Ogromny kłopot Ukrainy? "Nie można przyjąć, że Rosjanom zabraknie amunicji"

Coraz częściej pojawiają się głosy, że ukraińskiej armii kończą się zapasy amunicji, którą skutecznie może ostrzeliwać rosyjskie wojska. Stąd powtarzające się apele o dostawy z Zachodu i prośby o wysyłanie na front zapasów magazynowych z państw Europy Środkowo-Wschodniej. Eksperci podkreślają jednak, że ukraińska armia choć ma mniejsze zasoby amunicji, to używa jej znacznie precyzyjniej niż wojska Putina.

Ukraińskie wojska wystrzeliwują dziennie ok. 5-6 tysięcy pocisków, Rosjanie 10-krotnie więcej
Ukraińskie wojska wystrzeliwują dziennie ok. 5-6 tysięcy pocisków, Rosjanie 10-krotnie więcej
Źródło zdjęć: © Facebook, Ministerstwo Obrony Ukrainy | Facebook
Sylwester Ruszkiewicz

02.07.2022 10:33

Według brytyjskiego "Guardiana", ukraińska amunicja staje się decydującą kwestią w bitwie o Donbas. Jak wynika z analizy dziennika, Ukraińcom kończy się amunicja do systemów z czasów sowieckich, a do dostarczanych przez Zachód pocisków w standardzie NATO wciąż brakuje dział. "Znaczna część artylerii na wyposażeniu ukraińskiej armii strzela pociskami systemu sowieckiego, które obecnie ciężko jest Ukrainie zdobyć. Z kolei przechodzenie na systemy natowskie przebiega zbyt wolno" - uważa brytyjski dziennik.

Według ostrożnych szacunków, Ukraińcy zużywają dziennie ok. 5-6 tys. pocisków artyleryjskich. Głównie jest to postradziecka amunicja kalibru 122 mm, która niestety zaczyna się wyczerpywać. Z kolei amunicja 155 mm, czyli tzw. NATO-wska jest przekazywana przez państwa Zachodu, ale nie ma informacji w jakich ilościach. Ukraina korzysta z niej m.in. do słynnych haubic M-777. Dla porównania wojska rosyjskie wciąż wystrzeliwują w Donbasie nawet 60 tysięcy pocisków dziennie.

Zdaniem płk Macieja Matysiaka, byłego zastępcy Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i eksperta Fundacji Stratpoints, szansą dla Ukrainy może być ostatni szczyt NATO, na którym rozmawiano również o dostawach amunicji.

Amunicja z magazynów, finansowanie z NATO?

- Nie mamy pełnych informacji odnośnie dostaw amunicji postsowieckiej. Pojawiły się co prawda informacje o wznowieniu produkcji amunicji postsowieckiej przez fabryki broni w Bułgarii i Rumunii oraz informacje o tym, że NATO zachęcało do produkcji tej amunicji. Ale kluczowe mogą być decyzje ze szczytu w Madrycie, na którym zadeklarowano pakiet pomocowy dla Ukrainy. W ramach pakietu mają być dostarczone broń, sprzęt artyleryjski i amunicja. Ta ostatnia, nie tylko według standardów NATO-wskich. Niewykluczone bowiem, że w ramach tego pakietu będą finansowane uszczuplenia stanów magazynów poszczególnych państw, w tym np. naszej armii – mówi Wirtualnej Polsce płk Maciej Matysiak.

I jak dodaje, europejskie armie mają tzw. zapasy nienaruszalne, na czas wojny. –Postsowiecka amunicja jest zmagazynowana w krajach byłego bloku socjalistycznego. I będą mogły one te zapasy naruszyć – mówi nam były zastępca Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

O tym, że ukraińska armia ma coraz większy kłopot z amunicją mówi nam płk Andrzej Kruczyński, były oficer GROM. - Ukraina od pierwszego dnia wojny oczekuje wsparcia dostaw amunicji z Zachodu. To kluczowe dostawy - podkreśla.

- Amunicja zaczyna im się bowiem kończyć. Niestety zakłady produkcyjne, które były rozmieszczone we wschodniej części kraju, praktycznie już nie istnieją. A Rosja ma w tym obszarze przewagę, bowiem może niezagrożona produkować amunicję permanentnie i zaopatrywać jednostki na froncie w Ukrainie – komentuje płk Andrzej Kruczyński.

W jego opinii, żeby wspomóc ukraińską armię, nie musimy jeszcze sięgać do magazynów, chyba że w ostateczności.

- NATO ma zdolności produkcyjne, może wytwarzać dany rodzaj amunicji i przekazywać na front wojny z Rosją. I to jak najszybciej. Widzimy obecnie, że Ukraina w niewielkim stopniu odgryza się przeciwnikowi, bo nie ma zapasów, które pozwalałyby równoważyć rosyjski ostrzał. Musi też nimi zarządzać racjonalnie, żeby nie wystrzelać się ze wszystkiego. Musi mieć też tzw. nienaruszalny zapas, bowiem w tej wojnie jeszcze wszystko może się wydarzyć – podkreśla były oficer GROM, uczestnik wielu działań specjalnych i misji zagranicznych.

"To wojna artylerii, a Ukraina ją przegrywa"

O kłopotach ukraińskiej armii mówił jakiś czas temu Wadym Skibicki z Zarządu Głównego Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR). – Strona ukraińska zużywa 5-6 tys. pocisków artyleryjskich dziennie, a jej zapasy są praktycznie na wyczerpaniu. Przewaga Rosjan pod względem środków artyleryjskich to obecnie 10-15 do jednego, dlatego dostawy zachodniego sprzętu, przede wszystkim artylerii rakietowej dalekiego zasięgu, to sprawa kluczowa. Obecnie to wojna artylerii. Na froncie zdecyduje się przyszłość, a my pod względem artylerii przegrywamy – alarmował Skibicki.

Według płk Macieja Matysiaka, niestety nie można przyjąć tezy, że Rosjanom zabraknie amunicji. - Nie zabraknie - mówi wprost. I dodaje, że "nawet gdyby im amunicja zeszła z magazynów, to kupią z Chin czy Indii".

- Mają od kogo pozyskać, więc Putinowi jej nie zabraknie. To czego może im zabraknąć, to "środków bardziej wyrafinowanych". Takich jak precyzyjne rakiety, którymi ostrzeliwują np. centra handlowe takie jak w Krzemieńczuku. A nie mają jak tego szybko uzupełnić – ocenia płk Maciej Matysiak.

Ukraina precyzyjna, Rosja strzela na oślep

Zdaniem obu ekspertów, choć Rosjanie mają przewagę w ostrzale artyleryjskim, jednak to ukraińska armia potrafi skuteczniej korzystać z amunicji dostarczanej z Zachodu.

- Nawet jeżeli widzimy dużą dysproporcję w użyciu amunicji Rosja kontra Ukraina, to chodzi o to, żeby razić nią precyzyjniej. A Rosjanie działają odwrotnie, tworząc walec ogniowy i strzelając, gdzie popadnie. Ta skuteczność nie jest adekwatna do zużytej amunicji. Nie można porównywać tego, że dziesięciokrotnie więcej strzelają amunicją. Chodzi o precyzję rażenia czyli ekonomikę wykorzystania sił i środków - ocenia płk Maciej Matysiak, były wiceszef SKW.

I jak dodaje, dzięki temu, że Ukraińcy mają lepszy system dowodzenia, rozpoznania i identyfikacji, to nie muszą wystrzeliwać takiej samej ilości pocisków jak Rosjanie.

- Oczywiście Ukraina cierpi na brak dostaw, cały czas będąc zmuszonym do ich dystrybucji, ale ich skuteczność jest znacznie większa. Ich celem jest zadawanie wojskom Putina jak największych strat. Tak, żeby zabrakło im sprzętu do strzelania – mówi nam ekspert.

W podobnym tonie wypowiada się płk Andrzej Kruczyński. - Poza dostawami amunicji postsowieckiej cały czas powinna być dostarczana amunicja 155 mm czyli NATO-wska. Dzięki informacjom wywiadowczym, Ukraina może nią razić z większą precyzją aniżeli Rosjanie. Nawet z dokładnością jednego metra. A nie tak jak przeciwnik, który potrafi uderzyć z "odchyłką" kilkuset metrów, a nawet kilku kilometrów - komentuje płk Andrzej Kruczyński.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Zobacz także