaczne przyspieszenie tempa wymierania gatunków. Oczywiste, że duże ssaki nie znikają z powierzchni Ziemi tak z dnia na dzień, ale na przykład Konwencja Waszyngtońska, dotycząca handlu zagrożonymi gatunkami zwierząt, obejmuje ponad 30 tys. gatunków. Z 272 gatunków żółwi wyginięciem zagrożona jest ponad połowa. Tylko wśród żółwi morskich każdego roku ofiarą kłusowników pada kilkanaście milionów sztuk. Dzikie populacje żółwi są odławiane dla wielu powodów – dla mięsa, jaj lub skorup, z których powstają "turystyczne pamiątki". Do Polski co roku nielegalnie trafia kilkanaście tysięcy osobników, głównie żółwi stepowych, sprzedawanych potem jako popularne domowe zwierzęta.

Obraz

Czy taki przemyt jest opłacalny?

Magdalena Romanowicz:Niestety tak, bo zwierzęta nie pochodzą z drogiej hodowli, tylko z łapanek w naturalnym środowisku. Żółwie trafiają do nas najczęściej zza wschodniej granicy. Często wykopuje się je koparkami, podczas ich snu zimowego. Oczywiście część osobników wtedy ginie. Te, które przeżyją, oklejane są taśmą, by się nie ruszały, wciskane do toreb, upychane w zakamarkach samochodów. Wiele zwierząt zdycha podczas transportu lub wskutek chorób i wycieńczenia. Szacuje się, że celnicy przechwytują od 5 do 10% przemycanych zwierząt.

Obraz

I co wtedy? Co się dzieje z odzyskanymi zwierzakami?

Magdalena Romanowicz:Konwencja i prawo unijne wymagają od nas zapewnienia im właściwych warunków przechowywania. Tymczasem dochodzi do sytuacji, że izby celne muszą w swoich placówkach utrzymywać całe gromady żółwi, nie mając do tego odpowiednich warunków. Brakuje klatek, brakuje pomieszczeń, a co najważniejsze – brakuje instytucji, która mogłaby ten problem monitorować i podejmować odpowiednie działania. Nie ma w Polsce ani jednego ośrodka zajmującego się skonfiskowanymi zwierzętami. Najczęściej trafiają one do ogrodów zoologicznych, a należy pamiętać, że to także problem dla ogrodów. Dlatego niektóre odmawiają. Proszę sobie wyobrazić, że 2 tys. żółwi potrzebuje dziennie 2 tys. główek sałaty. Uśpienie zwierząt także nie jest rozwiązaniem.

Obraz
© Przemycane żółwie trafiły do Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w Chorzowie (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
Obraz

To może lepiej je po prostu sprzedać? Skoro jest na nie taki popyt...

Magdalena Romanowicz:Oznaczałoby to sprzedawanie żółwi z przemytu. Ponowne wprowadzenie takich zwierząt do obrotu nie jest możliwe ze względu na przepisy. Nie każdy zdaje sobie też sprawę, jakie konsekwencje grożą kupującemu na bazarze lub w sklepie zwierzę z niewiadomego źródła. Po pierwsze, sankcje prawne, ponieważ polskie prawo za oferowanie lub kupno zwierzęcia z przemytu przewiduje karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Po drugie, zwierzęta te często są chore, przez co mogą zarazić inne zwierzęta domowe lub być zagrożeniem nawet dla kupującego. Poza tym, kupując u przemytnika, przyczyniamy się pośrednio do wymierania tych gatunków.

Obraz

Z tego, co Pani mówi, rysuje się sytuacja patowa, zarówno dla celników, jak i dla przemycanych zwierząt. Skoro zajmowanie się nimi spada na barki służb granicznych, to celnikom łatwiej przymykać oko na ten proceder.

Magdalena Romanowicz:Brak administracyjnego rozwiązania problemu skonfiskowanych zwierząt na pewno nie jest motywujący dla służb celnych i policji. Jest szansa, że akcja WWF coś tu zmieni. Czekamy na ekspertyzę prawną w tej sprawie, ale mam nadzieję, że nasze działania przy współpracy z wieloma zainteresowanymi partnerami przyczynią się do utworzenia przynajmniej jednego azylu dla przemycanych zwierząt.

Z Magdaleną Romanowicz rozmawiał Mariusz Nowik, Wirtualna Polska.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)