Ojciec pobił 2‑latkę na śmierć
Przyczyną śmierci 2-letniej Julii
Bystrzyckiej z Grójca (woj. mazowieckie) była ostra niewydolność
oddechowa spowodowana złamaniem mostka i obustronnym złamaniem
dziewięciu żeber oraz nie udzielenie dziecku pomocy medycznej.
Zarzut pobicia i spowodowania obrażeń postawiono ojcu
dziewczynki.
Poinformowała o tym w poniedziałek Prokuratura Okręgowa w Radomiu.
Sekcja zwłok dziewczynki wykazała także rozchwianie trzech zębów oraz krwawe podbiegnięcia w zakresie tkanki podskórnej czaszki, które świadczą o tym, że zadano jej uderzenia - powiedziała rzeczniczka radomskiej Prokuratury Okręgowej, Małgorzata Chrabąszcz.
Według ustaleń prokuratury, uratowanie życia dziewczynce byłoby możliwe, gdyby w porę zajął się nią lekarz.
Julia zaginęła 14 lipca. Jej zniknięcie nastąpiło w czasie awantury jej żyjących w konkubinacie rodziców. Zaginięcie dziewczynki zgłosili policji dziadkowie.
Miesiąc później ciało Julii znaleźli strażacy w wypełnionym wodą żwirowisku w Zalesiu w powiecie grójeckim. Dziecko znajdowało się w plecaku turystycznym, do którego przymocowano drut kolczasty, a do drutu cegłę obciążającą pakunek.
Badania mikroskopowe płuc wykluczyły zgon dziewczynki w wyniku utonięcia. Wrzucono ją do wody, gdy już nie żyła.
33-letniemu ojcu Julii prokuratura postawiła zarzuty fizycznego i moralnego znęcania się nad nią w okresie od marca do 14 lipca, pobicie jej i spowodowanie obrażeń, które wywołały chorobę zagrażającą życiu, a w konsekwencji zgon dziecka. W dniu, w którym mężczyzna pobił córkę, był pod wpływem narkotyków. Środki odurzające udostępniał również matce.
23-letniej matce zarzucono nie udzielenie pomocy dziecku w sytuacji, gdy znalazło się w niebezpieczeństwie utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz utrudnianie postępowania karnego. Kobieta ukrywała, że Julia nie żyje.
Prokuratura nie ujawnia, kto wrzucił dziecko do wody. Nie ma świadków całego zdarzenia, a rodzice dziewczynki składali sprzeczne wyjaśnienia i wzajemnie oskarżali się o pewne sprawy. Oboje są w areszcie.