Ofiary UPA odnalezione w okolicach Przemyśla. IPN ustala, kim było 14 zamordowanych osób
• W Jaworku Ruskim k. Przemyśla odnaleziono 14 szkieletów
• Przedmioty znalezione w zbiorowym w grobie wskazują, że to ciała Polaków
• Szczątki należą do ludzi rozstrzelanych przez ukraińskich nacjonalistów
• Ofiarami byli prawdopodobnie polscy żołnierze lub porwani Polacy
Przy dwóch szkieletach ujawniono szkaplerze z napisami w języku polskim, a przy jednym szkielecie ujawniono w zaciśniętej dłoni sygnet z inicjałami. O wynikach prowadzonej od 18 do 20 lipca ekshumacji poinformowano w piątek na konferencji prasowej w rzeszowskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej.
- Domniemywamy, że są to ofiary zbrodni popełnionych przez ukraińskich nacjonalistów; zbrodni popełnionej na Polakach. Trudno jest dzisiaj powiedzieć, czyje szczątki odnaleźliśmy - powiedział dyrektor rzeszowskiego IPN Dariusz Iwaneczko.
Zaznaczył, że prace ekshumacyjne prowadzono w ramach śledztwa, które wszczęto po zawiadomieniu złożonym w grudniu 2015 r. Zawiadomienie złożyły osoby zainteresowane wydobyciem szczątek swoich bliskich, którzy zostali uprowadzeni i prawdopodobnie zamordowani w 1945 r.
Iwaneczko podkreślił, że w latach 1945-46 okolice Jawornika Ruskiego były faktycznie pod kontrolą ukraińskich nacjonalistów. Sprawcami mogą być bojówki Służby Bezpieczeństwa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (SB OUN) lub któraś z działających tam sotni Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA).
- Możemy mówić o bojówce SB OUN nadrejonu przemyskiego o kryptonimie "Chłodny jar", na jej czele stał Iwan Mandryk ps. "Łetun". Z większym prawdopodobieństwem mogła to być bojówka 3. rejonu, której referentem był Wołodymyr Choma - mówił historyk.
- Natomiast, jeżeli założymy, że zbrodnia została popełniona przez sotnie UPA, to w latach 1945-46 na tamtym terenie operowało kilka sotni UPA, m.in. sotnia Michała Dudy ps. "Chromenko" i sotnia Włodzimierza Szczygielskiego ps. "Burłaka" - dodał Iwaneczko.
Obecny na konferencji naczelnik pionu śledczego rzeszowskiego IPN Grzegorz Malisiewicz przypomniał, że w pracy Grzegorza Motyki "Tak było w Bieszczadach" znajdują się informacje, że przed południem 24 lipca 1946 r. oddział manewrowy Wojska Polskiego rozpoczął przeszukanie lasów na północ od Jawornika Ruskiego.
- W lesie napotkana została sotnia UPA dowodzona przez osobę o pseudonimie "Jar", wzmocniona bieszczadzką czotą (odpowiednik plutonu). W efekcie doszło do zażartej walki. Walki trwały do wieczora i zakończyły się odwrotem UPA - mówił Malisiewicz. W wyniku starcia 11 polskich żołnierzy zostało zabitych, 17 rannych, a 14 wziętych do niewoli i rozstrzelanych później przez sotnię "Hromenki". Po stronie ukraińskiej było 9 zabitych i 16 rannych.
W książce Motyki jest też mowa o uprowadzeniu w styczniu 1945 r. dziewięciu Polaków, którzy potem najprawdopodobniej zostali zamordowani.
- Biorąc pod uwagę te ustalenia, zachodzą podstawy do przyjęcia dwóch wersji śledczych. W zależności od wyniku ekspertyz - w pierwszej kolejności antropologicznej, stwierdzającej czy te 14 szkieletów pochodziły od mężczyzn i w jakim byli oni wieku - albo będą to ofiary walki z 24 lipca 1946 r., czyli żołnierze Wojska Polskiego, albo osoby uprowadzone z Pawłokomy lub ewentualnie innych miejscowości. Kategoryczną odpowiedź w tym zakresie będzie można uzyskać po wydaniu opinii z zakresu genetyki - powiedział Malisiewicz. Jak dodał, na wyniki badań genetycznych trzeba poczekać kilka miesięcy.
Odkryte szkielety były wrzucone do jamy grobowej o wymiarach dwa na trzy metry. Leżały w dwóch warstwach; w pierwszej było dziewięć, w drugiej pięć ciał. Za jamę grobową posłużyło najprawdopodobniej niezadaszone stanowisko obserwacyjne UPA, które było wyłożone jedynie warstwą słomy. Wokół miejsca pochówku natrafiono m.in. na liczne łuski. - Chaotyczność ułożenia szkieletów pozwala na wyciągnięcie wniosku, że ciała musiały być wrzucone do jamy grobowej na zasadzie "jak popadło" - zaznaczył Malisiewicz.
Śledczy IPN zapowiadają także m.in. kwerendę akt sądowych z lat 40. XX w. dotyczących działalności UPA oraz archiwów wojskowych.
Na konferencji prasowej dyrektor Iwaneczko zaapelował również do osób, które mogą pomóc w śledztwie o kontakt z IPN.