Odźwierny na barykadzie
Strajk portierów? Postronni obserwatorzy pukali się w czoło. A jednak Nowy Jork znalazł się o krok od kryzysu.
09.05.2006 | aktual.: 09.05.2006 14:22
Gdy przerywają pracę pielęgniarki, kierowcy autobusów albo śmieciarze, wiadomo, że to nie przelewki. Ale panowie, którzy przez większość dnia stoją w drzwiach? - Równie dobrze mogliby zacząć strajkować faceci, którzy na skrzyżowaniach brudną szmatą ,myją" samochodowe szyby - żartował zgryźliwie znany amerykański satyryk Jerry Seinfeld.
Przecież nic prostszego, jak otworzyć drzwi samemu, bez pomocy odźwiernego. Ale nie w Nowym Jorku. Kiedy 28 tysięcy pracowników obsługujących około 3,5 tysiąca budynków mieszkalnych zagroziło strajkiem, mieszkańcy manhattańskich apartamentowców zaczęli masowo zamawiać wodę mineralną i pizzę. Robili zapasy, bo telefoniczni dostawcy zapowiedzieli, że jeśli rzeczywiście dojdzie do strajku, wstrzymają dostawy do pikietowanych budynków.
Status i samopoczucie
Śmierdząca sprawa - zauważył Bandar Al-Turkmani, student Uniwersytetu Columbia. W jego apartamentowcu sąsiedzi zaczęli właśnie ustalać, kto podczas strajku będzie wystawiał na ulice kontenery śmieci, a kto obejmie nocny dyżur przy drzwiach. Pia Savage, 25-letnia mieszkanka Upper West Side, zwierzała się w blogu: ,Zapomniałam już, jak robi się sprawunki w normalnym sklepie". I lekko przerażona próbowała wyobrazić sobie życie bez dostaw jedzenia zamawianego przez telefon. Co stanie się, gdy przybywszy z porcją tofu w imbirowo-sezamowym sosie, wysłannik z restauracji za rogiem nie zastanie w progu portiera? A co będzie z elegancko wykrochmalonymi koszulami, które z pobliskiej pralni przynosi usłużny Chińczyk?
Odziani w eleganckie mundury odźwierni wrośli w krajobraz Manhattanu - niczym Statua Wolności, bajgle i żółte taksówki są już nowojorską instytucją. Dla bogatych nowojorczyków eleganccy panowie w drzwiach są przede wszystkim namacalnym dowodem ich statusu. Milionerom i miliarderom, których co dzień witają w drzwiach, zapewniają dobre samopoczucie. - Nie żeby byli rozpuszczeni - mówi o lokatorach eleganckiego budynku przy Park Avenue odźwierny David - ale za mieszkanie w tym miejscu płaci się ogromne pieniądze. I w zamian za to między innymi ma się odźwiernego.
Kieszeń portiera
Zapewniający mieszkańcom odpowiedni prestiż i rangę portierzy narzekają jednak na swój własny status - w każdym razie finansowy. W ubiegłym miesiącu twardo zażądali trzyprocentowej podwyżki, która - jak tłumaczyli - tylko w niewielkim stopniu złagodzi rosnące koszty utrzymania w jednym z najdroższych miast na świecie. Protestują też przeciwko propozycji pracodawców, którzy chcieli obciążyć odźwiernych częścią kosztów coraz droższych ubezpieczeń medycznych. Przeciętna pensja manhattańskiego portiera wynosi około trzech tysięcy dolarów miesięcznie. Za te pieniądze w swym miejscu pracy na Upper West Side portier Arthur Souffront nie mógłby wynająć nawet dwupokojowego mieszkania. Podobnie jak wielu innych mający na utrzymaniu żonę i dwie córki 40-letni Souffront musi dorabiać po godzinach.
Portierzy byli przekonani, że pracodawców stać na ustępstwa. - W tempie astronomicznym rosną czynsze i ceny nieruchomości - grzmiał podczas wiecu przy Park Avenue Michael Fishman, przewodniczący nowojorskiego oddziału związku zawodowego 32BJ skupiającego odźwiernych, windziarzy etc.
Jednak nie wszyscy nowojorczycy współczują zbuntowanym odźwiernym. - Opowieści o nich jako o klasie biedaków to demagogia - mówi mi Anna, mieszkanka pięknego loftu w Greenwich Village. - Zarabiają 37 tysięcy rocznie? Wątpię. A napiwki, od których nie płacą podatków? Ocenia, że na samą tylko Gwiazdkę i Nowy Rok pracujący w jej budynku na zmianę czterej portierzy z blisko 200 mieszkań dostają do podziału około 10 tysięcy dolarów. - To naprawdę niezła fucha - mówi Anna, która przyznaje też, że dzięki odźwiernym na pewno czuje się bezpieczniej.
Od drzwi i od serca
Znawcy rynku nieruchomości mówią, że obecność portiera może podnieść cenę metra kwadratowego w apartamentowcu nawet o 15 procent. Nic więc dziwnego, że pod koniec kwietnia odźwierni postawili na swoim - dostaną podwyżkę i nie będą dokładać do ubezpieczeń medycznych. Choć obie strony elegancko mówią o ,kompromisie", prawda jest taka, że skapitulować musieli właściciele budynków. W ostatnich miesiącach podobne negocjacje w sprawie płac i świadczeń prowadzili w Nowym Jorku nauczyciele, pracownicy komunikacji miejskiej, policjanci - z mizernymi lub o wiele gorszymi skutkami.
Niejednokrotnie oskarżani o cynizm i egoizm nowojorczycy stanęli murem za swymi odźwiernymi. Bo też często są dla nich niczym członkowie rodziny. Czy tego chcą, czy nie, wiedzą o nich często więcej niż najbardziej zaufana przyjaciółka. Podlewają storczyki, dokarmiają koty, ratują ich z miłosnych opresji. W ogromnej metropolii trudno o trwałe związki czy głębsze przyjaźnie. A wierny odźwierny daje namiastkę ciepła i intymności. W anonimowym mieście to towar deficytowy, więc jego cena nieco wzrosła. Podczas poprzedniego strajku portierów, który doszedł do skutku w 1991 roku, lokatorzy dostarczali swoim dozorcom na pikietach pączki i kawę w termosach. Nie ma jak wierny odźwierny i jego dobry pan.
Magdalena Rittenhouse, Nowy Jork