Odszkodowanie dla Tomasza Komendy. Inny niesłusznie skazany komentuje
- Wyrok sądu przyznający Tomaszowi Komendzie zadośćuczynienie i odszkodowanie musi być dla niego radością przez łzy - ocenia Czesław Kowalczyk z Gdyni, który przed laty niesłusznie spędził w więzieniu 12 lat. Przed poniedziałkowym wyrokiem, to właśnie Czesław Kowalczyk otrzymał najwyższe w historii Polski odszkodowanie oraz zadośćuczynienie.
- Gratuluję mu z całego serca i serdecznie pozdrawiam. Ten wyrok to jak radość przez łzy. Niesłusznie przesiedział w więzieniu 18 lat... Jeśli jego pobyt w zakładzie karnym był ogromną niesprawiedliwością, to przynajmniej poniedziałkowy wyrok sądu jest próbą naprawy tego - mówi Wirtualnej Polsce Czesław Kowalczyk z Gdyni.
- Współczuję mu ogromnie tylu lat spędzonych za kratami. Ja zostałem niesłusznie skazany na dożywocie. Mam nadzieję, że kwota wyroku zasądzona od Skarbu Państwa pobudzi wyobraźnię tych, którzy takie niesłuszne wyroki chcieliby kiedyś wydawać - uważa nasz rozmówca.
Kowalczyk trafił do aresztu w 1999 roku. Miał 33 lata. Śledczy uwierzyli wtedy fałszywym zeznaniom gangsterów, a także narzeczonej zabitego, którzy wskazali niewinnego mężczyznę jako mordercę byłego mistrza Polski w jeździectwie Adama K.
Kowalczyk został skazany na dożywocie, zamienione później na 25 lat pozbawienia wolności. Blisko połowę kary spędził w jednoosobowej celi jako groźny przestępca. Dopiero po ponad 12 latach milczenia, jeden ze zleceniodawców zabójstwa wyznał, kogo w rzeczywistości wynajął do dokonania brutalnego morderstwa. Kowalczyk opuścił areszt, a 21 sierpnia 2012 roku został prawomocnie uniewinniony.
Po wyjściu z więzienia, wniósł pozew o zasądzenie kwoty 15 milionów złotych tytułem odszkodowania i zadośćuczynienia od Skarbu Państwa. W 2016 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku przyznał mu kwotę 2,7 mln złotych. To była do poniedziałku najwyższa w Polsce wypłacona kwota za niesłuszny areszt.
Sąd analizując argumenty podnoszone przez Czesława Kowalczyka, odkrył wiele szokujących faktów. Przez pięć lat mężczyzna był traktowany jako szczególnie niebezpieczny skazany. Wiązało się to z przebywaniem w jednoosobowej celi i częstymi osobistymi przeszukaniami. – Nie mógł mieć rzeczy osobistych, nie mógł chodzić na siłownię, do biblioteki (…) Raz w tygodniu mógł skorzystać z łaźni, nie mógł pracować – czytamy w sądowych aktach.
Po wyjściu na wolność Kowalczykowi udało się nawiązać dobre relacje z synem, kupić katamaran i założyć firmę oferującą rejsy oraz poślubić miłość swojego życia.
- Żadne pieniądze nie zrekompensują 12 lat w więzieniu, to zmarnowany kawał życia. No bo jak wyliczyć i nadrobić stracony kontakt z synem? Jak wyliczyć brak ojca? I moje normalne życie na wolności... - mówił nam jakiś czas temu Kowalczyk.
Porozumienie skłócone przez Kaczyńskiego? Adam Bielan tłumaczy
Przypomnijmy, za 18 lat niesłusznie spędzonych w więzieniu sąd przyznał Tomaszowi Komendzie zadośćuczynienie w kwocie 12 mln zł oraz 811 tys. 533 zł odszkodowania. Koszty procesu ma pokryć Skarb Państwa.
- W toku postępowania zgromadzono liczne dowody. Były to przede wszystkim zeznania samego wnioskodawcy, ale przesłuchano także 21 świadków. Dopuszczono dowody z czterech opinii specjalistycznych, przesłuchano biegłych. Wreszcie sąd przeprowadził szereg dowodów z dokumentów - mówił przewodniczący składu sędziowskiego.
Sąd zasięgnął także informacji o 42 wyrokach, jakie w polskich sądach okręgowych zapadły w podobnych sprawach.
- To zamknięcie tamtego rozdziału. Mój nowy rozdział ma 2 miesiące i chcę, by był szczęśliwy, tak jak ja jestem w tej chwili - mówił po ogłoszeniu wyroku Tomasz Komenda, wspominając o swoim dwumiesięcznym synu.
Przyznał, że "to koniec koszmaru" i ma nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał stawać przed sądem. Dodał, że żadne pieniądze nie wygrodzą mu 18 lat spędzonych w więzieniu. Pytany, co teraz zrobi odparł, że zacznie "w końcu żyć, tak jak powinienem żyć od samego początku".