Odsłonięto pomnik pamięci ofiar katastrofy hali MTK
Pomnik, upamiętniający 65 ofiar katastrofy hali Międzynarodowych Targów Katowickich (MTK) odsłonięto w pobliżu miejsca tragedii. W trakcie uroczystości w niebo wzbiły się tysiące gołębi. W ten sposób gołębiarze oddali hołd swoim przyjaciołom i znajomym, którzy zginęli pod gruzami hali.
Dach hali runął 28 stycznia ubiegłego roku podczas międzynarodowej wystawy gołębi pocztowych. Środowisko hodowców gołębi, obok samorządowców, należało do inicjatorów budowy w tym miejscu skromnego, pamiątkowego monumentu.
Będzie to dla nas miejsce święte, gdzie będziemy się spotykać, aby dawać wyraz naszego bólu i naszej pamięci - mówił podczas uroczystości wiceprezydent Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych, Tomasz Osiński. Pomnik odsłonięto w tę sobotę, bo tego dnia kończy się sezon lotów gołębi.
Monument, zaprojektowany przez Norberta Jastalskiego z Zabrza, stanowią dwie pionowe, pokryte granitem 4-metrowe płyty, spomiędzy których wylatują odlane w brązie gołębie. Na jednej z płyt umieszczono nazwiska 65 ofiar tragedii. Koszt budowy pomnika - ponad 92,5 tys. zł - pokryły głównie samorządy miast woj. śląskiego, m.in. Chorzowa, na którego terenie stała zawalona hala, oraz gołębiarze.
Budowa pomnika wzbudzała wcześniej kontrowersje, m.in. wśród rodzin ofiar oraz samych gołębiarzy. Wielu z nich uważało, że pieniądze należy raczej przekazać na rzecz poszkodowanych. Zwolennicy pomnika argumentowali, że przy terenie dawnej hali potrzebne jest miejsce refleksji, gdzie można np. złożyć kwiaty i zapalić znicze - ludzie przynoszą je tam nieprzerwanie od dnia tragedii.
W sobotniej uroczystości odsłonięcia pomnika wzięło udział kilkaset osób - rodziny ofiar i poszkodowanych (rannych w katastrofie było ponad 140 osób), poczty sztandarowe, gołębiarze z całego kraju, strażacy i ratownicy, a także okoliczni mieszkańcy. Władze reprezentowali m.in. wojewoda śląski Tomasz Pietrzykowski i samorządowcy.
Niemal wszyscy pytani przez dziennikarzy uczestnicy uroczystości oceniali, że pomnik jest potrzebny - jako symbol i miejsce pamięci. Podkreślali, że jego skromna, pozbawiona przepychu architektura skłania do refleksji i nie kłóci się z powagą miejsca katastrofy. Wielu zgromadzonych wspominało dzień tragedii oraz bliskich i znajomych, którzy zginęli pod gruzami.
Straciłam tu dwóch synów, ich nazwiska są na tablicy. Jestem tu trzeci raz - byłam na Wszystkich Świętych, na rocznicę i teraz. Dopóki będę żyć i będę miała siły, zawszę będę tu wracać, pomimo że groby synów są gdzie indziej. Ale tu, gdzie zginęli, także jest ich miejsce. Mogli żyć. (...) Gdyby nie chciwość, pieniądze, może ta hala by się ostała. Jak zrozumieć ten świat? - mówiła Helena Malcher, której synowie - Andrzej i Zbigniew - zginęli pod gruzami hali.
Pani Helena wzruszyła się, gdy po odsłonięciu pomnika w niebo wzbiły się tysiące gołębi pocztowych. Jak powiedziała, szybujące gołębie już zawsze będą przypominać tę tragedię. Pomnik - jej zadaniem - ma być przestrogą, aby podobna katastrofa się nie powtórzyła, oraz informacją dla przyszłych pokoleń o tym, co miało tu miejsce. Helena Malcher nie ukrywa, że wciąż nie może się pogodzić ze śmiercią synów.
O tym, że pomnik jest potrzebny, przekonani są także gołębiarze. Znałem chyba 60% ludzi, których nazwiska wyryto na tablicy. Też byłem wtedy w hali, udało mi się uciec. Trzeba ich godnie uczcić. Pomnik powinien skłaniać do refleksji i być przestrogą, bo dużo rzeczy zostało tu zaniedbanych. Jestem dziś bardzo wzruszony - mówił gołębiarz z Orzesza na Śląsku, Bogumił Barczyk. Inni gołębiarze podkreślali, że pomnik to dla nich wyraz pamięci, symbol.
Na uroczystość odsłonięcia pomnika przyszli też mieszkańcy niedalekiego osiedla, którzy byli również na miejscu katastrofy krótko po tragedii. To ma być miejsce pamięci i przestrogi przed tym, co mogłoby się nie wydarzyć. Mieszkam w okolicy i wiem, jak cała lokalna społeczność to przeżyła. Dlatego tu jestem - mówiła jedna z uczestniczek sobotniej ceremonii.
Odsłonięcie pomnika było także szczególnym momentem dla ratowników, którzy uczestniczyli w akcji po katastrofie. Zastępca dowódcy jednostki chorzowskiej straży pożarnej, kpt. Arkadiusz Labocha, mówił, że tamte wydarzenia na zawsze wryły się w jego pamięć. On również jest przekonany, że w tym miejscu musiał stanąć pomnik.
Każdy moment, każda chwila, kiedy będę przejeżdżał koło tego miejsca, na pewno będę wracał myślami do tamtych chwil. Każdy jest tylko człowiekiem, a to bardzo głęboko się w człowieku zapisało. Spojrzenie na wyrytą na pomniku listę ofiar wywołuje przemyślenia i refleksje nad tym, jak żyjemy, jak szybko żyjemy i co w tym życiu po sobie zostawimy. Warto czasami usiąść i zastanowić się co dalej. To miejsce do tego skłania - powiedział kpt. Labocha.
Katastrofa wydarzyła się podczas 56. Ogólnopolskiej Wystawy Gołębi Pocztowych, 28 stycznia 2006 r. Zginęło w niej 65 osób, a ponad 140 zostało rannych. Według prokuratury, do tragedii przyczyniły się m.in. zaniedbania projektantów hali oraz kierownictwa Targów. Dotychczas zarzuty w tej sprawie przedstawiono dwunastu osobom.