Od Unii chcemy solidarności
(aktualizacja godz. 18.10)
Uczestniczący w debacie Parlamentu Europejskiego polscy posłowie i senatorowie zaapelowali we wtorek do UE o trzymanie się zasady solidarności w ostatniej fazie negocjacji. Debata w parlamencie Europejskim miała być wymianą poglądów na temat rozszerzenia między parlamentarzystami z Unii i państw kadydujących. Jednak na sali zasiadła zaledwie jedna trzecia deputowanych z Unii.
We wtorkowej debacie w Strasburgu uczestniczyło - obok stałych eurodeputowanych - niemal 200 parlamentarzystów z 12 krajów kandydujących do Unii, w tym najliczniejsza - 47-osobowa grupa Polaków. Delegacja turecka, również zaproszona, do Strasburga nie przyjechała.
"Oczekujemy pomyślnego zakończenia negocjacji, ale nasze myśli wybiegają w stronę referendum 2003 roku" - mówił Janusz Lewandowski (PO). "Treść i styl ostatniej rundy negocjacji będą miały decydujący wpływ na wyniki głosowania w referendum. Oby zasady równości szans i solidarności wypisane na sztandarach UE potwierdziły się i obyśmy nie zgubili pięknej idei europejskiej w końcówce roku".
Kazimierz Michał Ujazdowski (PiS) wskazywał, że zasada solidarności nabiera w końcówce negocjacji szczególnej mocy. "Wierzymy, że jest to 'żywa' zasada w UE i będzie oznaczać solidarne traktowanie krajów kandydujących i poprawę oferowanych im warunków dotyczących wspólnej polityki rolnej i polityki spójności UE".
Z apelem o równe warunki dla rolników przyszłych państw członkowskich - tak jak gwarantuje Traktat Rzymski z 1957 roku - wystąpił Zbigniew Chrzanowski (SKL).
Jerzy Jaskiernia (SLD) wyraził przekonanie, że solidarności nie zabraknie. "Bardzo o to prosimy, by nie okazało się, że często drobne negatywne gesty będą rozgrywane przez eurosceptyków. I że z tej wielkiej konstrukcji, jaką jest integracja europejska, wyjmowane będą poszczególne elementy i będzie się budowało negatywne nastawienie do UE" - mówił Jaskiernia.
Podkreślił też, że integracja z Unią jest ważnym elementem polskiej racji stanu. "Ponosimy wprawdzie wyrzeczenia, ale nie dlatego, że ktoś nas zmusza, że UE tak sobie życzy. Robimy to, bo uważamy, że jest to w interesie państwa polskiego" - zaznaczył.
Senator Genowefa Grabowska (SLD) zaproponowała m.in., by rok 2003 uznać rokiem edukacji europejskiej i wykorzystać go do uwolnienia UE od stereotypów dotyczących m.in. Polski. Andrzej Aumiller (UP) podkreślił konieczność odpowiedniego poinformowania społeczeństw krajów kandydujących i członkowskich Unii o korzyściach integracji i o sobie nawzajem. Pozwoliłoby to - jego zdaniem - zmienić negatywny i nieprawdziwy wizerunek Polaków w Europie, jako "zacofanych i niewykształconych".
Wejście do UE nie jest dla nas nagrodą, ale historycznym prawem - powiedział Józef Oleksy (SLD). "Zaproszenie nas tutaj podkreśla nieodwracalność procesu integracji na kontynencie. Możemy odłożyć na bok kwestie zawiłości negocjacji, czy obliczenie faktycznych kosztów rozszerzenia bądź potencjalnego nierozszerzenia UE" - powiedział Oleksy. Zaznaczył, że Polska postrzega istotę zjednoczenia Europy "przez pryzmat spełnienia testamentu 1989 r. i wielkiego przesłania wolności".
Janusz Wojciechowski (PSL) zaś ostrzegł, że obstawanie Unii przy niesprawiedliwych - jak powiedział - warunkach dla rolnictwa krajów kandydujących może doprowadzić do negatywnego wyniku referendum akcesyjnego w Polsce.
A to mogłoby oznaczać, że "Polska nie przyjmie UE w swe granice".
Andrzej Lepper podkreślił, że Polskę interesuje tylko pełne partnerstwo w Unii. Dodał, że jeśli Polacy zostaną oszukani i będą członkami Unii na nierównych zasadach to - jak powiedział - Polakom nie zabraknie odwagi i determinacji, aby wystąpić z organizacji. Powiedział też, że przyjęcie Polski na nierównych zasadach będzie początkiem końca Unii, która - jak podkreślił - służy bogatym kosztem biednych.
"Nas wyborcy powołali do Sejmu polskiego; nie mamy mandatu do reprezentowania Polski w Parlamencie Europejskim" - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej Giertych. Liga nie przyjęła zaproszenie na specjalną sesję Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, poświęconą rozszerzeniu UE.
Debata w parlamencie Europejskim miała być wymianą poglądów na temat rozszerzenia między parlamentarzystami z Unii i państw kadydujących. Jednak na sali zasiadła zaledwie jedna trzecia deputowanych z Unii. Zapytany o przyczyny tak niskiej frekwencji szef Parlamentu Europejskiego Pat Cox powiedział, że na to pytania na pewno chcieliby odpowiedzieć inni dyplomaci. Jednakże głosu w tej sprawie nie zabrali ani szef Komisji Europejskiej Romano Prodi ani unijny komisarz do spraw rozszeszenia Guenter Verheugen ani też premier przewodniczącej Unii Danii - Anders Fogh Rasmussen.
"Rozszerzenie UE jest naszym priorytetem i zdominowało większość prac Parlamentu Europejskiego” - powiedział przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Pat Cox. ”Ten zjazd symbolizuje naszą wspólną drogę do historycznego momentu zjednoczenia Europy".
Zdaniem Coxa, debata jest okazją do przećwiczenia zadań stojących przed Parlamentem po rozszerzeniu Unii. Obywatele przyszłych państw członkowskich będą mogli wziąć udział w wyborach do tego parlamentu w 2004 r. - przypomniał Cox.
Datę poszerzenia Unii o dziesięć państw ustalono na 1 maja 2004 roku. Wybory do Parlamentu Europejskiego odbywają się zaś 22 czerwca.
Cox ma nadzieję, że szczyt UE w Kopenhadze (12-13 grudnia) da zielone światło członkostwu Rumunii i Bułgarii w 2006 r.
Po zakończeniu debaty przewodniczący Parlamentu Europejskiego Pat Cox pogratulował "wspaniałej pracy" licznym tłumaczom, którzy zostali zatrudnieni w czasie debaty, toczącej się w 23 językach. Zwykle debaty odbywają się w 11 językach.
Uczestniczący w debacie, premier pełniącej obecnie przewodnictwo UE Danii Anders Fogh Rasmussen oznajmił, że istnieje "realna groźba", że negocjacje akcesyjne, prowadzone z każdym z dziesięciu krajów kandydujących, nie zostaną zakończone w przewidywanym terminie do szczytu w Kopenhadze w połowie grudnia.
"Mam nadzieję, że będziemy mogli zakończyć negocjacje z dziesiątką" w czasie szczytu w Kopenhadze, "ale nie mogę dać żadnych gwarancji" - powiedział.
Według niego, pozostają "poważne problemy" w dyskusjach z niektórymi krajami kandydującymi i "jeśli nie zdołamy ich przezwyciężyć na czas przed szczytem w Kopenhadze, istnieje realna groźba, że nie zakończymy negocjacji" w czasie szczytu.
Premier Danii nie sprecyzował jednak, z jakim krajem Unia napotkała szczególne trudności w negocjacjach, ani co jest powodem tych trudności.
W Kopenhadze Unia Europejska _"zakończy negocjacje z krajami, które są gotowe"> - dodał Rasmussen. Kraje te _"nie będą musiały czekać na te, które nie są gotowe. Takie są reguły gry" - ostrzegł premier Danii.(an, aka, ck)