Początek końca wojny już dzisiaj? Oczy świata patrzą na Moskwę

Do Rosji pierwszy raz od jej napaści na Ukrainę przyjedzie przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej. Xi Jinping spotka z Władimirem Putinem. Tym samym, który objęty został nakazem aresztowania przez Międzynarodowy Trybunał Karny.

Po lewej Xi Jinping, po prawej Władimir Putin
Po lewej Xi Jinping, po prawej Władimir Putin
Źródło zdjęć: © PAP | IGOR KOVALENKO, PAVEL BEDNYAKOV
Jakub Majmurek

Pod koniec lutego Amerykanie ostrzegali, że chińskie elity poważnie rozważają wsparcie Rosji chińską bronią – konkretnie artylerią i dronami bojowymi.

Chińczycy zaprzeczyli, oskarżając Amerykanów o próbę podsycania konfliktu. Opcja sprzętowego wsparcia Rosji podobno ciągle jest dyskutowana w kierownictwie ChRL, choć żadne konkretne decyzje nie zapadły – większość ekspertów jest przekonana, że Chiny zdecydowałyby się na taki ruch tylko wtedy, by zapobiec kompletnej klęsce Rosji w tej wojnie albo utracie władzy przez Putina.

Sami Chińczycy przed wizytą wiele mówili o pokoju i dyplomacji. Część obserwatorów oczekuje więc, że wizyta w Moskwie może być początkiem czegoś w rodzaju misji pokojowej przewodniczącego Xi. Chiny pomogły niedawno porozumieć się Arabii Saudyjskiej i Iranowi – dwa tradycyjnie skłócone regionalne potęgi ponownie nawiązały stosunki dyplomatyczne na początku zeszłego tygodnia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Oba państwa zaczęły rozmawiać ze sobą wcześniej, jeszcze bez pośrednictwa Chin, które pomogły domknąć porozumienie dopiero na ostatnim etapie negocjacji. Wielu analityków przewiduje, że napięcia między Rijadem a Teheranem są na tyle liczne, że niedawno uroczyście odnowione relacje dyplomatyczne łatwo ponownie mogą zostać zerwane. Jednak porozumienie pod patronatem Chin zaskoczyło Zachód. Pokazało siłę chińskiej dyplomacji na Bliskim Wschodzie.

Czy Pekin mógłby wynegocjować podobne porozumienie między Rosją a Ukrainą? Zachodni liderzy, podobnie jak społeczność akademicko-analityczna, są raczej sceptyczni. Przez ostatni rok Chiny były zbyt blisko Rosji, by dziś móc wystąpić jako niezależny arbiter godzący zwaśnione strony.

Ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba, który niedawno rozmawiał ze swoim chińskim odpowiednikiem Qin Gangiem, powiedział w rozmowie z BBC, że jego zdaniem Chiny nie są dziś gotowe ani na to, by wesprzeć Rosję konkretną pomocą wojskową, ani na to, by podjąć realne działania na rzecz pokoju. Jeśli nie stanie się nic nadzwyczajnego, rosyjska wizyta Xi będzie odbijać ten brak zdecydowania Pekinu.

Chiński smok kroczy po linie

Problem z tym, jak właściwie zareagować na rosyjską pełnowymiarową inwazję na Ukrainę Pekin ma zresztą od ponad roku. Chińskie elity starają się szukać równowagi między swoimi bliskimi relacjami z Rosją i wspólną niechęcią Stanów Zjednoczonych a - kluczowymi dla chińskiego dobrobytu - powiązaniami gospodarczymi z Zachodem, którym zagrozić mogą zbyt bliskie relacje z Putinem. W wyniku awanturniczej polityki Putina chiński smok zmuszony jest stąpać po linie, starając się nie stracić równowagi i nie spaść.

Do tej pory w miarę mu się to udawało. Jeszcze przed inwazją Putina na Ukrainę, Chiny i Rosja wydały komunikat o "partnerstwie bez granic". Pekin do tej pory nie potępił rosyjskiej agresji na Ukrainę, choć zasada poszanowania suwerenności i granic niepodległych państw stanowi jeden z najważniejszych fundamentów polityki zagranicznej Chin. W najważniejszych głosowaniach w ONZ w sprawie rosyjskiej agresji Pekin wstrzymywał się od głosu.

Co kluczowe dla Rosji, Chiny stały się jednym z głównych nabywców rosyjskich surowców energetycznych. Choć Chińczycy nabywają je po bardzo korzystnych dla siebie cenach, to jednocześnie dla Rosji, odciętej od odbiorców z Europy Zachodniej, zyski z eksportu ropy i gazu do Chin są tym, co pozwala jakoś domknąć budżet i utrzymać wysiłek wojenny.

Chiny na potęgę eksportują też do Rosji produkty przemysłowe, których Rosjanie nie są w stanie nabyć u zachodnich podmiotów z uwagi na sankcje. Znów, choć sami na tym świetnie zarabiają, to dostarczają przy tym rosyjskiej gospodarce niezbędnych jej do jako takiego funkcjonowania dóbr.

Z drugiej strony, "przyjaźń bez granic" nigdy nie przełożyła się na konkretne wsparcie wojskowe dla Rosji. Nawet na czysto dyplomatycznym poziomie Chiny wkładają wiele wysiłku, by przedstawić się jako państwo neutralne, któremu zależy nie tyle na zwycięstwie Rosji w tej wojnie, co po prostu "na pokoju".

Chińska elita "coraz bardziej zniecierpliwiona Rosją"

Jednocześnie zachodnie media donosiły, że chińska elita ma być coraz bardziej zniecierpliwiona Rosją i sytuacją z Ukrainą. Polityka Putina stwarza co prawda cały szereg szans dla Chin. W ciągu ostatniego roku Pekin zapewnił sobie dostawy rosyjskich surowców w korzystnych cenach, jeszcze bardziej uzależnił od siebie gospodarczo Rosję, radykalnie wzmocnił jej kosztem swoją pozycję w Azji Środkowej.

Konflikt w Ukrainie wiąże też strategicznie Stany Zjednoczone w Europie Wschodniej, co zostawia więcej przestrzeni Chinom na prowadzenie własnej asertywnej polityki w rejonie Indo-Pacyfiku.

Z drugiej strony, Pekin boi się niekontrolowanej eskalacji wojny – zwłaszcza użycia broni jądrowej – oraz efektów, jakie konflikt w Europie Wschodniej przynosi globalnej gospodarce. Chiny są dziś jednym z kluczowych beneficjentów globalizacji, rządzącą krajem elitę bardzo niepokoją sygnały płynące głównie ze Stanów, że w tym kształcie była ona błędem i trzeba stawiać się teraz na integrację gospodarczą w kręgu państw podzielających wspólne wartości i reguły (friendshoring). Wojna w Ukrainie wzmacnia siłę podobnych argumentów.

Chiński smok czuję się więc wyraźnie zmęczony tym, że musi po niej chodzić. Czy ma jednak jakąś strategię zejścia?

Plan pokojowy, w którym nie chodzi o pokój

W lutym Pekin przedstawił dokument, który trochę na wyrost został nazwany "planem pokojowym" dla Rosji i Ukrainy. Jest to nie tyle konkretny plan jak doprowadzić do końca wojny, co zestaw 12 bardzo ogólnie sformułowanych postulatów, które według Pekinu miałyby zapewnić pokój.

"Plan" został przyjęty z wielkim sceptycyzmem przez zachodnich sojuszników Ukrainy. Przewodnicząca komisji spraw zagranicznych brytyjskiej Izby Gmin Alicia Kearns porównała wezwania Chin do pokoju z zachowaniem wilka z bajki o Czerwonym Kapturku, który przebiera się za babcię tytułowej bohaterki, by móc ją pożreć.

Trudno dziwić się takim reakcjom. W "planie" Chin znów nie ma żadnego potępienia rosyjskiej agresji. Milczy on też na temat obecności wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy. A dla Kijowa wycofanie się Rosjan z terenów, które powszechnie w świetle prawa międzynarodowego są integralną częścią Ukrainy – łącznie z Krymem i Donbasem – jest koniecznym warunkiem rozmów.

Rokowania pokojowe w sytuacji, gdy Rosja ciągle okupuje istotną część Ukrainy najpewniej oznaczałyby faktyczne – jeśli nawet nie formalne – zaakceptowanie podbojów Putina. Takie zawieszenie broni – jakie nie byłyby jego inne zapisy – byłoby wyłącznie szansą dla Rosji na to, by przegrupować swoje siły i za jakiś czas przystąpić do kolejnej ofensywy.

Wiarygodności Xi Jinpinga jako emisariusza pokoju nie sprzyja też to, że od początku wojny nie rozmawiał on z prezydentem Zełenskim. Choć Ukraińcy, za wiedzą i poparciem Amerykanów, zabiegali o kontakty z Xi. W tym samym czasie Chiny na różnych szczeblach rozmawiały z Rosjanami.

Xi spotkał się z Putinem w trakcie szczytu państw Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Samarkandzie we wrześniu zeszłego roku. Pod koniec lutego Moskwę odwiedził Wang Yi, dyrektor Biura Centralnej Komisji ds. Zagranicznych Komunistycznej Partii Chin – to najwyższe stanowisko w chińskiej polityce zagranicznej, stojące ponad szefem MSZ. Yi zapewniał wtedy gospodarzy i cały świat, że chińsko-rosyjskie relacje są "dojrzałe i stabilne jak góra Tai" – święty dla Chińczyków szczyt w prowincji Szantung.

Część analityków jest przekonana, że w chińskiej propozycji pokojowej nie chodzi wcale o Ukrainę i pokój, a o relacje Chin z Europą. W sytuacji, gdy administracja Bidena przez takie ustawy jak CHIPS Act odcina Chinom dostęp do najnowocześniejszych technologii, szczególnie istotna dla Pekinu staje się gospodarcza współpraca z rozwiniętymi gospodarkami europejskimi.

Cała pokojowa inicjatywa Chin z ostatnich tygodni może być więc spektaklem na potrzeby Europejczyków, mającym podkreślić dystans Pekinu od Moskwy i umożliwić budowanie porozumienia z tą częścią europejskich elit, które mają wątpliwości co do wspierania ukraińskiej walki w sojuszu z Waszyngtonem.

Ani Kijów, ani Moskwa nie mogą sobie odpuścić Pekinu

W dniach poprzedzających wizytę Xi w Moskwie pojawiały się informacje, że zaraz po spotkaniu z Putinem Xi miałby zadzwonić do Wołodymyra Zełenskiego i zacząć z nim rozmawiać o pokoju. Nawet jeśli do takiego telefonu faktycznie dojdzie, nawet jeżeli w Moskwie zamiast wojskowego wsparcia – co ciągle nie jest zupełnie wykluczoną opcją – Putin otrzyma od swojego chińskiego partnera napomnienia do zawieszenia broni i rozpoczęcia negocjacji, to wciąż dzielić nas będzie bardzo daleka droga do tego, by z pomocą Chin faktycznie udało się zawrzeć choćby zawieszenie broni akceptowalne dla obu stron konfliktu.

Jednocześnie – niezależnie od tego, co się stanie w Moskwie – ani Putin, ani Zełenski nie będą mogli sobie pozwolić, by się na Chiny obrazić. Dla Putina Xi to dziś ostatni polityczny przyjaciel wśród przywódców wielkich mocarstw. W dłuższej perspektywie trudno uwierzyć, by Rosja bez pomocy Chin wyplątała się z bałaganu, w jaki Putin wpakował ją swoją polityką.

Już samo to, że Xi przyjeżdża właśnie teraz – po wydaniu nakazu aresztowania Putina przez MTS – jest dla rosyjskiego prezydenta wielkim, istotnym gestem wsparcia. Xi – niezależnie od tego, jakie były intencje jego wizyty – wysyła światu sygnał: Putin nie jest przestępcą, którego należy aresztować i osądzić, tylko poważnym przywódcą wielkiego państwa, z którym trzeba rozmawiać.

Z kolei Kijów nie bez przyczyny pozostawał jak dotąd bardzo powściągliwy w swoich wypowiedziach na temat postawy Chin wobec rosyjskiej napaści. Zełenski i jego ludzie wiedzą, jak kluczowa dla przyszłości Ukrainy może okazać się postawa Chin, biorąc pod uwagę ich wpływ na Moskwę.

Ukrainę czekać będzie kolejne wyzwanie

Poza tym po wojnie Ukrainę czekać będzie kolejne wyzwanie: odbudowa zrujnowanego infrastrukturalnie i gospodarczo kraju. I tu także Chiny z ich kapitałem, gospodarczą potęgą i know-how jak budować szybko, tanio i względnie sprawnie, mogą okazać się dla Kijowa kluczowym partnerem.

Podsumowując: bardzo możliwe, że w najbliższych dniach w Moskwie nie stanie się nic sensacyjnego, nic o czym można by napisać nagłówek typu: "Pilne! Przełom w chińskiej polityce wobec wojny w Ukrainie!". Albo że jeśli taki przełom nastąpi – np. w postaci intensyfikacji "pokojowej ofensywy" Xi – to okaże się on pozorny i niewiele z niego konkretnie wyniknie.

Wydarzenia z Moskwy najpewniej z czasem odsłonią swoje konsekwencje, jakich na razie nikt się jeszcze nie spodziewa. Chiny niekoniecznie mają dziś pomysł, jak użyć swojej potęgi by rozwiązać problemy, jakie stwarza dla Pekinu wojna Putina, ale siła Chin może sprawić, że okażą się one jednym z najważniejszych aktorów mających wpływ na to, jak ten konflikt się zakończy.

Jakub Majmurek dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie