Szok dla Rosjan. Putin włączył "tryb samozniszczenia"
W 2023 roku Rosja będzie coraz więcej tracić na eksporcie surowców. To w związku z sankcjami Zachodu oraz z wprowadzeniem tzw. ceny maksymalnej na ropę. Z rosyjskim budżetem już jest kiepsko. Powiększy się dziura w finansach planowana dotąd na 3 biliony rubli. Już ogałacają fundusz socjalny dla ubogich dzieci i matek. Od 1 stycznia zdrożeje też wódka, bo potrzeba więcej pieniędzy z podatków na prowadzenie wojny.
- Stacja benzynowa Putina właśnie zaczyna się zamykać, a jego przemysł wydobywczy wchodzi w tryb samozniszczenia. Inaczej nie można skomentować sprawy dekretu Władimira Putina o zakazie sprzedaży ropy państwom, które będą przestrzegać ustalonej w ramach sankcji ceny maksymalnej - mówi WP Wojciech Jakóbik, ekspert ds. energetyki, redaktor naczelny serwisu BiznesAlert.pl.
Na początku grudnia kraje G8, Unii Europejskiej i Australia umówiły się, że nie kupią rosyjskiej ropy drożej niż po 60 dolarów za baryłkę. Dodatkowo zachodnie firmy miały odmówić ubezpieczenia transportu takiej ropy i nie używać swojej floty tankowców. Analitycy rynku surowców w nerwach wyczekiwali, jakież sprytne posunięcie opracują Rosjanie, aby wybrnąć z nadchodzących kłopotów. Przewidywano, że mogą wystawić swoją flotę tankowców, założą własną globalną korporację ubezpieczeniową, będą przemycać na wielką skalę. Nic z tych rzeczy. 28 grudnia okazało się, że Władimir Putin podpisał dekret o zakazie sprzedaży ropy klientom, którzy będą nalegać na stosowanie ograniczenia cen.
- Odpowiedź Rosji miała nas wystraszyć, ale taki dekret to jedynie wyraz bezradności. Na złość Zachodowi Putin sam sobie ograniczy przychody. Już w pierwszych tygodniach po wprowadzeniu ceny maksymalnej eksport ropy rosyjskiej spadł o połowę - tłumaczy Jakóbik. - Rosjanie nie zastąpią w pełni utraty rynku europejskiego eksportem do Chin, Indii i krajów azjatyckich. Sądzę, że i ci klienci zażądają odpowiednio niskich rabatów od ceny ropy wyrażonej w notowaniach. Sprzedawca jest przecież dociśnięty do muru - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nawet rosyjskie media donoszą, że z budżetem na 2023 rok może być krucho. Baryłka rosyjskiej ropy Urals kosztuje 51 dolarów (dane z 29 grudnia, choć w połowie grudnia notowania zeszły do 49 dolarów). Tymczasem w założeniach budżetu cena baryłki wyrażona w rublach wynosi 4800, czyli około 66 dolarów.
- Mamy więc dwa elementy, które uderzają w rosyjskie finanse: spadek ceny i jednoczesny spadek sprzedaży. Rosja musi także ograniczyć wydobycie, a to kolejny problem. Niektórych zatrzymanych złóż nie uda się później wzbudzić - podsumowuje Jakóbik.
Rosja w opałach. Minister bierze pieniądze z funduszu socjalnego
Rosyjski dziennik "Kommiersant" szacuje, że przez mniejsze przychody ze sprzedaży ropy powiększy się deficyt budżetowy Rosji. Sięgnie już nie 3 bilionów rubli (to założenia z ustawy), ale 3,4 bln. Różnicę trzeba będzie pokryć z Funduszu Bogactwa Narodowego, finansowanego ze sprzedaży ropy i gazu. Wicepremier Rosji Aleksander Nowak zachowuje optymizm, mówiąc, iż spodziewają się, że całkowite wydobycie w Rosji spadnie jedynie o 7-8 proc. w 2023 r.
O skali kłopotów może świadczyć inna wypowiedź. Minister finansów Anton Siłuanow przekazał mediom, że uzyskał zgodę premiera Rosji na pożyczki zagraniczne oraz ewentualne wykorzystanie biliona rubli z Narodowego Funduszu Opieki Społecznej. Tłumaczył to tym, że istnieje ryzyko powstania większej dziury budżetowej, niż planowano. Ten fundusz realizuje zadania wypłaty zasiłków dla samotnych matek oraz dzieci z ubogich rodzin, m.in. finansował wakacje dla dzieci żołnierzy biorących udział w wojnie.
Jeszcze jesienią rosyjski minister podebrał z funduszu niecały miliard rubli. Tłumaczył, że w zależności od przyszłych przychodów z handlu ropą odda "pożyczkę" lub weźmie więcej. W wypowiedzi dla rosyjskiej agencji TASS powiedział, że "nikt nie wie, jak potoczą się wydarzenia".
Szok dla Rosjan. Zdrożeje wódka i prąd
Zawirowania wokół finansów Rosji dotkną także przeciętnych obywateli. Prąd w Rosji jest najdroższy w historii - zauważył dziennik "Kommiersant". Od 24 grudnia dla europejskiej części Federacji Rosyjskiej cena wynosi 1,8 tys. rubli, czyli około 110 zł za 1 MWh (to nadal kilkakrotnie taniej niż np. w Polsce). Jest to związane z awariami kilku elektrowni - tłumaczono.
Władze Rosji zdecydowały się na podniesienie minimalnych cen alkoholu (chodzi o wpływy z akcyzy). Od nowego roku cena butelki wódki nie może być niższa niż 281 rubli (ok. 17 zł). Rosyjscy eksperci sugerują, że może to być pierwszy rok od dawna, gdy pędzony ukradkiem samogon, będzie miał większy udział w rynku niż legalne napitki.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski