Ofensywa sił amerykańsko-irackich w Samarze
Amerykańskie oddziały, wspierane przez iracką Gwardię Narodową,
rozpoczęły w nocy i prowadziły przez cały
piątek wielką ofensywę w mieście Samarra, 100 km na północ od
Bagdadu.
Według informacji dowództwa USA, w walkach w Samarze zginęło 109 rebeliantów. Poległ też żołnierz amerykański. Jest także około stu rannych, w tym czterech żołnierzy USA. Od początku wojny w Iraku w marcu 2003 roku zginęło tam ponad 1050 amerykańskich wojskowych.
Oddziały amerykańsko-irackie, które nad ranem zajęły kluczowe budynki administracji i policji w tym irackim mieście, schwytały 37 rebeliantów broniących się w Samarze.
Według amerykańskiej stacji telewizyjnej CNN, w ofensywie w Samarze uczestniczą siły "na szczeblu brygady". Siły rebeliantów irackich mają tu liczyć 2 tys. ludzi, w tym 250 cudzoziemców - twierdzi CNN.
Ofensywa stanowi część szerokiego planu, o którym informowano w komunikacie wojskowym w czwartek w Bagdadzie. Celem jest przejęcie kontroli w głównych miastach irackich, jak właśnie Samarra, ale także Faludża, Ramadi oraz bagdadzka dzielnica slumsów Miasto Sadra. Operacja ma też doprowadzić do stabilizacji sytuacji w tych miastach przed planowanymi na styczeń wyborami w Iraku.
W komunikacie opublikowanym równolegle w Bagdadzie i w Waszyngtonie podano, że "irackie siły bezpieczeństwa i oddziały wielonarodowe nad ranem 1 października opanowały rządowe i policyjne budynki w Samarze, działając zgodnie z wolą irackiego rządu tymczasowego i mieszkańców Samarry". Siły koalicji działają "na rzecz przywrócenia ładu w mieście, wyeliminowania - zabicia bądź schwytania - antyirackich bojowników, a także stworzenia warunków odbudowy infrastruktury i podniesienia poziomu życia mieszkańców Samarry" - głosi komunikat.
Korespondentka CNN, towarzysząca oddziałom iracko-amerykańskim, informowała w piątek nad ranem, że siły te "zajmują i zabezpieczają kolejno poszczególne sektory miasta". W tle korespondencji dźwiękowej słychać było odgłosy wybuchów, w tym pocisków moździerzowych i granatnikowych. Mieszkańcy Samarry mówili o trwających ponad dwie godziny nalotach, poprzedzających ofensywę sił lądowych.
Zajęcie centrum Samarry i najważniejszych budynków użyteczności publicznej nie oznacza jeszcze, że ma się kontrolę nad tym półmilionowym miastem - tak dowódca wielonarodowej dywizji centrum- południe w Iraku gen. Andrzej Ekiert skomentował w piątek rano ofensywę na Samarrę.
Polscy dziennikarze w obozie Babilon pytali też Ekierta, co myśli o zapowiedziach irackiego ministra obrony, że w październiku siły rządowe będą już w pełni kontrolować wszystkie miasta w Iraku. Generał odparł: To są operacje planowe; jaki będzie rezultat, zobaczymy pod koniec października.
Agencja Reutera, komentując operację wojskową w Samarze, akcentuje, że zapowiada ona zasadniczą zmianę strategii dowództwa USA w Iraku, które wcześniej umożliwiło przejęcie kontroli przez rebeliantów w wielu miastach irackich, a także na pewnych obszarach kraju.
Według informacji agencji France Presse, w piątek doszło też do starć sił USA z rebeliantami w bagdadzkiej dzielnicy Mieście Sadra. Zginęło dwanaście osób - dziewięciu bojowców szyickiej milicji Armii Mahdiego i trzech cywilów.