Oficer AK Aleksander Stpiczyński oszukał feldmarszałka III Rzeszy. Udawał pułkownika Wehrmachtu
Pod koniec grudnia 1942 roku w sztabie feldmarszałka III Rzeszy Wilhelma Lista w Strasburgu zjawił się pułkownik Wehrmachtu baron Arnold von Lückner. Po rozmowie na temat sytuacji na froncie wschodnim został odwieziony samochodem feldmarszałka na pociąg jadący do Paryża. W styczniu 1944 roku ta sama osoba odebrała z rąk Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych gen. Kazimierza Sosnkowskiego Order Wojenny Virtuti Militari, a rok później trafiła do obozu koncentracyjnego Gross Rosen. Kim była ta tajemnicza postać? - pisze Wojciech Königsberg w artykule dla WP.
25.03.2015 10:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mężczyzną podającym się za niemieckiego barona był jeden z najwybitniejszych oficerów wywiadu Armii Krajowej rtm./mjr Aleksander Stpiczyński, posługujący się pseudonimami "Wilski" i "Klara". Stpiczyński urodził się 7 kwietnia 1898 roku we Włocławku. Pod koniec I wojny światowej służył w armii carskiej, a następnie w I Korpusie Polskim. Brał udział w walkach z Ukraińcami o Lwów oraz w wojnie polsko-bolszewickiej. Od 1934 roku pracował w Oddziale II Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Pełnił między innymi służbę w polskich placówkach wywiadowczych w Związku Sowieckim i Czechosłowacji. W sierpniu 1939 roku był Delegatem Sztabu Głównego przy organizowanym w Polsce ochotniczym Legionie Czesko-Słowackim.
Pułkownik Wehrmachtu
Po wybuchu II wojny światowej Stpiczyński przez Rumunię, Jugosławię i Włochy przedostaje się do Polskich Sił Zbrojnych we Francji. W kwietniu 1940 roku zostaje wysłany jako emisariusz Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego z Paryża do okupowanej Polski. W kraju włącza się w działalność konspiracyjną. W ramach Komendy Głównej ZWZ-AK organizuje referat "Wschód" w Oddziale II Informacyjno-Wywiadowczym. Referat ma za zadanie prowadzenie wywiadu ofensywnego na kierunku wschodnim. Jesienią 1942 roku zostaje wyznaczony na kuriera Dowódcy AK do Naczelnego Wodza PSZ w Londynie. W celu realizacji zadania wchodzi w skład komórki o kryptonimie "666", która zajmuje się organizowaniem lądowych tras przerzutowych dla kurierów podziemia przez okupowaną Europę do Wielkiej Brytanii. Na czele tej liczącej zaledwie kilka osób struktury stoi por. Kazimierz Leski "Bradl" (polecamy artykuł: * Polski szpieg Kazimierz Leski wykradł plany Wału Atlantyckiego podając się za niemieckiego generała*).
Stpiczyński w drogę wyrusza 26 grudnia 1942 roku z Dworca Głównego w Warszawie. Podróżuje pociągiem jako pułkownik Wehrmachtu Arnold von Lückner, który jedzie w sprawach służbowych z Mińska do Tours we Francji. Wielokrotne kontrole dokumentów potwierdzają perfekcyjną rękę fałszerzy z komórek legalizacyjnych Armii Krajowej. Jednak na granicy III Rzeszy z Francją sytuacja zaczyna się komplikować. Okazuje się, że pułkownik nie posiada nowo wprowadzonej przepustki uprawniającej do przekroczenia granicy. Jest zmuszony wysiąść nocą na jednej ze stacji w celu wyjaśnienia sytuacji. Ne miejscu okazuje się, że w takim samym położeniu znajduje się oficer oraz dwóch podoficerów SS z Monachium. Wraz z nimi jedzie do Strasburga, gdzie mieści się komenda alzackiego okręgu wojskowego.
Z racji tego, że w mieście brak wolnych pokoi, noc spędza na dworcu w towarzystwie SS-manów, którzy nie odstępują go na krok jako najstarszego stopniem. Rankiem cała czwórka udaje się do komendy. Stpiczyński na miejscu jest lekko poddenerwowany, bowiem dowódca okręgu chce rozmawiać z nim osobiście. Jeszcze bardziej ciśnienie podnosi mu informacja, że jego rozmówcą będzie feldmarszałek Wilhelm List, którego zna sprzed wojny z Bratysławy, gdzie był szefem polskiej placówki wywiadowczej. Jednak List nie rozpoznaje w niemieckim pułkowniku polskiego szpiega. Interesuje go sytuacja na froncie wschodnim, a w szczególności jak żołnierze radzą sobie ze srogą zimą. "Wilski" uspokojony przebiegiem rozmowy, zaczyna narzekać, że bardzo mu się spieszy na pociąg, a ma przecież terminowe spotkania we Francji. Feldmarszałek wydaje adiutantowi polecenie aby odesłał pana barona na dworzec jego samochodem. Mniej szczęścia mają jego "towarzysze" z SS, którzy muszą poczekać na późniejszy pociąg.
Więzień obozu koncentracyjnego
Po przybyciu do stolicy Francji płk Lückner, jak każdy oficer Wehrmachtu, melduje się w niemieckiej komendanturze, gdzie otrzymuje przydział do hotelu. W Paryżu ma się spotkać ze swym przełożonym z AK por. "Bradlem". Jednak ten nie zjawia się na umówione spotkanie. Stpiczyński decyduje się na dość ryzykowny krok. Udaje się ponownie do komendantury, gdzie na wielkiej tablicy każe umieścić napis w języku niemieckim: "Pułkownik Arnold von Lückner prosi jego ekscelencję generała von Hallmana o skomunikowanie się z nim w hotelu Rochechoire". Owym generałem jest właśnie Leski, który w takim kostiumie podróżuje po Europie. Obaj "przebierańcy" wkrótce się spotykają w wyznaczonym miejscu. "Bradl" komentuje postępowanie podkomendnego słowami: "jesteś wariat, ale cóż, dziś chyba ten cholerny świat należy do wariatów".
Aleksander Stpiczyński zostaje odznaczony Orderem Wojennym Virtuti Militari. Od lewej: mjr Michał Miszke, ppłk Michał Pstrokoński, gen. Kazimierz Sosnkowski, rotmistrz Aleksander Stpiczyński, ppor. Jan Nowak-Jeziorański, fotografia z 24 stycznia 1944 r. fot. NAC
Po kilku dniach, już pod nowymi fałszywymi tożsamościami, "Bradl" i "Wilski" rozpoznają drogę z Paryża w stronę granicy z Hiszpanią. Wchodzą nawet na górski szlak w Pirenejach, aby wybadać możliwości przejścia. Leski jako szef "666" chce osobiście poznać trudności występujące na trasie. Po odjeździe "Bradla" do Warszawy, "Wilski" kontynuuje swoją misję kurierską. Jednak w lutym 1943 roku zostaje aresztowany kilka kilometrów przed granicą z Hiszpanią. Trafia do pobliskiego więzieniu w Perpignan. Na potrzeby przesłuchania wymyśla sobie nową tożsamość. Teraz jest Andrzejem Lucknerem, Polakiem, który chcąc ratować się przed śmiercią głodową w okupowanej Polsce, próbuje przedostać się do znajomych mieszkających w Portugali. Mimo, że jego historia "chwyciła", zostaje skierowany do przejściowego obozu koncentracyjnego w Compiègne, około 80 kilometrów od Paryża.
W obozie nie daje jednak za wygraną. Organizuje grupę więźniów przygotowującą tunel do ucieczki. Podkop ma już blisko trzydzieści metrów długości. Posiada nawet własne oświetlenie. Jednak, wskutek zdrady jednego z więźniów, załoga obozu odkrywa spisek. Tunel robi na komendancie obozu tak duże wrażenie, że określa go mianem metra, a osoby, które go kopały nazwane zostają "équipe de metro". Sytuacja Stpiczyńskiego nie jest jednak najlepsza. Wraz z pozostałymi konspiratorami zostaje wysłany pociągiem do ciężkiego obozu koncentracyjnego na terenie Rzeszy. Mając świadomość, że z obozu w Niemczech będzie o wiele trudniej uciec niż z Francji, postanawia "urwać" się z transportu. Wykorzystując ukrywany od kilku tygodni nóż wyposażony w małą piłę, wycina deski tuż nad buforem wagonu i wraz z kilkoma innymi Polakami wyskakuje nocą z pociągu. Niestety podczas skoku doznaje poważnej kontuzji kolana i nie jest w stanie chodzić. Dlatego wydaje rozkaz kolegom, żeby go pozostawili, a sami przedzierali się do Hiszpanii i
dalej do Wielkiej Brytanii. Wyjawia im także kim jest naprawdę i prosi o przekazanie informacji o jego losie polskim władzom w Anglii.
Wpada w ręce żandarmerii, a następnie Gestapo. Podczas przesłuchania stwarza sobie kolejną "maskę". Teraz podaje się za Jerzego Górskiego, Polaka z Wileńszczyzny, który po wybuchu wojny przedostał się do Rumunii, a stamtąd do Francji. Z Pociągu wypadł, bowiem jechał na gapę oraz bez dokumentów, a gdy zbliżała się kontrola wychodził na stopień wagonu i za którymś razem nieszczęśliwie pośliznął się i spadł. Jego opowieść jest na tyle wiarygodna, że Gestapo nie jest nim zainteresowane i pozostawia go żandarmerii. Stpiczyński zostaje osadzony w więzieniu w Metzu, gdzie jego noga zostaje zoperowana. Niestety na tyle kiepsko, że jest sztywna i występuje duże prawdopodobieństwo, że już nigdy nie będzie w pełni sprawna. Jednak nawet to nie jest w stanie złamać naszego bohatera.
Wkrótce odkrywa, że krata w oknie jego celi nie jest wmurowana, tylko przykręcona. Dość szybko podejmuje decyzję o ucieczce. Walka ze śrubami, wskutek braku odpowiednich narzędzi, idzie mu bardzo opornie. Jednak po kilkunastu dniach odkręca je i pod osłoną nocy ucieka z więzienia, opuszczając się na linie wykonanej z podartych prześcieradeł. Jest to niezwykle brawurowy krok, zważywszy, że ledwie chodzi. Udaje mu się jednak dotrzeć do polskich rodzin mieszkających w Metzu, które zajmują się nim oraz informują polską konspirację o ucieczce. Po kilku tygodniach zostaje przerzucony przez granicę do Francji, a stamtąd w październiku 1943 roku angielski samolot zabiera go do Wielkiej Brytanii.
Z obozu do Ekwadoru
Meldując się w Sztabie Naczelnego Wodza kończy misję kurierską zleconą przez Dowódcę AK rok wcześniej. Pod koniec stycznia 1944 roku zostaje odznaczony przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari oraz awansowany do stopnia majora. Nie zamierza jednak spocząć na laurach. Pragnie jak najszybciej powrócić do kraju. Po kolejnej operacji kolana zgłasza się na szkolenie dla cichociemnych. Mimo że jego noga nie jest w stu procentach sprawna, odbywa kurs spadochronowy i w nocy z 21 na 22 września 1944 roku zostaje zrzucony w Polsce w ramach lotu o kryptonimie "Przemek 1". Po zrzucie wchodzi w skład operującego na Kielecczyźnie 2 pułku piechoty Legionów AK.
Po kilku tygodniach zostaje skierowany do Krakowa, gdzie ma nadzieję odnaleźć żonę, której nie widział od dwóch lat. Niestety, wskutek wskazania przez konfidenta, zostaje aresztowany przez Gestapo. Przechodzi okrutne tortury z rażeniem prądem i polewaniem lodowatą wodą włącznie. Przesłuchują go także oficerowie Abwehry, którzy starają się udowodnić, że jest skoczkiem alianckim. Stpiczyński tym razem podaje się za Janusza Zalewskiego, kreślarza z Częstochowy, który o żadnych spadochroniarzach, a tym bardziej Anglii nie ma oczywiście pojęcia. W styczniu 1945 roku zostaje wysłany do obozu koncentracyjnego Gross Rosen. Następnie przechodzi przez obóz Mittelbau-Dora oraz Mauthausen-Gusen, gdzie w maju 1945 roku doczekał się wyzwolenia przez wojska amerykańskie.
Po wojnie Stpiczyński wraz z żoną i synem zamieszkali w Wielkiej Brytanii. Jednak, nie widząc tam dla siebie miejsca, w 1949 roku osiedlili się w Ameryce Południowej. Jak sam o tym pisał na zakończenie swych wspomnień: "potem przepłynąłem dwa oceany by zaszyć się w tropikalnej puszczy Ekwadoru, w Ameryce Południowej, wśród półdzikich Indian i dzikich zwierząt".
Do Polski powrócił w 1974 roku. Zmarł 21 września 1987 roku w Warszawie. Został pochowany na Powązkach. Swoje wojenne przeżycia opisał w książce pt. "Wbrew wyrokowi losu".
Wojciech Königsberg dla Wirtualnej Polski