Od 3 do 5 sekund - tyle czasu piloci wiedzieli o katastrofie
Trzy do pięciu sekund - tak długo mogła trwać chwila, przez którą załoga prezydenckiego samolotu wiedziała już, że dojdzie do katastrofy - powiedział Naczelny Prokurator Wojskowy płk Krzysztof Parulski, który jest w Smoleńsku.
14.04.2010 | aktual.: 14.04.2010 18:46
Z zapisu taśmy czarnych skrzynek wynika, że piloci rozumieli, że katastrofa na lotnisku pod Smoleńskiem jest nieunikniona. Jak powiedział prokurator wojskowy podejście do lądowania było tylko jedno i od razu złe.
Zobacz galerię: Kondolencje z całego świata
Zobacz galerię: Ofiary katastrofy rządowego samolotu
Parulski - pytany jak długo mogła trwać chwila, w której rozumiano już, że katastrofa samolotu nastąpi - ocenił, że mogło to być od trzech do pięciu sekund. - Zakładając, że prędkość lądującego samolotu wynosi 150-180 metrów na sekundę - dodał. Treści zapisu rozmów z czarnej skrzynki NPW nie ujawnił.
Na środę planowane jest przewiezienie do Polski trzeciej czarnej skrzynki samolotu, który rozbił się w sobotę pod Smoleńskiem - podał rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk. Ze wstępnych informacji wiadomo, że planuje się badania czarnej skrzynki w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych.
Jak powiedział "Gazecie Wyborczej" płk Zbigniew Rzepa, prokurator wojskowy, który bierze udział w badaniu przyczyn katastrofy, z zapisów czarnych skrzynek wynika, że piloci przed samą katastrofą rozumieli, że się rozbiją. Przyznał, że końcówka zapisu na taśmie "była dramatyczna", ale nie chciał powiedzieć, czy pasażerowie wiedzieli, że maszyna uderzy o ziemię.
Rzepa pytany, czy fragmenty rozmów z kabiny to rozmowy między pilotami, czy też między nimi a którymś z pasażerów, odparł, że są to "na pewno rozmowy samych pilotów". Zaś to, czy oni rozmawiali jeszcze z osobą trzecią, będzie jasne "na 100%", kiedy uda się zsynchronizować zapisy rozmów z czasem lotu. Rzepa wykluczył wersję by prezydencki samolot podchodził do lądowania w Smoleńsku kilka razy. - Podejście było tylko jedno i od razu złe - podkreślił. Anonimowy ekspert, z którym rozmawiał w Smoleńsku dziennikarz "GW", zapewnił, że zapisy czarnych skrzynek zawierają informację pozwalającą wyjaśnić przyczynę katastrofy. Nie ujawnił, jaka to informacja.
Dyrektor departamentu prasowo-informacyjnego MON płk Wiesław Grzegorzewski powiedział o trzeciej skrzynce, że jest ona polskiej produkcji. - To rejestrator szybkiego dostępu, który rejestruje dla celów szkoleniowych, jak również technicznych i bieżących, parametry techniczne samolotu - dodał. Podkreślił, że niestety, ona nie rejestruje rozmów - te są tylko w rekorderach katastroficznych.
- W Tupolewie jest standardowo pięć skrzynek rekordowych. Część są to skrzynki tzw. eksploatacyjne, robocze, które nie mają przetrwać, natomiast dwie są tak zbudowane, by przetrwać najtrudniejsze chwile w momencie katastrofy - powiedział Grzegorzewski.
- Ten trzeci - który się zachował, służy technikom do tego, by jak przygotowuje się samolot do lotu, czy zaraz po locie wrzucić dane na twardy dysk komputera - wtedy wyświetlają się natychmiast informacje czy samolot jest sprawny, czy nie. Albo świeci na zielono, albo pali się lampka na czerwono i trzeba wyjaśniać co jest nie tak, jakie jest odchylenie od normy, jaki parametr jest przekroczony i co trzeba zrobić, żeby to naprawić - dodał.